Draco:
- Draco, problem.
- Co znowu?
- Snape idzie.
- Może nie zdążyłeś zauważyć Blaise, ale on dosyć często chodzi.
- Rozmawia z Potterem, a raczej na niego wrzeszczy.
- I dobrze.
- Nie byłabym tego taka pewna... - nim jestem w stanie spojrzeć w kierunku okularnika, Nietoperz dopada do mnie.
- Czym ja sobie na was zasłużyłem... Dziś o 19. w lochach i spróbuj tylko nie przyjść... - prycham w odpowiedzi, a czarnowłosy odchodzi. Cudownie, kolejny szlaban z jebanym Potterem, bo ja nie mam co robić. Nie rozumiem co temu zgredowi tak przeszkadza. Czy on myśli, że te jego szlabaniki nas pogodzą? Nie możliwe, żeby był aż takim durniem. Ale jeśli ten debil przestanie wreszcie skakać do mnie jak małpa, to chyba osobiście mu podziękuję.
- Po co ty go łapałeś...
- Sam zaczynam się zastanawiać co mi do łba strzeliło. - jak ja nie potrafię racjonalnie myśleć. Wszyscy to widzieli, powiedziałoby się, że to był tylko wypadek, a nikt nie mógł nic zrobić. W końcu gdyby nie ja, kanalia już by nie żyła i nie obijała mi non stop twarzy, już o psuciu krwi nie mówię. Rzucam mu wściekłe spojrzenie, na co odpowiada tym swoim absurdalnym uśmieszkiem. I ja marnuję moje cenne życie na jakiegoś niedorozwiniętego głąba... Ten świat zwariował. Jakby ten dekiel nie mógł naprzykrzać się komuś innemu. Czemu on musi być Ślizgonem? Nie mógłby tak jakimś Gryfonem zostać? W sumie to tylko tam by się nadawał, bo Krukon z reguły jest mądry, a to to nawet mózgu nie ma, a do bycia Puchonem brakuje mu... hmm... w zasadzie tam to by mógł trafić. Chociaż oni z reguły potrafią się zachować. On się nadaje na takiego głupiego czerwonego, który pierwszy pcha się we wszystko, nie myśląc przy tym ani trochę. Co on właściwie robi u nas? Tiarze chyba się coś pomyliło. Chyba, że zrobiła to specjalnie, żeby uprzykrzyć mi życie. Wredna suka... Co ja robię? Już wyzywam starą czapkę. Brawo Potter, zniszczyłeś mi psychikę.***
- Na Merlina Potter, czy ty musisz tak pieprzyć? - wybucham wściekle, bo ten debil kłóci się z McGonagall jakby wiedział cokolwiek o tym, o czym mówi. To nie on jest tutaj ten wszystko wiedzący, ale Granger, więc niech łaskawie zamknie ryj, bo ja chciałbym się czegoś może nauczyć.
- Ktoś tu chyba zazdrości? - większość klasy, a nawet Gryfoni, wybucha głośnym śmiechem. Ten tylko o jednym...
- Tobie? Chyba nie mam czego. - po raz kolejny rozlega się głośny śmiech, tylko ja i bliznowaty wbijamy w siebie wściekłe spojrzenia.
- Panie Malfoy, panie Potter, może już wystarczy tych wygłupów? A tak na marginesie Slytherin traci pięć punktów za słownictwo.
- Pani profesor, to nie jego wina. - słyszę głos Pottera. Czy on mnie broni? Co jest kurwa?
- Nie jego wina, że myśli tylko o jednym. - ach, jaki wspaniały żart. No po prostu poziom, jaki tylko on posiada.
- Ja przynajmniej myślę... - odgryzam się z lekkim uśmieszkiem.
- Będziecie cicho wreszcie? Bo jak nie, dyrektor bardzo chętnie się z wami zobaczy. - wkurza się nauczycielka.
To on non stop stara się pokazać jaki to nie jest wspaniały, nie ja. Ja tylko stwierdzam fakty, że jest głupi, beznadziejny, tępy i pieprzy bez sensu. Jak ja mam się czegoś nauczyć, kiedy cały czas muszę oglądać ten krzywy ryj, a przy tym jeszcze go słuchać? Przecież to jest po prostu niemożliwe. Przez niego nie zdam SUMów, o Owumentch już nie wspominając. W przeciwieństwie do tego cioła, ja mam jakieś aspiracje. Ale on do końca będzie klownem to w sumie nie musi się uczyć.***
Z niechętną miną kieruję się do Snape'a. Jak pomyślę, że mam tu spędzić nie wiadomo ile godzin z tym kretynem aż mnie skręca. Co prawda mieszkam z nim nie od dziś, ale w dormitorium nie muszę z nim siedzieć, bo jego zazwyczaj nie ma. Pewnie na dziwki chodzi, bo jakie inne zajęcie młotek mógłby sobie znaleźć. Szczerze powiem, że wcale mnie nie obchodzi, gdzie i z kim łazi, póki nie pokazuje mi się na oczy. Bez pukania otwieram nieco uchylone drzwi i zauważam Nietoperza ze szklanką (alkoholik) w ręce i z nogami na biurku.
- A ten drugi gdzie?
- A co mnie to obchodzi?
- Mieszkasz z nim.
- I co w związku z tym?
- Na Merlina, czy wy musicie być tak... - nie kończy, ale po jego minie widzę jak przeklina mnie w myślach. A on niby jaki jest? Jest dokładnie taki sam. Taka sama gadzina jak mój ojciec, więc niech mi teraz nie urządza scen. Skoro ma nas tak dość, to po jaka cholerę kazał nam tutaj przyjść? Mógł sobie pokrzyczeć i chyba by wystarczyło. Po chwili do komnaty wpada nikt inny jak sam okularnik, oczywiście bez zachowania jakichkolwiek zasad dobrego wychowania. W sumie to nawet ciekawe jak udało mu się wyrosnąć na takiego debila, a mi na dostojnego arystokratę. Jednak samo wychowanie nie wystarcza.
- Jest i Potter.
- Naprawdę? - zaczyna od razu, żebym cierpiał.
- No nie on też... Ja za niedługo przez was zwariuję.
- Czyżby to już nie nastąpiło... - rzuca cicho Potter, co powoduje, że nawet się uśmiecham, ale zaraz po tym ponownie poważnieję. To mu nawet wyszło, jako jedno z nielicznych.
- I przyszliśmy tutaj, żeby sobie pogadać?
- Z wami normalnie rozmawiać się nie da. - obydwaj obrzucamy się wrednym spojrzeniem, zapewne myśląc to samo o tym drugim. - I właśnie dlatego stwierdziłem, że gdy muszę spróbować czegoś innego. Widzicie tę podłogę?
- Nie kurwa, nie widzimy. - syczy sarkastycznie Potter, w chwili gdy ja chcę powiedzieć to samo. Cóż, jak widać istnieje tylko jedna odpowiedź na tak durne pytanie. Zaczynam się zastanawiać, czy jemu naprawdę coś się w głowę nie robi. Nawet go lubię, bo nie jest taki jak inni nauczyciele, choć z tymi szlabanami ostatnio już zaczyna mnie wkurzać. Nie moja wina, że bliznowaty tak działa mi na nerwy! Swoją drogą jest jeszcze gorszy niż wcześniej.
- Wspaniale, to ją sobie umyjecie.
- Ale do tego wystarczy raz machnąć różdżką. - mówię z uniesiona brwią, ponieważ czarnowłosy naprawdę robi się niedorzeczny.
- A no właśnie różdżki. - wystawia ręką. Nie mam zamiaru mu niczego oddawać i Potter najwyraźniej też. - W tej chwili, bo was wywalę, a mogę to zrobić. - nie wiem, czy mówi poważnie, ale po nim wszystkiego można się spodziewać. Niechętnie wyciągam różdżkę i podaję mu ją, a chłopak robi to samo.
- I co mamy ją lizać?
- Tylko o jednym... - chrząkam. Chłopak obdarza mnie wściekłym spojrzeniem i ponownie wraca nim na Snape'a.
- To by było zapewne ciekawe, ale nie. Tu macie szmaty i wiadro. Jak tu wrócę, ma się błyszczeć. - wychodzi z uśmiechem na twarzy, a ja słyszę tylko szeptane zaklęcie, które ma uniemożliwić nam ucieczkę.
- Szmata i wiadro... znalazł sobie zapewne jakąś mugolską karę i myśli, że jest fajnie...
- Szmata to akurat coś dla ciebie...- zaczynam się perfidnie śmiać.
- Nie zaczynaj...
- Bo co, pobijesz mnie?
- Nawet nie wiesz, jak bym chciał ci przywalić, ale w ogóle mi się to nie opłaca. - zaczyna całkiem poważnie, bez tej charakterystycznej prześmiewczej nuty w głosie. Przenoszę spojrzenie na niego, wypatrując w tym jakiegoś żartu, w jego stylu, ale niczego takiego nie znajduję.
- Jeśli ja cię uderzę, oddasz mi, a to wcale nie mi się nie podoba. Więc jak widzisz okładanie cię nie jest kompletnie w moim interesie.
- Fakt, widać. - zaczynam się lekko śmiać, patrząc na siniak jaki wczoraj mu zafundowałem. Sam jest sobie winien. Gdyby nie zaczynał, przecież bez powodu bym się na niego nie rzucał. Ja mam trochę ogłady, a poz tym jak sam to powiedział nie opłaca mi się. Czasem uda mu się mocno trafić, a to boli.
- Więc mam propozycję: nie zaczynaj, a ja też nie będę, Tylko nie myśl sobie, że dam ci spokój, albo że zacznę cię lubić, czy coś.
- Potter, ja nie jestem tobą, żeby tak myśleć. Choć w sumie nie jesteś aż takim idiotą jak sądziłem.
- Długo ci zajęło ogarnięcie tego, ale jak widać ten typ tak ma. Czyli stoi? - kiwam potakująco głową, ale mam nadzieję, że to nie kolejny z tych jego durnych żartów, bo tego pożałuje.
- Ale jeśli to kolejny twój durny...
- Czy widzisz tu kogoś, komu mógłbym tym teraz zaimponować. Mówię zupełnie poważnie, bo nie jestem jebanym masochistą.
- Brawo, nawet takie trudne słowa znasz.
- Spieprzaj. - kończy naszą, jakże miłą pogawędkę. W sumie muszę przyznać, że nie spodziewałbym się tego po nim. Myślący Potter... ciekawe. Z trudem przechodzi mi to przez myśl, ale ma racje. Moja twarz jest zbyt piękna, żeby była wciąż poobijana, chociaż z rozciętą wargą wyglądam całkiem nieźle. Jemu oczywiście to nie robi różnicy, bo nawet z wiadrem na głowie wyglądałby tak samo. Trzeba się chyba zabrać, za tą niedorzeczną sprawę, bo znając Snape'a wymyśli coś jeszcze gorszego, a ja nie mam ochoty po raz kolejny oglądać tego półgłówka. Już mam się zabierać za tę robotę, kiedy rzucam okiem na chłopaka.
- Co ty robisz? - pytam wręcz zszokowany tym , co on wyrabia. - Czy ty myślisz, że ja jestem jakąś jebana sprzątaczką i będę to robił sam?
- Ja na pewno robił tego nie będę. Ej! - wrzeszczy wściekle, kiedy mokra szmata ląduje na jego głowie.
- Co ty kurwa zrobiłeś właśnie?!
- Och, nie przejmuj się. Wyglądasz tak sam... Ej!- teraz to ja krzyczę, gdy mokra ściera uderza mnie prosto w twarz.
- Mnie tym czymś?! - teraz to się wkurwiłem. Całą koszulę będę miał przez niego mokrą. On jeszcze za to zapłaci. Niech się cieszy, że nie mam różdżki, bo inaczej byśmy rozmawiali.
- Nie przejmuj się, wyglądasz nawet lepiej. - zaczyna się śmiać, bo jeszcze bardziej podnosi mi ciśnienie. Mój wzrok pada na wiadro i od razu wredny uśmieszek wypełza tym razem na moją twarz. Korzystając z okazji, że chłopak nie zwraca na mnie uwagi podnoszę wiadro i oblewam go szybkim ruchem.
- Kurwa! - wrzeszczy głośno, wyglądając przy tym jak mokra kura. Teraz ja zaczynam się śmiać, bo jego mina w połączeniu z tą wodą jest po prostu komiczna. Szybkim ruchem podnosi się z krzesła i doskakuje do mnie. Zapewne chce mnie uderzyć, ale na woda obecna na podłodze sprawia, że leci prosto na mnie i razem lądujemy na podłodze. Dziwnym trafem obydwaj zaczynamy się śmiać, bo ta sytuacja jest co najmniej śmieszna.
- Złaź ze mnie. - zrzucam go i podnoszę się. Wyglądamy obydwaj jak dwa nieszczęścia, ale tak to już jest nas gdzieś razem zostawić.
- Ciesz się, że tu była ta woda, bo nie było by ci teraz tak wesoło. - syczy wściekle, ale jego twarz wcale nie jest wściekła.
- Tak, wmawiaj to sobie. Zapomniałeś, bez takich akcji?
- Miałeś nie zaczynać. - już mam mu coś odpowiedzieć, w stylu, że gdyby się tak nie zachowywał cała sytuacja nie miałaby miejsca, ale nagle drzwi otwierają się i staje w nich czarnowłosy profesor. W mgnieniu oka jego twarz staje się jeszcze bielsza niż zwykle, a pięści mocno zaciskają.
- Zejść mi z oczu... - zaczyna cicho i jakby do siebie. - W tej chwili! - tym razem wrzeszczy wściekle. Po chwili rzuca w nas różdżkami, które łapiemy i szybkim krokiem wychodzimy. W ciszy przemierzamy drogę do dormitorium, do którego bez żadnych wyjaśnień przyjaciołom, którzy siedzą w pokoju wspólnym, wchodzimy.
- Może da sobie wreszcie spokój z tymi szlabanami.
- Mam nadzieję, bo kolejnego z tobą nie wytrzymam.
- Wzajemnie Malfoy, wzajemnie.______
Nie wiem jakie to jest. Sami musicie ocenić. Przy okazji ilość wyświetleń do ilości gwiazdek jest po prostu świetna. Dziękuję!!! Do następnego 😁
CZYTASZ
Fixed relation [DRARRY]
أدب الهواةLudzie nastawieni przeciw sobie już w dzieciństwie do końca muszą się nienawidzić, bo tak ma być. Ale w pewnym momencie okazuje się, że tak naprawdę łączy ich zupełnie coś innego. Czy przyzwyczajenie wygra z przeznaczeniem? Zobaczcie sami. Od raz...