Nie do zniesienia

9.4K 512 191
                                    

Harry:
- Co robisz matole?!
- Idę? Lepiej patrz, jak sam łazisz. - jak on mnie denerwuje. Moja kurwa wina, że mi nogi podkłada. No naprawdę świetna zabawa. W sam raz na dziecko, takie trzy letnie. Sam nie wiem jak to się stało, że on zachowuje się jak kompletny debil. Wcale nie musiałbym mieć go za wroga, ale skoro on tak, to co ja mam niby robić? Zawsze kopał po de mną dołki, zawsze musiał robić wszystko, żeby tylko dać mi w kość. Oczywiście wszystko wina tego jebanego Voldemorta, który zabił mi rodziców. Gdyby nie on wszystko byłoby inaczej i nie musiałbym znosić tego półgłówka.
- Nie staraj się być wredny, bo ci to nie wychodzi.
- Ja jestem miły, biorąc pod uwagę z kim rozmawiam. - cała ta jego gromadka wybucha śmiechem, a mnie już coś zaczyna trafiać.
- Biorąc pod uwagę, do kogo się odzywam, to dla ciebie zaszczyt. - teraz to moi przyjaciele wybuchają śmiechem. Czy on myśli, że ze mną wygra? Ze mną? O nie. Za długo go znam, żeby mu na to pozwolić.
- Skończyliście już? - słyszę za sobą tak dobrze znany mi już, niski głos. - W takim razie do klasy, ale już! - wrzeszczy wściekle.
- Profesorze, złość piękności szkodzi. - rzucam prześmiewczym tonem, przez co o mały włos nie dostaję od niego z pięści. Nietoperz i tak już dużo wytrzymał. Wchodzimy do klasy na najcudowniejszą lekcję, jaka tylko istnieje - eliksiry. Snape staje na środku klasy i uśmiecha się w ten jedyny, dziwny sposób. Będzie źle. On coś knuje.
- Dziś trochę zmienimy wasze miejsca. - patrzy na mnie i zapewne na blondyna. Nie, błagam na wszystko nie! Ja tego nie wytrzymam i obleję go czymś!
- Więc tak... Parkinson i Granger, Weasley i Zabini... wy dwaj... zostańcie razem... Moore i Adams... Williams, Scott... Smith i może... Finnigan... - moi przyjaciele posyłają sobie porozumiewawcze spojrzenia. Oni nie trafili tak całkiem źle, choć muszą się bratać z watahą Malfoy'a, ale dla mnie już widzę jak to się skończy. - Och, a wy zostaliście ostatni... No, to będziecie razem.
- O nie! Ja z nim nie będę! - wybucham głośno.
- Ja z nim też nie! - dołącza do mnie blondyn.
- Wiecie, jakoś średnio mnie to obchodzi. W tej chwili! - rzucam na niego wściekłe spojrzenie, na co odpowiada mi tym samym. W sumie, to może być nawet ciekawe tak go oblać czymś przyjemnym inaczej. Z wciąż wkurzoną miną niechętnie wstaję i kieruję się w jego stronę. Zajmuję miejsce jak najdalej to możliwe.
- I ma być spokój, jasne? - spogląda na nas znacząco. Przecież ja zawsze jestem grzeczny... gdy w pobliżu nie ma tego gada. Już ja mu pokaże, jaki jestem grzeczny. - Dziś zajmiemy się przygotowaniem... - właśnie tyle zajmuje mi przestanie słuchania starego zgreda. Nie obchodzi mnie co ma do powiedzenia, na temat jakiejś tam herbatki, czy innego naparu, bo niby do czego mi się ma to przydać? Ale nic lepszego nie mam do roboty, więc staram się słuchać. Opowiada coś o jakimś dziwnym eliksirze na rany czy coś.
- Książki strona 164 i pod koniec lekcji chce mieć gotowy.
Draco otwiera książkę i zaczyna wrzucać coś do kociołka i mieszać raz w prawo, raz w lewo, potem znowu coś wrzuca i miesza, a ja zaczynam zastanawiać się czym by go tu oblać. To zielone wygląda całkiem nieźle, a jeszcze lepiej wyglądałoby na jego nieskazitelnie białej koszuli... Sięgam po butelkę, czego nawet nie zauważa, w takim jest amoku. Udaję, że chcę dodać to do eliksiru, ale on szybko odtrąca moją rękę co wykorzystuję i wylewam zawartość na niego.
- Potter, co ty do kurwy nędzy wyprawiasz?!
- Spokój powiedziałem, spokój!
- Tym razem to nie moja wina.
- Koniec lekcji, ale wy dwaj zostajecie. - no wspaniale. Nie dość, że mam z nim siedzieć, to jeszcze pewnie szlaban dostanę. Musiał tak się drzeć?
- Widzę, że do was po ludzki nie dociera, a więc powiem inaczej. Co wy do chuja robicie?! Raz nie możecie się zachować?Skoro tak nie rozumiecie, może jak wyczyścicie wszystkie ławki, wam przejdzie.
- Ale...?!
- Na błysk. - mówi, po czym zostawia nas w klasie samych.
- Potter, ty delku! - wrzeszczy na mnie z mety Malfoy.
- To samo mogę o tobie powiedzieć.
- Nie sądziłem, że jesteś aż takim durniem...
- Mów za siebie, idioto.
- Nawet nie zaczynaj, bo źle się to dla ciebie skończy.
- A co pobijesz mnie?
- Kurwa Potter, ty jebany debilu, nie możesz chociaż raz przestać?
- Czyli teraz będziesz rzucał wyzwiskami? Dojrzale.
- Yyyyh. Zamknij się już, Potter i rusz dupę. - co prawda, mam teraz roboty na nie wiadomo ile godzin, ale było warto. Niech się uczy, że ze mną nie wygra.

Fixed relation [DRARRY]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz