Nie jestem mordercą

19.9K 733 367
                                    

Draco:
- Gdzieś ty był, że cię tak urządzili?
- U siebie. - syczę jadowicie. Ten jebany debil podbił mi wczoraj oko. Z nim to nie można po ludzku. Od razu musi zaczynać. Jak tak dalej pójdzie to w końcu nie wytrzymam i naprawdę mu coś zrobię.
- Zabawy z Potterem... - połowa stołu wybucha śmiechem.
- Ryj Zabini! - rzucam mu spojrzenie.
- Dobra spokojnie, co tym razem.
- Cóż...

- Potter, do kurwy nędzy, ja tu próbuję spać!
- Yyy... Gratuluję?
- Nie wkurwiaj mnie nawet. Dlaczego ty nie śpisz?
- Bo na mnie wrzeszczysz.
- Ja wiem, że starasz się być tak wspaniały jak ja, ale ci to nie wychodzi, więc przestań.
- Wolne żarty. Ja? Jak ty? - chłopak wybucha wrednym śmiechem. Za długo już ze mną przebywa i nauczył sie bronić. Na początku miałem z niego niezły ubaw, ale teraz muszę się bardziej wysilić.
- Nigdy nie będę brał przykładu z takiej ofiary, jak ty. - te słowa nawet mnie zabolały. Tak samo mówi mój ojciec, że jestem nikim, że jestem ofiarą. Oczywiście Potter byłby dla niego lepszym synem, w końcu prawie nim jest. Pół życia spędził w moim domu, w zasadzie nie wiedzieć czemu. W końcu miał jeszcze krewnych, jakichś mugoli, a Drops wysłał go do nas. Tak oto pan wspaniały zrujnował mi życie. To on zawsze był tym lepszym, nie ważne co bym robił. Co z tego, że pierwszy nauczyłem się latać na miotle, a on pierwszą złamał, przecież to było dziecko idealne. Tylko, że przez te wszystkie lata poznałem go na wylot i wiedziałem jak sprawić, żeby poczuł się tak samo jak ja przez te wszystkie lata.
- Matka cię nie nauczyła, że nie ładnie tak mówić do innych? Och, zapomniałem, że była martwa, zanim zdążyłeś cokolwiek zrozumieć!
- Nie wspominaj mojej matki!
- Bo naślesz na mnie ojca? Ach, on też nie żyje! - przegiąłem. W mgnieniu oka chłopak poderwał się z łóżka i dostałem w twarz. Ale oczywiście nie obyło się bez dalszej wymiany ciosów, dlatego też bliźniak mojego siniaka widniej na jego policzku.

-Tak to właśnie było. Jebany Potter. Myśli, że jest nie wiadomo kim, podczas gdy jest zwykłą sierotą.
- Może jego starzy sami się zabili, kiedy zobaczyli, że Potter to ich syn. - wszyscy wybuchają głośnym śmiechem, a ja rzucam spojrzenie na drugą stronę stołu, gdzie zasiada wielmożny pan wraz ze swoimi poddanymi. Piękny siniak, idealny odcień fioletu jak na króla wszystkiego. Warto było poświęcić kawałek mojej nieskazitelnej skóry, żeby zrobić mu to. No wygląda po prostu pięknie... Znaczy... Yyy.... Nie pięknie! Okropnie! Z resztą jak zawsze, Potter i tyle. Sam nie wiem czemu te wszystkie laski tak za nim latają. W końcu to ja tu jestem idealny. Pewnie bierze je na historykę, jaki on to jest biedy, bo na nic innego.
- Dobra, nie mamy lepszego tematu niż Potter?
- Od niego wszystko jest lepsze. - ponownie wszyscy wybuchamy śmichem, a ja posyłam okularnikowi wredny uśmieszek, za który otrzymuję wściekłe spojrzenie. Oj Potter, Potter, kiedy ty się nauczysz, że w szkole ze mną tak łatwo nie wygrasz jak w domu?

***
- Pani profesor, ale to on zaczął!
- Nie prawda! On się na mnie rzucił!
- Spokój! Malfoy, Potter do profesora Snape'a i nie pozabijać się po drodze, a Slytherin traci dziesięć punktów. - rzucam bliznowatemu wściekłe spojrzenie. Trzeba było nie zaczynać, to teraz nie mielibyśmy problemu, ale przecież on zawsze musi na swoim postawić. Nie zważając na niego, kieruję się prosto do lochów. Wchodzę bez pukania i od razu rozwalam się na kanapie.
- A wy tu czego znowu?
- McGonagall. - odpowiada obojętnie siedzący na fotelu, na przeciw mnie Potter.
- Czy wy musicie się wciąż okładać? Jak się tak kochacie, to idźcie kurwa na randkę, a nie.
- Snape, czyś ty zdurniał do reszty?!
- Właśnie?!
- Jeszcze nigdy w historii tej szkoły wychowankowie jednego domu, a zwłaszcza Slytherinu tak się nie zachowywali! Macie się uspokoić, bo zrobi się nieciekawie! Jasne? Jasne?! - zaczyna krzyczeć, gdy obydwaj siedzimy jak głuche kamienie.
- Mhm. - mruczę pod nosem i kieruję się do wyjścia. Gdy jestem już za drzwiami, mocno mini trzaskam, oczywiście, żeby przywalić temu bezmózgowi za mną. W chwili spotkania drewna z jego szczęką słyszę ciche przekleństwo, ale nic poza tym się nie dzieje. On posłuchał Nietoperza? Myśli, że ja przestanę? A to dobre. Drogę do dormitorium przemierzamy w ciszy. Czy ja muszę mieszkać z tym popaprańcem?
- Malfoy! - krzyczy, gdy tylko drzwi całkowicie się zamykają. Nim zdążam całkowicie się do niego odwrócić już leżę na podłodze, a on na mnie. Zaczyna okładać mnie pięściami, ale w którymś momencie robię unik i trafia z całej siły w kamienną posadzkę tak mocno, że aż kostki jego dłoni zaczynają krwawić. Dobrze, że to nie była moja twarz.
- Ojej, Harruś zrobił sobie ała. - mówię prześmiewczym tonem.
- Że ja ci jeszcze nie odciąłem tego jęzora... - syczy wściekle podnosząc się z ziemi. Nie mówi już nic więcej, tylko kieruje się do łazienki. Ta ręka musi go cholernie boleć, ale szczerze mówiąc mam to głęboko gdzieś. Sam sobie to zrobił, niech teraz cierpi. Zasłużył.

Fixed relation [DRARRY]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz