Harry:
Zaraz mnie trafi jasny szlag! Od trzech dni Malfoy nie opuszcza mnie nawet na jedną kurwa sekundę, co sprawia, że zaraz oszaleję. Jeszcze najlepiej jest, kiedy śpi, bo wtedy przynajmniej nie gada. W życiu nie powiedziałbym, że śpiąca fretka to taki wspaniały widok. Jeśli to jakoś przeżyję, Snape będzie błagał o wybaczenie. Nie daruję mu tego! Ale ja tak już dłużej po prostu nie mogę. Teraz, kiedy ten debil jeszcze śpi, zastanawiam się jak uczynić to trochę bardziej znośnym. Gdybym tak bardzo go nie nienawidził... Do czego to doszło, że ja z nim w jednym łóżku?!
- Wiem, że jestem piękny, ale gapisz się na mnie jak jakiś psychol. - no to się zaczyna. Krew od razu zaczyna się we mnie gotować.
- Nie Malfoy, zamknij się. Jeśli ci życie miłe, zamknij się... - mówię bliski wybuchu. Jeszcze w życiu nie byłem na niego tak wkurwiony. Sam fakt, że mruga doprowadza mnie do szału.
- Potter?
- Czego?
- Obydwaj mamy się serdecznie dosyć...
- No co ty nie powiesz...
- Zanim będziesz chciał mnie zabić, posłuchaj. - chcę cię zabić od kilku dni, durniu!
- Będę z tobą szczery, chyba pierwszy raz w życiu. Jeśli tak dalej pójdzie to jedno z nas zginie, bo albo ja zabiję cię, albo sądząc po twoim wzroku ty zabijesz mnie.
- Jakbym tego nie wiedział...
- Przestańmy sobie skakać do gardeł, bo mam już tego dość.
- A potrafisz?
- Jeśli ty potrafisz, mnie nie sprawi to problemu.
- Miałeś nie zaczynać!
- Chyba nie myślałeś idioto, że będę dla ciebie miły.
- Zamknij się, głupku i chodź. Dzisiaj ja pierwszy.
- Słuchaj, jesteśmy jebanymi czarodziejami, a nie potrafimy sobie drugiego prysznica wyczarować.
- Nie wiem jak ty, ale ja potrafię. - czy on musi to wciąż robić? Jak mam się na niego nie wnerwiać, kiedy sarkazm to jego drugie, a może nawet pierwsze imię. - wchodzi do łazienki i machając kilka razy różdżką wyczarowuje... jebaną, pozłacaną wannę... pieprzony arystokrata.
- Musiałeś?
- Tak, wolno mi.
- Arystokracja jebana... - syczę cicho, ale on oczywiście musi słyszeć.
- Wychowali cię ci sami ludzie, co mnie.
- Ale tylko w twoich żyłach płynie ta... ta...
- Nie kończ, bo cię utopię. - będzie mi jeszcze rozkazywał! No nie! Zaraz zobaczymy, kto tu kogo utopi! Bez chwili zawahanie rzucam się na niego, co sprawia, że razem lądujemy w wannie pełnej wody. Od razu zaczynamy się szamotać pod wodą, nie zwracając uwagi na brak powietrza. Jednak, gdy okazuje się, że jest nam ono konieczne wynurzamy się.
- Jeśli chciałeś taką samą trzeba było sobie wyczarować, a nie ładować mi się tutaj. Jak dziecko... - kiwa rozczarowany głową, a mnie o mały włos nie trafia jasny szlag.
- Wyłaź, z tej wanny, już czysty jesteś. - mówię wychodząc z wody. Nie za bardzo zwracając na niego uwagę zaczynam ściągać z siebie przemoczone ubranie. Gdy wreszcie jestem ponownie suchy, zauważam, że on jakimś dziwnym sposobem też zdążył się przebrać. Bez słowa ruszamy do drzwi. Wychodzimy z dormitorium i gdy znajdujemy się w pokoju wspólnym dopadają nas dwie grupy: mnie - Tess, Bella, Eric i Tom, a jego - Parkinson, Zabini i chyba ktoś jeszcze, ale średnio mnie to interesuje.
- Żyjesz? - pyta prześmiewczym tonem Tom.
- Bardzo śmieszne. - rzucam mu wściekłe spojrzenie. Wtem przypominam sobie ten wieczór, kiedy to nakryłem go razem z Ericiem. Ciekaw jestem czy powiedział dziewczynom? Teraz spędzamy ze sobą znacznie mniej czasu, bo po prostu moi przyjaciele nie znoszą Malfoy'a i jego gromadki tak samo jak ja. Jedyne co, to posiłki, a reszta tylko ta białogłowa kanalia.
- Szczerze ci nie zazdroszczę. - mówi Tessa, jakby z żalem w głosie. Ona i żal? Coś tu chyba nie gra. Może wyobraziła sobie co musiała by znosić i zrobiło się jej mnie żal.
- Ile to jeszcze potrwa?
- Sam chciałbym wiedzieć...
- Po prostu musicie przestać być takimi dziećmi...
- Tess, czy ty jesteś normalna?! Jak mam przestać, kiedy ten debil...
- Potter, ja nadal tutaj jestem i wszystko dokładnie słyszę...
- I bardzo cholera dobrze!
- Chcesz znowu spać na podłodze?! - moi, ale i jego przyjaciele stają jak wryci. Malfoy... Jak to kurwa zabrzmiało?!
- My już pójdziemy... - łapię go mocno za ramię, przez co od razu zaczyna się wyrywać.
- Może bez takich szczegółów? - mówię, gdy jesteśmy już za drzwiami.
- Fakt, to nie był zbyt dobry pomysł...
- Niemożliwe! Ty się ze mną zgadzasz!
- Nie przyzwyczajaj się Potter. A teraz rusz się, bo głodny jestem.- z krzywym uśmieszkiem ruszam przed siebie, kierując się do Wielkiej Sali. Gdy wchodzimy rozmowy nagle cichną. Oni jeszcze nie wiedzą, co ten stary zgred nam zrobił,a le to akurat dobrze. Niech sobie myślą, że teraz jesteśmy jebanymi przyjaciółmi. Ja i Malfoy przyjaciółmi? Śmieszne. Prędzej świat się skończy, niż my zaczniemy się lubić. Ciągnę chłopaka do stołu, choć on starta się stawić opór.
- Czemu tutaj?
- Bo to moje miejsce?
- A moje jest tam i co?
- I nic, siedzimy tutaj i nie kłóć się, bo nie wygrasz. - słyszę głośnie westchnięcie, na co uśmiecham się, ale po chwili wyraz mojej twarzy wraca do normy. Ustąpił mi... Cudownie uczucie... Jedna kłótnia mniej... Siadamy na miejscach, oczywiście najdalej od siebie jak to tylko możliwe.
- Jaki mamy dzisiaj lekcje? - pytam badając widelcem chyba-owsiankę.
- Zaklęcia, Transmutację i Zielarstwo, a co?
- Zastanawiam się, jak bardzo będę się nudził.
- Gdybyś się czasem pouczył nie zaszkodziłoby...
- Nie muszę... Podczas spania na lekcji wszystko jakoś samo wchodzi mi do głowy...
- Jasne, gdyby nie ta twoja Tessa, mówiłbyś inaczej.
- Co? Chyba sobie żartujesz?
- Tak? To powiedz mi, co to jest Asfodelus i do czego się go używa? - szlag. Nie mam pojęcia co to za zielsko. Tessa na pewno by... On ma rację, że nic nie umiem. - Nie wiesz. Znasz więcej klątw, niż cały siódmy rok razem wzięty, ale tego nie wiesz. A Asfodelus, to taki kwiatek, a dokładniej roślina z rodziny liliowatych, której używa się do produkcji wywaru Żywej Śmierci i eliksiry Wiggenowego, a to akurat powinieneś wiedzieć, bo jak go robiliśmy wylałeś na mnie śluz gumochłona. - on to pamięta? Faktycznie było coś o jakimś eliksirze, na rany czy jakoś tak.
- Na rany?
- Co na rany?
- Ten cały Wiggenowy.
- Czyli jednak coś tam wiesz... Jakbyś się tak pouczył może coś by z ciebie było...
- A ty zawsze swoje...
- Brawo Potter, nawet na mnie nie nawrzeszczałeś za obrażanie cię. - ja co?
- Ty padalcu jeden! - czarnowłosy wybucha śmiechem chyba po raz pierwszy w mojej obecności.
- Zamknij się, kanalio.
CZYTASZ
Fixed relation [DRARRY]
Fiksi PenggemarLudzie nastawieni przeciw sobie już w dzieciństwie do końca muszą się nienawidzić, bo tak ma być. Ale w pewnym momencie okazuje się, że tak naprawdę łączy ich zupełnie coś innego. Czy przyzwyczajenie wygra z przeznaczeniem? Zobaczcie sami. Od raz...