Niespecjalnie

5.9K 432 80
                                    

Harry:
Odzyskuję świadomość, wybudzając się ze snu, jednak nie otwieram oczu, a wręcz bardziej zaciskam powieki. Tak bardzo boję się, że to co się wczoraj stało było tylko snem. Co ja niby próbowałem sobie wmówić? Prawda jest taka, że się w nim zakochałem. Tak bardzo nie chce teraz otworzyć oczu i wrócić do rzeczywistości. Lecz wtem zaczynam czuć ciepły oddech owiewający moje ucho, a także silne raniona, które mnie obejmują. Lekko uchylam powieki i uśmiecham się szeroko. Tuż obok własnej widzę cudowną, perłowo- białą twarz pogrążoną we śnie. A więc to jednak było na prawdę... Jaki on jest piękny... Wygląda jak jakiś cholerny anioł. Nie mogę się powstrzymać przed pocałowaniem jego delikatnych, ale nico chłodnych ust. Pochylam się i składam na nich lekki pocałunek. Chłopak mruży oczy, co znaczy, że się obudził.
- Cześć. - szepcze patrząc wprost w moje oczy.
- Cześć. - odpowiadam cicho. Zapada cisza, ale nie jest wcale niezręczna. Nasze twarze znajdują się w odległości kilku centymetrów. Czuję jego oddech na policzku.
- Możesz mnie tak częściej budzić.
- Jak? - nie czekając dłużej, blondyn przyciąga mnie o siebie i łączy nasze usta w długim, cudownym pocałunku. Jeszcze w życiu nikt nie całował mnie tak, jak on. Nawet nie jestem w stanie opisać uczucia, jakie temu towarzyszy. Wiem tylko, że nigdy nie czułem się lepiej. Po chwili leżę już dosłownie na nim, wciąż nie odrywając o niego ust.
- Tak. - mówi, z szerokim uśmiechem.
- Zastanowię się.
- Nie chcę cię martwić, ale chyba musimy wstać.
- Czy już mówiłem, że cię nienawidzę?
- Żeby tylko raz... - odpowiada przyciągając mnie za koszulkę do krótkiego pocałunku. Niechętnie odrywam się od niego i siadam na nim okrakiem.
- Harry, mieliśmy wstawać.
- A może ja nie chcę?
- A chcesz, żeby zaraz cała zgraja tu wpadła? - ma rację. Tak mogłoby się stać, gdybyśmy nie pojawili się na śniadaniu. Zaraz co najmniej pięć osób stałoby w naszych drzwiach.
- Niespecjalnie. - jęczę.
- To wstawaj! - odpycha mnie lekko, przez co upadam na łóżko, posyłając mu mordercze spojrzenie.
- Z resztą rób, co chcesz. - rzuca zrezygnowany widząc, że ja nadal leżę na łóżku, nie mając najmniejszego zamiaru się podnosić. Zabiera z szafy jakieś ubrania i udaje się do łazienki. Chcę czy nie muszę się wreszcie ruszyć, a skoro jego już nie ma, nic mnie tu nie trzyma. Podchodzę do szafy i wyciągam z niej jakieś rzeczy na dziś, nie za bardzo zwracając uwagę co tak właściwie mam w rękach i pewnym krokiem podążam do drewnianych drzwi. Oczywiście nie są zamknięte, jednak nie wchodzę do środka, bo po prostu nie mogę się ruszyć. Widok który staje mi przed oczami wręcz doprowadza mnie do szaleństwa. Wygląda jak jakiś jebany bóg! Nagle jednak chłopak odwraca się i wybucha głośnym śmiechem, przez co w mgnieniu oka wracam na ziemię.
- Ze mnie się śmiałeś, a robisz to samo. - jego śmiech jest niezaprzeczalnie pięknym dźwiękiem.
- Pfff... - prycham i odwracam się do niego tyłem, żeby umyć zęby, nim jednak jestem w stanie sięgnąć po szczoteczkę, mokra ręka chwyta mnie za ramię, zmuszając do odwrócenia się. Mrugam kilka razy, przełykając głośno ślinę. Staram się patrzeć tylko na jego twarz, ale oczywiście to jest niemożliwe. Woda spływa po jego platynowych włosach i cienkimi stróżkami płynie w dół śnieżnobiałej skóry klatki piersiowej. Właściwie nieświadomie przygryzam dolną wargę, na co chłopak tylko cudnie się uśmiecha i przyciąga mnie do długiego pocałunku. Wyrywa mi się cichy jęk, przez co jego język wkrada się do moich ust i zaczyna delikatnie pieścić moje podniebienie. Czuję, jak napełnia mnie to niesamowite ciepło, a kolana same się pode mną uginają. Gdyby nie żelazny uścisk na ramieniu już dawno leżałbym na podłodze. Wtem blondyn pociąga mnie w swoją stronę, przez co ląduję pod strumieniem właściwie wrzącej wody. Moja piżama w kilka sekund robi się przemoczona do ostatniej nitki, ale jakoś specjalnie mi to nie przeszkadza. Czuję się, jakbym miał zaraz zemdleć, ale silne ramiona, które szczelnie mnie oplatają, nie pozwalają na to. Zaczynam wyraźnie czuć wbijającą się w moje biodro erekcję, przez co gorąc wewnątrz mnie jeszcze bardziej wzrasta. Woda cały czas szumi mi w uszach, a przez parę nie wiele widzę. Mój mózg zaczyna się roztapiać pod wpływem jego pocałunków. Odruchowo kładę ręce na jego nagich plecach i zjeżdżam nimi na mokre pośladki, lekko je ściskając. Jęczy zmysłowo w moje usta, co jest tak podniecające, że ja pierdolę. Od samych takich jęków mógłbym spokojnie dojść. Po chwili chłopak odpycha mnie nieco, na co jęczę niezadowolony. Widzę żądzę na jego twarzy i błysk podniecenia w jego oczach. W ułamku sekundy sięga po moją mokrą koszulkę i zręcznym ruchem zdejmuje ją, odrzucając na bok. Znów przyciąga mnie do pocałunku, lecz tym razem zaczyna powoli schodzić z nimi w dół, aż na szyję. Jęczę, gdy jego usta stykają się z ciekną i jakże wrażliwą skórą. Niemal krzyczę, gdy lekko ją kąsa. Jego ręce powoli zaczynają zsuwać się w dół moich pleców, aż dobierają do spodni, pod które zręcznie się wślizgują.
- Draco... - jęczę przeciągle, gdy ściska mocno moje pośladki. Mój oddech jest tak szybki, że to aż niemożliwe. Moje ręce także nie pozostają bezczynne. Nie jestem w stanie myśleć, ale moje ciało samo wie, co robić. Niby przypadkiem opuszkami palców przejeżdżam lekko po zdecydowanie najwrażliwszej części jego ciała, przez co wciąga gwałtownie powietrze. Spogląda na mnie z lekkim uśmiechem, przygryzając wargę i przysięgam, że nie ma nic bardziej podniecającego na tym świecie, niż gdy on to robi. Kładę jedną rękę na jego karku, przyciągając go do pocałunku, a drugą delikatnie zamykam wokół jego erekcji. Wydaje z siebie zduszony przez moje wargi jęk, wyprężając plecy w łuk. Zaczynam poruszać dłonią, nadając jej coraz większą prędkość. Szarooki co chwila wydaje z siebie głośniejsze jęki, które powodują rosnące coraz bardziej uczucie w moim podbrzuszu. Wtem odkleja mokry materiał od moich bioder, pozwalając mu swobodnie opaść, a jego dłonie zaczynają błądzić po moim ciele, sprawiając każdym muśnięciem niezwykle palące uczucie, aż wreszcie odnajdują cel. Gdy długie palce oplatają mojego członka zagryzam mocno wargę, tłumiąc krzyk. Bezradnie wygiąłem się w tył pozwalając, aby rozkosz mnie przepełniła. Mój oddech stał się teraz urywany, a z pomiędzy moich warg wydobywały się głośne jęki. Dodatkowo wszystko potęgują te jakże anielskie dźwięki, wydobywające się z bladych ust.
- Draco! - krzyczę, gdy orgazm trzęsie moim ciałem. Nieświadomie zaciskam mocno dłoń, przez co blondyn także dochodzi z moim imieniem na ustach, które w tym wykonaniu brzmi po prostu nieziemsko. Powoli uspokajam własny oddech, opierając się o bladą pierś.
- To było... kurwa...- dyszy do mojego ucha, muskając wargami jego płatek.
- Zgadzam się... - odpowiadam.
- Mówiłem, że robię dobrze...
- Ale nie sądziłem, że aż tak... - uśmiecham się, gdy moje serce przestaje tak mocno się tłuc.
- Mamy za chwilę lekcje.
- Teraz możemy już iść. - całuję go lekko w usta, wychodząc z pod prysznica. Dawno nie spędziłem tam tak dużo czasu, ale jeśli tak to ma wyglądać, od dziś to moje ulubione miejsce.

***
- Draco nie rób tak. - szepczę cicho, kiedy dłoń platynowłosego ląduje na moim kolanie i zaczyna sunąć ku górze.
- Nie lubisz tego? - prowokująco przygryza wargę. Nie wiem, czy wie jak bardzo doprowadza mnie tym do szaleństwa.
- Chcesz, żebym zaraz rzucił się na ciebie przy wszystkich?
- Nie miałbym nic przeciwko.
- Harry? - nagle otrząsam się i wracam na ziemię.
- Hmm?
- Pytałem cię o coś. - mówi z lekkim zdenerwowaniem Eric.
- Przepraszam, zamyśliłem się. - szarooki zaczyna się lekko śmiać, przez co zostaje kopnięty pod stołem.
- Taa... - patrzy na mnie nieodgadnionym spojrzeniem, a wraz z nim Tom. Po chwili jeden szepcze drugiemu coś do ucha, na co ten uśmiecha się i przenosi spojrzenie ze mnie na Draco i z powrotem.
- Harry?
- Hmm?
- Im co?
- Nie wiem, chore pojeby pewnie znowu coś wymyśliły, albo jeden przekazywał drugiemu plany na wieczór.
- Co?
- Ach, nie wiesz. Oni... są razem. - szepczę najciszej jak tylko potrafię.
- Co?! - wykrzykuje głośno, przez co posyłam mu mordercze spojrzenie.
- Uspokój się, to dopiero jutro. - staram się zabrzmieć wiarygodnie, żeby ci dwaj nie domyślili się, co mu właśnie powiedziałem.
- Tak, ja chyba... idę się uczyć.
- Ja też. - odpowiadam i wstaję, idąc za nim. Szybkim krokiem opuszczamy Wielką Salę. Gdy tylko drzwi się za nami zamykają, przyciągam blondyna za krawat do namiętnego, ale krótkiego pocałunku, o czym już od dawna marzyłem.
- A to za co?
- Tak po prostu. Chyba będziesz musiał się przyzwyczaić.
- Jakoś chyba dam radę. - tym razem to on się pochyla i całuje mnie.
- Ty tak na serio z tym uczeniem?
- Ty na serio aż tak źle mnie znasz? - chłopak wybucha śmiechem.
- Cofam to pytanie.
- A ty?
- Co ja?
- Uczyć?
- Błagam cię, eliksiry to moja druga natura.
- To mi jutro pomożesz.
- Ależ oczywiście, kochanie. - roztapiam się pod wpływem ostatniego słowa. Draco Malfoy powiedział do mnie kochanie, bo jestem jego kochaniem. Wiem, że ktoś może nas zobaczyć, ale nie mogę się po prostu powstrzymać i przyciągam go do siebie, czule całując.
- A to za co?
- Mówiłem, że masz się przyzwyczajać.
- To co robimy?
- Wiesz na co mam ochotę? Na leżenie i nic nie robienie. No może nie tak całkiem nic... - unoszę sugestywnie brwi, na co w odpowiedzi otrzymuję tak samo sugestywny uśmiech.
- Ciekawa koncepcja.
- To nie gadaj tylko chodź. - łapię go za rękę, przez co przebiega mnie przyjemny dreszcz i ciągnę w stronę lochów. Po drodze na szczęście nikogo nie mijamy, bo musielibyśmy pomachać trochę różdżkami. Wpadamy do Pokoju Wspólnego, niemal rzucając się na siebie, ale to wciąż "miejsce publiczne". Gdy wreszcie drzwi dormitorium się za nami zamykają, przyciągam bladolicego do siebie łącząc łapczywie nasze usta. W życiu nie przyzwyczaję się do uczucia, jakie temu towarzyszy. Jego usta są tak miękkie i delikatne, a zarazem lekko chłodne... Układam dłonie na jego szczęce, przysuwając się jeszcze bliżej niego. Wtem chłopak zaczyna mnie gdzieś ciągnąć, jak się później okazuje w stronę łóżka. Szczerze się przyznam, że nie mam mu tego za złe, a wręcz przeciwnie. Opada na posłanie, ciągnąc mnie za sobą, przez co siadam na nim okrakiem, nadal nie odrywając od niego ust. Powoli zaczynam schodzić niżej, na jego szyje, przez co z pomiędzy jego warg wydostaje się stłumiony jęk. Uśmiecham się sam do siebie, widząc jak odchyla głowę w tył, aby dać mi większy dostęp. Po chwili czuję wzrastające w nim podniecenie. Lekko poruszam biodrami, przez co wydaje z siebie stłumiony okrzyk przyjemności. Przygryzam wargę, przypatrując się jego ogarniętej rozkoszą twarzy. Pochylam się ponownie do jego szyi, lecz nagle słyszę pukanie do drzwi.
- Ktoś sobie kurwa żartuje... - syczy wściekle, szeroko otwierając szare oczy.
- Pójdę zobaczyć kto.
- Błagam cię spław go. - podśmiechuję się lekko, wstając. Lekko uchylam drzwi, a uśmiech znika z mojej twarzy, kiedy dostrzegam moich jakże cudownych przyjaciół.
- Możemy chwilkę porozmawiać?
- Jasne, wejdźcie. - mówię specjalnie głośniej, żeby Draco usłyszał.
- Raczej sami.
- Draco zaraz wrócę. - rzucam, opuszczając pokój, a do moich uszu dociera ciche przekleństwo.
- To co się stało?
- Może ty nam powiesz?
- Właśnie. - Tom kilka razy uderza palcem o własną szyję. W lot pojmuję o co mu chodzi. Jak nic mam tam ślad, po tym jak Draco mnie dzisiaj ugryzł.
- To już malinki nie można mieć?
- Harry...
- Co?
- Jak stwierdzisz, że możesz nam zaufać, to wtedy przyjdź. - kończy z lekkim zawodem w oczach Eric. Te słowa uderzają mnie jak rozżarzony pręt w serce. To nie tak, że im nie ufam, ale...
- Czekajcie. Bo ja... znaczy my... znaczy... - nagle zaczyna brakować mi słów. - Za... zakochałem się w nim. - mówię ledwo słyszalnie, ale oni oczywiście słyszą.
- Wiedziałem! - wykrzykuje uradowany Tom.
- Nareszcie.
- Co nareszcie?
- To zrozumiałeś, głupolu. Wracaj do niego się uczyć. - zostawiają mnie, a ja czym prędzej udaję się w drogę powrotną. Chłopaki przypomnieli mi bardzo istotną rzecz - drzwi się zamyka.

_______
Cóż... Nie mam pojęcia jak to przyjmiecie, ale i tak czekam na opinie. Oczywiście bardzo, ale to bardzo dziękuję za wszystko! Do następnego!

Fixed relation [DRARRY]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz