Bójka

1K 43 4
                                    

Szłam spacerkiem w stronę sklepu. Bezproblemowo weszłam z Rex'em do środka ponieważ pani kasjerka stwierdziła że na zewnątrz jeszcze by kogoś zjadł. Wsadziłam do koszyka psią karmę i parę produktów spożywczych. Ludzie omijali mnie i Rex'a jak powietrze wpatrując się w rażące światłem telefony... Rex rozglądał się ze zdziwieniem, a ja poczułam jak robi mi się słabo. Zachwiałam się i upuściłam koszyk z zakupami. Jeden dorosły facet spojrzał na mnie z pogardą i zdziwieniem kiedy próbowałam utrzymać równowagę opierając się o ścianę.CO DEBILU SIĘ GAPISZ?!

Po chwili poczułam się lepiej i mogłam podnieść koszyk. Kierowałam się do kasy. Po zapłaceniu wyszłam ze sklepu wpatrując się w rachunek i zastanawiając się czy o czymś nie zapomniałam. Usłyszałam jakieś dziwne śmiechy i krzyki. Spojrzałam w stronę tłumu ludzi.

-Co jest?-Szepnęłam do siebie. Podeszłam bliżej by się przyjrzeć. W środku tłumu biło się dwóch gości i jedna dziewczyna kontra jakaś laska z mojej szkoły. Zawsze była szarą myszką i nikomu nie przeszkadzała... WIĘC CO ONI CHCĄ ?!. Poczułam w sobie wzrost adrenaliny. Nie kontroluję się w takich momentach...WARA OD NIEJ BO SPUSZCZĘ PSA!. Chociaż ? czemu by tego nie krzyknąć na głos?

-EJ!- Tłum ludzi spojrzał na mnie i na Rex'a. Zrobili mi przejście do bijących się nastolatków.

-ZOSTAWCIE JĄ BO SPUSZCZĘ PSA!-Nabrałam odwagi słysząc warczenie Rex'a.

-HAha!! i co on nam niby zrobi jakiś pudelek?!-Zaśmiała się laska i wymierzyła kolejny cios do Samanty (bo tak się nazywała szara myszka).

-WY!-wskazałam na chłopaków którzy także atakowali Samantę-PIZDY! A NIE FACECI!

-CO POWIEDZIAŁAŚ GÓWNIARO?

-TO CO SŁYSZAŁEŚ TĘPA DZIDO!

-ZARAZ TOBIE SIĘ OBERWIE!!-Odezwała się dziewczyna

-MHM...CIEKAWE POWIEDZ MI CZY MASZ W DOMU LUSTRO?-chcę ich sprowokować żebym nabrała odwagi!.

-eeee? no mam, a co?!-Zmarszczyła brwi i gapiła się bezczelnie

-PATRZYSZ W NIE CZASAMI PRAWDA?

-No tak-Dziewczyna odgarnęła włosy na jeden bok

-i co boli?-Zapytałam głosem małej dziewczynki. Zaniemówili-A WY CO?!-skierowałam się do tłumu-JESTEŚCIE LUDŹMI CZY ZWIERZĘTAMI?! NIE WIDZICIE CO SIĘ DZIEJE?-Rex szarpnął się bo chciał żebym ściągnęła mu kaganiec. Zrobiłam to widząc że jeden z chłopaków zamachnął się na Samantę

-REX pokaż na co cie stać...-Powiedziałam do Rex'a. Pies biegiem rzucił się na dziewczynę i ugryzł ją w rękę przewracając ją przy tym. Następnie rzucił się w pogoń za uciekającymi chłopakami.Dziewczyna z zakrwawioną ręką klnąc coś pod nosem odeszła z tłumu który zaczynał się rozchodzić. Na ich twarzach widniało rozczarowanie CZY ONI SĄ NORMALNI?! Podbiegłam do Samanty

-Nic ci nie jest?-Zapytałam z troską. Dziewczyna odgarnęła włosy i...Jezu...To straszne co człowiek potrafi zrobić innej osobie. Samanta miała złamany nos i mocno spuchniętą,posiniaczona twarz. Łzy spływały jej ciurkiem z podbitych oczu. Jej koszulka był potargana. 

-Jak oni mogli ci to zrobić...

-Bo...bo ja...nie chciałam i-im oddać...swojego telefonu...-Zobaczyłam z oddali Rex'a. Samanta zasłoniła dłonią usta widząc że Rex ma krew na pysku...Wyglądał naprawdę strasznie...

-Rex...-Dotknęłam jego mokrego pyszczka...

-Uff na szczęście to nie jest krew-odetchnęłam z ulgą...to była krew ale powiedziałam że nie żeby nie przerazić Samanty.

-Co się tu stało?!-Usłyszałam za sobą znany mi głos. Dawid...

-Weź ją na ręce i idziemy do szpitala tego niedaleko-Opowiedziałam mu całą historię i zauważyłam że Rex idzie bacznie obok mnie pomimo że nie trzymam łańcucha. GOOD BOY <3

Siedzimy już dwie godzimy w szpitalnej poczekalni.

-Ludzie są okropni...-Powiedziałam będąc oparta o swoje kolana po dłuższej chwili ciszy.

-Też tak sadze...Jestem dumny że ją uratowałaś-Poklepał mnie po ramieniu. Zobaczyliśmy lekarza i szybko zerwaliśmy się z siedzeń.

-Doktorze?

-Złamany nos,problem z kręgosłupem i niestety nie widzi na jedno oko...jesteście rodziną?-Zapytał podnosząc wzrok znad jakiegoś zeszytu

-N-nie-Mówiłam, a łzy bezwładnie ciekły mi z oczu. To był straszny widok nigdy go nie zapomnę...-Jesteśmy...znajomymi 

-Dziewczyna jest ciężko pobita wiedzą państwo coś o tym?-Dawid wszystko wyjaśnił. Nie mogliśmy do niej wejść więc wróciliśmy do mojego domu.W ciszy... Rex jak zwykle rozwalił się na kanapie, a ja próbowałam się jakoś odstresować. Hmm myślę że wpieprzenie całego pudełka lodów jagodowych mi pomoże...Hym hym hym...

-Om nom nom-Zaśmiał się Dawid-Masakra co?

-Ludzie są straszni...

-A ten tłum nie widział? co oni kurwa ślepi są? jak można nie reagować na takie rzeczy?-Mówił oburzony Dawid.

-Tutaj ludzie nie patrzą w ogóle...Nawet nie że dziwnie,nawet nie że z dystansem... 

You Don't Own Me || Merghani || ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz