Nie zostawiaj mnie

5.2K 459 81
                                    

Harry:
- Harry?
- Hmm?
- Masz coś na policzku.  - podnoszę rękę do twarzy i lekko ją przecieram.
- Już? - blondyn przecząco kręci głową. Ponownie przejeżdżam po policzku, ale zdecydowanie mocniej.
- Już?
- Poczekaj. - unosi dłoń i zbliża ją do mojej twarzy, której delikatnie dotyka tuż obok kącika ust, co powoduje, że przebiega mnie przyjemny dreszcz.
- Już. - uśmiecha się słodko, ukazując przy tym śnieżnobiałe zęby.
- Dzięki. - odwracam się ponownie w stronę przyjaciół i rejestruję ich zdziwione miny. W sumie nawet nie sądziłem, że tak dobrze się ze sobą dogadają. Co prawda, na początku ciskali w siebie zdolnymi zabić spojrzeniami, ale jad jednego węża drugiemu nic nie zrobi. Potem... jakoś się im znudziło i tak już zostało. Może się nie kochają, ale normalnie rozmawiają, a przynajmniej w mojej i Draco obecności. Ale tak zgodnych jak teraz nigdy ich nie widziałem. Na każdej z sześciu twarzy widać to samo. Jakby wszyscy nagle wpadli na szybę.
- A wam co? - każdy z nich otwiera usta jakby chciał coś powiedzieć, ale kończy się jakimiś westchnieniami.
- Harry... musimy ten... no... chodź! - miota się Eric.  Unoszę powieki wysoko, patrząc na niego pytająco.
- Właśnie Draco... my... tam... no... chodź! - rozkazuje Pansy. Coś tu kurwa nie gra. Albo oni znowu coś wymyślili, albo ja jestem jakiś zjebany i nie rozumiem. Nim jednak jestem w stanie coś powiedzieć, zostaję wyciągnięty za rękaw z Wielkiej Sali. Potem jednak chłopaki nie puszczają mnie, ale ciągną dalej.
- Mogę wiedzieć co się wam dzieje?
- O tym właśnie idziemy porozmawiać. - rzuca Tessa. Ciągną mnie, bo im coś się dzieje, ciekawe... No ale cóż mi zostało, jak po prostu z nimi iść? Poza tym nie mają chyba zamiaru mnie zabić. Chyba. Wciągają mnie do Pokoju Wspólnego z taką prędkością, że niemal wpadam w ścianę.
- Siad! - wskazuje na kanapę niebieskooka. Posłusznie zajmuję miejsce, będąc nieco zdezorientowany przez tę sytuację. Oni nigdy się tak nie zachowywali. Czy ja im coś zrobiłem, bo jakoś mi się nie wydaje.
- Mogę wiedzieć, o co wam kurwa chodzi?
- Ty chyba żartujesz... Kiedy zamierzałeś nam powiedzieć?
- Powiedzieć co?
- Harry, nie udawaj idioty. Przecież widzimy. - podsumowuje Eric. Wszystko fajnie i w ogóle, ale ja nadal nie mam pojęcia o co im chodzi.
- Widzicie co?
- Masz zamiar udawać, że nic się nie stało?
- A co się stało?
- Nie denerwuj mnie! - wybucha nagle blondynka. Czasem zastanawiam się, czy ona przypadkiem nie jest w ciąży, bo zachowuje się jak kilka osób zamkniętych w jednym ciele.
- Tess, spokojnie. - uspokaja ją Tom. On ją uspokaja?! On się z nią zgadza?! Ja się pytam co się stało, że ci dwaj się ze sobą zgadzają?! To jest co najmniej zjawisko paranormalne.
- Kiedy zamierzałeś nam powiedzieć?
- Ale o czym?!
- O Malfoy'u idioto!
- Powiedziałem wam wszystko. Co jeszcze miałbym wam mówić?
- Wszystko? - dlaczego oni zachowują się jakby byli głusi?! No może nie dokładnie wszystko im powiedziałem, ale są rzeczy o których wiedzieć nie muszą. Poza tym to nic istotnego.
- Dziewczyny, my z nim pogadamy.
- Tylko nie zróbcie mu krzywdy. - odzywa się wreszcie Bella, ze stoickim spokojem. Ona zawsze, bez względu na sytuację jest spokojna. Albo jest świetnym aktorem, bo jej wkurzonej nie widziałem jeszcze nigdy, nie to co, na przykład Tessy. Dziewczyny udają się prawdopodobnie do swojego dormitorium, a chłopaki siadają obok mnie.
- Błagam powiedzcie mi o co wam chodzi, bo nic z tego nie rozumiem.
- O Malfoy'a.
- No i co?
- Harry, ty tak serio? Masz zamiar nas w nieskończoność okłamywać? Nas? Dziewczynom możesz kit wciskać, ale my...
- Eric, on chyba dalej nie rozumie.
- Dobra, powiem prosto z mostu: od kiedy jesteście razem? - niemal krztuszę się własnym oddechem.
- C...co?! - mówię, kaszląc.
- To co słyszałeś. Harry daj spokój, nam możesz powiedzieć. My mamy...- gustowne chrząknięcie i wzrok  Erica mówiący: Zamknij się, przerywają wypowiedź bruneta. Oni pomyśleli, że ja...? Wybucham głośnym śmiechem, bo chyba tylko to jest tu odpowiednim wyjściem. Ja z Draco? Dobre.
- No i co się śmiejesz? - syczy blondyn.
- Ja z Draco? - nadal śmieję się w najlepsze.
- A nie?
- Chyba was coś boli. 
- Eric, chyba musimy mu coś wyjaśnić.
- Chyba musimy.
- Harry... my rozumiemy, że to może być dla ciebie trudne, ale...
- Ale taka jest prawa.
- Chłopaki, bardzo was lubię, ale idźcie się czegoś napić, bo pierdolicie od rzeczy.
- Dobra, to może inaczej. - wymieniają porozumiewawcze spojrzenia.
- Lubisz go?
- No, ale to nie znaczy, że od razu jestem gejem.
- Nie znaczy, ale idźmy dalej. Przez trzy miesiące byliście "razem". - ostatnim słowie unosi ręce na znak cudzysłowu. 
- Co się stało, że zacząłeś go lubić.
- Zwyczajnie nie opłacało mi się po nim wrzeszczeć, bo nie mogłem tak po prostu trzasnąć drzwiami i wyjść.
- Ach tak. A dlaczego go lubisz?
-Mogłeś się zwyczajnie nie odzywać, a jednak...
- Lubię go, bo... bo... - sam nie wiem, co mam powiedzieć. Lubię go tak po prostu, a nie z jakiegoś konkretnego powodu.
- To może inaczej. Co w nim lubisz? - tutaj już będzie prościej, ale chyba byłoby łatwiej zacząć od tego, czego w nim nie lubię.
- Lubię jego uśmiech, ale ten prawdziwy, nie wredny... Lubię jego idealnie szare oczy, jego perfekcyjnie ułożone włosy, chociaż rano, gdy są trochę rozczochrane, wygląda jeszcze lepiej... Lubię, jak się na mnie wkurza, bo wygląda wtedy komicznie... Lubię jak się śmieje... Lubię jak po mnie wrzeszczy i wyzywa od największych gamoni... Lubię się z nim uczyć i robić cokolwiek innego... Lubię budzić się rano widząc jego bladą, ale jakże idealną twarz... Lubię, jak pachną jego poduszki...
- Czyli właściwie wszytko w nim lubisz?
- Mhm. - przytakuję odruchowo, lecz po chwili orientuję się co właśnie powiedziałem i jak to musiało zabrzmieć. Odwracam się lekko, aby spojrzeć na moich przyjaciół i widzę dwa wielkie banany na ich twarzach.
- Ale nic do niego nie czuję.
- Tak, tak. Czyli podsumujmy. Lubisz w nim dosłownie wszystko, mieszkacie razem, a z tego co słyszałem także śpicie, ale nic do niego nie czujesz?
- Dokładnie.
- Ja też nic do ciebie nie czuję. - szepcze Eric do Toma i delikatnie całuje jego policzek, na co ten drugi jeszcze bardziej się uśmiecha. Ten mu powiedział, że nic do niego nie czuje, a ten drugi się cieszy. A poza tym wszyscy zdrowi?
- A wy? Jak długo zamierzacie to jeszcze ukrywać?
- A myślisz, jak Tess zareaguje?
- Powinna się cieszyć z waszego szczęścia, tak jak ja. A teraz mogę już iść, bo nie chcę być świadkiem jakiejś sceny? - wstaję z kanapy i już mam zamia odchodzić, ale zatrzymuje mnie głos blondyna.
- Jakbyś przypadkiem zmienił zdanie... To przyjdź nam powiedzieć. 
- Dobrze. - opuszczam ich ze śmiechem.

***
- O co cię męczyli?
- No nie wpadniesz na to.
- Twoi też robią z ciebie geja?
- Nie żartuj! Co oni się zmówili czy jak?
- Nie mam pojęcia. Przestaliśmy się kłócić, to robią z nas gejów. Następne może jednorożce?
- W sumie to tobie niezbyt daleko.
- Czy ty sugerujesz, że wyglądam jak koń?
- Ja? W życiu.
- Masz szczęście. - zaczynam się cicho śmiać, na co od razu dostaję łokciem w żebra. Jakie to to wrażliwe, no nie mogę.
- Rób co chcesz, ale ja mam dość. Idę spać. - ziewam przeciągle. Jestem wykończony całym dniem, jeszcze ta durna rozmowa... Nie mam nic przeciwko gejom, ale ja i Draco? Nie, nie i jeszcze raz nie! Kładę się i szczelinie zakrywam kołdrą, bo jak na wiosnę, jest dosyć zimno, chociaż w sumie w lochach jest tak zawsze. Jedyna wada spania samemu - nikt mi nie robi za kaloryfer.
- Dobranoc.
- Dobranoc. - odpowiadam i zamykam oczy, aby odpłynąć.
Budzi mnie przeraźliwy grzmot. Rzucam błagalne spojrzenie w stronę okna, ale natura nie jest dla mnie przychylna. Na zewnątrz szaleje burza. Pioruny co chwila rozdzierają niebo, a grzmoty są tak głośnie, że niemal czuć, jak zamek się porusza. Nienawidzę burzy! Te grzmoty i błyskawice to jedyna rzecz jaką pamiętam z tej nocy, kiedy zginęli moi rodzice. Nie mam pojęcia jak to się stało, że to zapamiętałem. W końcu byłem bardzo mały. Jednak aż po dziś dzień jest to jeden z moich najgorszych koszmarów. Boję się jej jak niczego innego. Zakrywam głowę kołdrą, żeby chociaż nie widzieć uderzających w ziemię piorunów, jednak nadal je słyszę. Nic nie daje powtarzanie sobie, że nic mi nie będzie, że przecież to tylko wyładowania, a ja jestem bezpieczny... Zaczynam się niekontrolowanie trząść, jakby z zimna. Łzy cisną mi się do oczu, a ja nie jestem w stanie ich powstrzymać. Zwijam się w kulkę i zaciskam mocno pięści, błagając żeby ten koszmar skończył się jak najszybciej. Ale moje pieprzone szczęście nigdy mi na to nie pozwoli. Grzmoty stają się coraz głośniejsze, a błyskawice tak bardzo rozświetlają niebo, że nawet zaciśnięte powieki nie zatrzymują ich przed dotarciem do oczu. Ogarnia mnie tak okropne uczucie, taka rozpacz, że mogę tylko cicho płakać.
Nagle czuję, że mój materac się ugina. Ktoś kładzie się obok mnie, po chwili mocno mnie przytulając. Nie muszę nawet myśleć, żeby wiedzieć, że to stalowooki blondyn. Wtulam się w niego, chowając głowę w zagłębieniu jego szyi. Chłopak zaczyna delikatnie przeczesywać moje włosy, nadal mocno mnie trzymając, jakbym się bał, że ucieknę. Rozlega się kolejny grzmot, na co mocno zaciskam pięści na jego koszulce.
- Csii... jestem tu. - szepcze cicho i całuje mnie we włosy. - Postaraj się nie myśleć o tej burzy. - dodaje jeszcze. Wie doskonale jak się jej boję. Kiedyś wyśmiewał mnie przez to i musiałem się zamykać w pokoju. Jak mam nie myśleć? Czy on się nigdy nie bał niczego? Może się nie bał. W końcu to on jest tym idealnym nie ja. Spokojnie, Harry, oddychaj. Biorę głęboki wdech i od razu czuję ten jakże przyjemny zapach. Pachnie jak lilie, które zawsze rosły w ogrodzie przy Malfoy Manor, ale także jak mroźne powietrze, jednak wcale nie jest zimny. Zwłaszcza, gdy tak mocno mnie obejmuje, czuję ciepło jakie od niego bije. Nadal przeczesuje moje włosy palcami. Moje serce powoli zwalnia rytm, który nawet nie wiedzieć kiedy stał się tak szybki, a oddech uspokaja się. Nawałnica także słabnie, bo już nie słychać jej tak bardzo. Zdecydowanie już mi lepiej. Mocny uścisk słabnie na sile.
- Śpij. - szepcze.
- Nie zostawiaj mnie.
- Nie mam takiego zamiaru. - uspokaja mnie. Nie chcę, żeby sobie szedł. Tak jest mi dobrze. Kiedy on jest tak blisko, czuję się bezpiecznie. Czuję się tak, jakby... Zaraz, co? Harry myśl! Lubię w nim wszystko - to prawda, ale on po prostu jest idealny i to wszystko. Ale co my teraz robimy? I mnie się to podoba. Co więcej, ja nie chcę, żeby to się skończyło. Zdecydowanie bardziej wolę spać z nim, niż sam. Spokoje już serce ponownie zaczyna się miotać w mojej piersi. Nie lubię kiedy jest smutny, a kiedy w Święta zobaczyłem jak płacze zabolało mnie to nawet bardzo. Nie chciałem, żeby płakał. Tak bardzo tego nie chciałem. Zdecydowanie bardziej wolę, gdy się śmieje. Ma piękny uśmiech. Ideał. Ideał... dla mnie? On dla mnie jest idealny, dla nikogo innego. Ja... nie! Przecież to nie...! Ale jest. Ja się... w nim zakochałem. Jak mogłem tego nie widzieć tak długo? Jak mogłem być tak ślepy, żeby nie zauważyć, że... Ale nie jestem gejem. Draco jest takim szczególnym przypadkiem, który mi się podoba. On mi się podoba... Na samą myśl, że miałbym pocałować Erica albo Toma... co ja pierdolę?! A pocałować Draco? Nie! Ja mam coś z mózgiem! Nie, nie i nie! To wszystko przez ta jebaną burzę! Nie myślę! Po prostu się do niego przyzwyczaiłem, dlatego to wszytko jest dla mnie normalne, a inni dopatrują się w tym jakichś miłości. Ja lubię dziewczyny, on z resztą też. Spać, Potter, bo kurwa za chwile jeszcze coś sobie wymyślisz!

____________
Cóż... Powinno się wam spodobać. Czekam na opinie. Niedawno było 700 wyświetleń i 150 gwiazdek, a teraz już 900 wyświetleń i 200 gwiazek! Bardzo wam dziękuje, oczywiście za komy też! Do następnego! 😁

Fixed relation [DRARRY]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz