Draco:
Kiedy się budzę, chłopak jeszcze śpi, nadal mocno we mnie wtulony. Wczoraj, gdy tylko usłyszałem jego cichy płacz, wyskoczyłem z łóżka jak petarda. Nie mogłem znieść myśli, że płacze, a co dopiero spokojnie spać. Nie wiem, czy dobrze zrobiłem, ale płakać przestał. Jak był mały zawsze panicznie bał się burzy. Kiedy byliśmy bardzo małymi dziećmi nawet ze mną wtedy spał, a potem... Wszyscy wiemy co się stało. Wykorzystywałem jego strach, żeby go ośmieszyć, czego teraz żałuję. Wtem czarnowłosy zaczyna się lekko ruszać, co znaczy, że się budzi. Puszczam go, żeby mógł wstać, ale jakoś nie za bardzo mu się do tego śpieszy. Chyba jeszcze nie całkiem wrócił do rzeczywistości. Oczy nadal ma zamknięte, ale lekko się uśmiecha. Pewnie śni mu się coś miłego. Po chwili jednak otwiera swoje zabójczo zielone oczy i patrzy na mnie, jakby chciał coś powiedzieć.
- Cześć. - zaczynam, a kąciki moich ust same drgają ku górze.
- Cześć. - odpowiada nieco zachrypniętym przez sen głosem.
- Jak ci się spało?
- Dobrze, bardzo dobrze... ale nie musiałeś.
- Co nie musiałem?
- Przychodzić.
- Myślisz, że zrobiłem to dla ciebie? - mówię, udając obrażoną księżniczkę. - Nie mogłem przez ciebie spać, więc postanowiłem cię uciszyć.
- W takim razie nie dziękuję. - odpowiada tak samo "obrażonym" tonem. W sumie nawet nie musiałem kłamać. Nie mogłem spać, słysząc jego płacz.
- Poza tym było mi zimno, a ty robisz za dobry kaloryfer... - w mgnieniu oka jasna twarz nabiera wesołego wyrazu. To też nie było kłamstwo. Po tym jak spałem z Harrym, samemu było mi zwyczajnie zimno.
- A ty za dobrą poduszkę...
- Ja zawsze robię dobrze... - prycham na co chłopak wybucha głośnym śmiechem. Oczywiście dopiero po chwili orientuję się, co właśnie powiedziałem i sam zaczynam się śmiać.
- Śmiałbym powątpiewać...
- W Malfoy'a wątpisz? Tak? A ty kto niby jesteś, Potter?
- Potter? - nawet z mojej próby bycia wrednym przy nim nic nie wychodzi, bo już wyszedłem na idiotę.
- Och zamknij się już. Idę pod prysznic. - wstaję, obdarzając go groźnym spojrzeniem.
- Nie! Ja pierwszy!
- Nie ma takiej opcji!
- Żebyś ty szedł pierwszy! - o nie! Nie dam mu za wygraną! Wpadam szybko do pomieszczenia, chcąc zatrzasnąć drzwi, ale on jest szybszy i zanim one są w stanie się zamknąć, chłopak już jest w środku.
- No i co?
- Nic.
- Będziesz tak stał?
- Wręcz przeciwnie.
- Dobra. - tak chce, to proszę bardzo. W sumie ile ja już razy byłem z nim w łazience i jakoś przeżyłem. Ten tysiąc pierwszy raz jakiejś wielkiej różnicy mi nie zrobi. Szybkim ruchem zdejmuję z siebie koszulkę, co wywołuje nie małe zdziwienie u zielkoookiego.
- Tak, piękny jestem.
- Chyba w snach.
- Sam powiedziałeś, że jestem idealny, więc się nie wyprzesz.
- Idealny możesz sobie być, a piękne to są kwiatki.
- Ktoś tu kwiatki lubi...? - unoszę brwi, głupio się uśmiechając.
- Utopił cię ktoś kiedyś?
- Prawie. - w lot przypominam sobie tą akcję, w zimie. To było zdecydowanie chore zagranie, ale zdążyłem już na tyle poznać przyjaciół Harry'ego, żeby wiedzieć, że są do wszystkiego zdolni, a Tessa to już w szczególności.
- Nie chciałem...
- Daj spokój, przecież żyję.
- Dobrze, że żyjesz. - wraz z jego słowami robi mi się jakoś cieplej. Uśmiech sam pcha mi się na usta, a serce zaczyna szybciej bić. Nie powiedział nic szczególnego, a sprawił, że czuję się... dziwnie, ale to wcale nie znaczy, że źle, w wręcz przeciwnie.***
Idę o biblioteki, gdzie umówiłem się z chłopakiem. Mamy pojutrze sprawdzian z eliksirów, a ten matoł nadal nic nie umie, ale sam nawet książki nie otworzy. Skąd niby może wiedzieć, że sam się nie nauczy, skoro nigdy nie próbował. Znalazł się Ślizgon o siedmiu boleści, który tylko kombinuje jak zrobić, żeby się nie narobić. To że akurat nie mam co robić, a sam miałem się trochę pouczyć nie ma tu nic do rzeczy. On ewidentnie mnie wykorzystuje. Tak sobie to zaplanował... Zaprzyjaźnić się, żeby wykorzystać. Plan godny... nawet mnie. Tylko dlaczego sam na to nie wpadłem? Ach tak, bo jego nie da się w pożyteczny sposób wykorzystać, bo chyba że jako kaloryfer, albo worek treningowy. Choć co do tego drugiego nie byłbym taki pewien, bo on lubi oddawać i to dosyć mocno.
Wreszcie ocieram do celu. Wchodzę pewnym krokiem rozglądając się za czarną czupryną. Dostrzegam go niemal na samym końcu pomieszczenia, siedzącego przy stole. Ruszam w jego kierunku, gdy zauważam kręcącą się obok niego Bellę. Zapewne Tessa zaraz wyskoczy zza regałów, a za nią niebieskooki blondyn i czarnooki brunet. Jednak nie ostrzegam ich nigdzie. Dziwne. Jeszcze nigdy nie widziałem, żeby przyjaciółka Harry'ego chodziła gdzieś bez reszty, a już szczególnie bez tej diablicy. Siada obok chłopaka, jakoś za blisko. Przyśpieszam nieco kroku, lecz po chwili na widok jaki mam przed oczami staję jak spetryfikowany. Brunetka nagle łapie zielonookiego za podbródek i łączy ich usta w pocałunku. Nagle coś się we mnie łamie. Odwracam się na pięcie i wybiegam z pomieszczenia, ciągle mając przed oczami ten sam obraz. Po chwili, gdy pierwszy szok mija, do głosu dochodzi wściekłość. Jestem tak wściekły na tą rudą dziwkę, że gdyby teraz stanęła mi na drodze udusiłbym ją gołymi rękami. Zaciskam mocno pięści i kieruję się z powrotem do dormitorium. Wpadam do pokoju wspólnego, niemal przewracając jakiegoś chłopaka z trzeciego roku. Mam ochotę coś rozpierdolić. Rozjebać tak, żeby nie został po tym ślad.
- Draco, wszystko ok? - dobiega do mnie głos przyjaciela.
- Tak, a kurwa nie widać?! - syczę wściele, obdarowując go najbardziej jadowitym spojrzeniem, jakie tylko posiadam.
- Co się stało?
- Nic.
- Draco...
- Poradzę sobie. - kończę i wchodzę do siebie. Zatrzaskuję z impetem drzwi i omiatam pokój wzrokiem. Bez chwili zastanowienia pochodzę do, nie swojego oczywiście, biurka i zaczynam ciskać wszystkimi szklanymi przedmiotami o podłogę. Rozsypują się w drobny mak, a ja powoli zaczynam czuć się lepiej. Gdy wszystko, co tylko mogłem mu rozwalić, jest zniszczone siadam pod ścianę, patrząc na moje dzieło. Jeszcze ta dziwka musi ponieść karę. Uśmiecham się pod nosem na samą myśl, jak pięknie będzie patrzeć na przerażenie w jej oczach. Szybko podnoszę się z miejsca i wychodzę z komnaty. Siadam na obitej w skórę kanapie, zacierając ręce. Przecież w końcu ona tu wróci, a wtedy ja będę na nią czekał. Istotnie, nie muszę czekać długo. Już po chwili kamienne bloki ustępują i w drzwiach staje brunetka. Na moje szczęście, a jej nie koniecznie, jesteśmy sami. Szybkim ruchem wyciągam różdżkę i celuję w dziewczynę.
- Imperio! - nie będę teraz nic robił, bo jeszcze ktoś tu wejdzie i skończy się u dyrektora.
- Za pięć minut wyjdź stąd i przejdź sto kroków w prawo, po czym skręć w korytarz. - mówię do patrzącej na mnie nieobecnym wzrokiem dziewczyny i mijając ją, wychodzę. To sobie porozmawiamy, ale bez żadnych świadków.
Na korytarzu jest ciemno, jak jeszcze nigdy dotąd. Może tylko mi się wydaje, bo rzadko łażę w nocy po lochach, ale takich ciemności chyba jeszcze nie widziałem. Marsz nie trwa długo i jestem na miejscu. Opieram się plecami o ścianę, oczekując przybycia mojej ofiary. Minuty mijają błyskawicznie i dziewczyna pojawia się obok mnie. Zdejmuję klątwę i od razu dostrzegam błysk strachu w jej oczach. Nie wiem, czy mnie widzi, ale z pewnością nie ma pojęcia jak się tu znalazła.
- Draco, to ty?
- A co, boisz się? - syczę.
- N...nie. A powinnam?
- Posłuchaj mnie szmato jedna, jeszcze raz zbliżysz się do Harry'ego, a obiecuję ci, że gorzko tego... Nawet nie chcesz wiedzieć, co ci zrobię jeśli jeszcze raz go dotkniesz. Jasne? - mówię, przypierając ją do muru.
- T...tak.
- To dobrze, bo naprawę nie chciałbym pobrudzić sobie rąk twoją krwią. - rzucam jeszcze na koniec, żeby dobrze zapamiętała sobie moje słowa. Puszczam ją, a ona znika, jakby się teleportowała. Teraz już mogę iść spokojnie spać, bo ona raczej nie odważy się go więcej tknąć. Powolnym krokiem, z zadowoloną miną zmierzam do dormitorium. Czarnowłosego jeszcze nie ma. Pewnie się uczy... On uczy? Sam? Dobry żart. Raczej marnuje życie z Ericiem i Tomem. Nie jest jeszcze bardzo późno, ale nie mając nic lepszego do roboty postanawiam wziąć długi prysznic. Zrzucam z siebie ubranie i wchodzę pod strumień gorącej wody. Ciepło powoli zaczyna przenikać do mojego ciała, co jest jednym z przyjemniejszych uczuć. Gdy po jakichś trzydziestu minutach stwierdzam, że jestem już wystarczająco namoczony, wychodzę, obwiązując ręcznik wokół bioder. Przeczesuję mokre włosy palcami i zakładam spodnie. Już sięgam po koszulkę, kiedy słyszę trzask zamykanych drzwi.
- Malfoy! - wrzeszczy. Coś się stało, no ciekawe co? Nie czekając ani chwili dłużej, opuszczam pomieszczeni i staję tuż przed aż lekko czerwonym ze złości Potterem.
- Ty popierdolony chuju! - ciekawie się zaczyna. - Coś ty jej naopowiadał?! - już się dziwka wygadała. - Co ona ci kurwa zrobiła?! Jak mogłeś tak bez powodu doprowadzić ją do płaczu?! - no powód to ja akurat miałem. Chłopak nadal wrzeszczy jak opętany, ale jego słowa przestają do mnie docierać. Całą uwagę skupiam na jego twarzy, która teraz wyraża tak wiele emocji i na jego idealnie malinowych ustach. Dlaczego tak się wściekłem, że ona go pocałowała? Że pocałowała te usta? Jego usta? Nie kontrolując ruchów własnego ciała, zaczyna się do niego zbliżać powolnymi krokami. W trawiastych oczach błyszczy wściekłość. Lubię jego oczy. Są takie... Robię kolejny krok. Jestem coraz bliżej niego. Niemal zaczynam już czuć pomarańczowo-waniliowy zapach. Cudowny zapach, który nadal nie wywietrzał z moich poduszek. Kolejny krok. Jestem już tylko kilkanaście centymetrów od niego, ale zajęty wrzeszczeniem na mnie chłopak chyba nawet tego nie zauważa. Moje serce z każdą sekundą bije coraz szybciej, a płuca potrzebują coraz więcej tlenu. Jego usta są tak... Pochylam się do jego twarzy i łącze nasze usta w pocałunku. Przyjemny dreszcz przebiega moje ciało, a zaraz po nim rozlewa się we mnie dziwne ciepło. Mięśnie brzucha spinają mi się boleśnie, a ja przymykam oczy. Po chwili chłopak oddaje pocałunek, co jest kurwa czymś najlepszym na świecie! Ujmuję jego twarz w dłonie, jeszcze bardziej zbliżając się o niego. Delikatnie przesuwam czubkiem języka po jego dolnej wardze, na co tylko lekko rozchyla te swoje idealnie ciepłe i miękkie wargi. Wsuwam język do środka i zaczynam bawić się jego. Smakuje kurwa jak niebo! Ja czuje się jak w jebanym niebie! Po chwili odrywamy się od siebie, aby zaczerpnąć powietrza. Mój oddech jest jeszcze szybszy, niż wcześniej, jego z resztą chyba też. Dosłownie czuję wylewający się na moją twarz rumieniec. Stoimy tak blisko siebie, że nasze nosy niemal się stykają. Co ja zrobiłem?! Przecież on...
- Przepraszam. - szepcze, spuszczając wzrok. Lecz dzieje się coś, czego nigdy bym się nie spodziewał. Delikatna dłoń lekko unosi mój podbródek, a moje usta ponownie spotykają te idealne, lekko nabrzmiałe od wcześniejszego pocałunku. W życiu się tak nie czułem, a całowałem się naprawdę wiele razy. Łapię czarnowłosego w pasie i przyciągam do siebie. Nie chcę go wypuszczać, już nigdy. Ta chwila mogłaby trwać już wiecznie.
- Ona mnie pocałowała, nie ja ją. - szepcze cicho w moje usta, przez co znowu zaczyna boleć mnie brzuch.
- Ale tylko ja chcę móc cię całować, nikt inny. - odpowiadam także szeptem. Chłopak od razu przywiera do mnie ustami, przez co omal nie odlatuję. On tak całuje, że... To jest wręcz niemożliwe, żeby robić z drugą osobą to, co on właśnie robi ze mną. Gdy odklejamy się wreszcie od siebie, zaczynamy się śmiać. Tak zwyczajnie śmiać. Z czego, to dokładnie nie wiem. Tak po prostu.
- Wiesz, że pół nocy wmawiałem sobie, że mi się nie podobasz?
- A jest inaczej?
- Zdecydowanie inaczej, ty mój ideale. - kolejne słowa sprawiające mi niemiłosierny ból brzucha. Mój? Ideał? Czy on wie, co ze mną robi? Dlaczego tak się wkurzyłem na Bellę? Bo choć nie przyznawałem tego świadomie, zakochałem się w tym zielonookim chłopaku i byłem zwyczajnie zazdrosny. Myślę, że zakochałem się w nim już dawno, ale mój mózg jakoś nie mógł tego przyswoić. Teraz wiem, że mając go tak blisko siebie jestem i byłem najszczęśliwszym człowiekiem na tej planecie i w całym wszechświecie, tylko dopiero teraz sobie to uświadomiłem._________
To zdecydowanie powinno się wam spodobać. Czekam na opinię. Muszę, no po prostu muszę się pochwalić okrągłym tysiącem wyświetleń i prawie 250 (bez jednej) gwiazdkami! Jesteście najlepsi! Dziękuję! Do następnego!!! 😁😁
CZYTASZ
Fixed relation [DRARRY]
FanficLudzie nastawieni przeciw sobie już w dzieciństwie do końca muszą się nienawidzić, bo tak ma być. Ale w pewnym momencie okazuje się, że tak naprawdę łączy ich zupełnie coś innego. Czy przyzwyczajenie wygra z przeznaczeniem? Zobaczcie sami. Od raz...