Nie tak długo później...

6.1K 377 143
                                    

- Severusie Ericu Malfoy, czy ty możesz mi kurwa powiedzieć co odwaliłeś?! - wrzasnął, jak opętany wpadając do komnaty syna.

- Jak rozumiem już całkiem ci odbiło... - prychnął pod nosem czarnowłosy, kiedy na jego twarz wypełzał wredny uśmiech. Tak, miał czarne włosy. Nie wiedzieć jakim cudem, ale jak widać ktoś, kto miał od zawsze mieć na imię Severus nie mógł innego koloru na głowie posiadać. Chłopak w ogóle był łudząco podobny do swojego imiennika, nie tylko pod względem włosów, czy lodowatego spojrzenia, ale także pod względem charakteru. Poza tym żaden Malfoy w historii nie był miły, uprzejmy czyli był po prostu wrednym Ślizgonem. Spojrzał na ojca znudzonym wzrokiem, a jemu brakowało dosłownie kilku sekund do wybuchu jednak, jak na przedstawiciela arystokracji przystało, jego twarz nadal pozostawała kamienna.

- Mi? Mi jak to pięknie ująłeś odbiło?! Od miesiąca non stop dostaję jakieś pierdolone sowy, bo się pobiłeś, bo to, bo tamto, bo inne gówno. A teraz jeszcze Snape?! - na samą myśl o liście chciało mu się śmiać, bo już po kilku zdaniach można było się zorientować, że profesor już po prostu nie daje rady, a jeżeli ucieka się do wysyłania sów do byłych uczniów, który napsuli mu chyba najwięcej krwi coś musi być na rzeczy.

- Ale ten zgred to kompletny wariat! - wrzasnął oburzony , wymachując rękami.

- Może i wariat, ale normalnie radził sobie z takimi jak ty! - krzyknął właściwie nie wiedzieć po co, jakby normalnie nie dało się porozmawiać. W tym czasie Harry siedział w bibliotece i przeglądał różne księgi, ale w końcu wrzaski przebiły nawet tak grube jak te w Malfoy Manor. Od razu podniósł się z fotela, wzdychając tylko i ruszył w kierunku pokoju syna. Oczywiście zastał tam wrzeszczących na siebie Malfoy'ów, którzy wyglądali jakby za chwilę mieli się pozabijać, czyli... nic specjalnego.

- Co się stało, kochanie? - podszedł do męża, przytulając go od tyłu, żeby chociaż trochę się uspokoił.

- Jego zapytaj, bo ja już mam dość!

- A gdzie twoja kamienna twarz i opanowanie? - uśmiechnął się lekko, szepcząc mu wprost do ucha te słowa, bo w istocie chciał go tylko jeszcze bardziej zdenerwować. Już dawno zdążył się przekonać, że ten jego spokój to jedna wielka bujda, bo w istocie to on sam, uznawany za tego bardziej wybuchowego,  był bardziej opanowany.

- Zamknij się, Potter...- syknął automatycznie blondyn w odpowiedzi, starając się wyplątać z jego uścisku, na co Harry tylko wybuchnął śmiechem.

- Już dawno nie Potter, kochanie. - szepnął jeszcze ciszej niż poprzednio, przygryzając lekko płatek jego ucha.

- Yhy... ja tu jestem.... - odezwał się nagle najmłodszy, wyrywając ich z nie-teraz-krainy.

- Ja z nim porozmawiam. - dodał Harry, puszczając niebieskookiego, który bez protestów opuścił pomieszczenie, bo miał szczerze dość tych bezsensownych kłótni z synem.

- Więc?

- Ja nic nie zrobiłem. - zapierał się, będąc przy tym tak pewnym, że nie jeden byłby w stanie mu uwierzyć, ale nie Harry, który całe życie spędził z Draco i był na takie sztuczki odporny.

- Dobra, a tak naprawdę? - podszedł do kominka, siadając na jednym z foteli, a Sev po chwili do niego dołączył.

- Ja... - zaciął się, wbijając zakłopotane spojrzenie w podłogę, co było niespotykanym widokiem.

- Znowu Zack? - chłopak nie patrzył na niego, ale zielonooki doskonale widział, jak jego policzki nabrały lekkiego rumieńca i wiedział, że trafił. - Jak na przyjaciół strasznie się okładacie.

Fixed relation [DRARRY]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz