O2. like a kids

1K 63 23
                                    

Siedziałam przy stole wraz z Tristanem, zajadając się spagetti i czekając, aż w telewizji puszczą wywiad z The Vamps.

- Wiesz już z kim pójdziesz na ten ślub?- spytał nagle blondyn.

- Ymm... Zawsze na wszystkie uroczystości chodziłam z Bradem więc... chyba pójdę sama.- odparłam zmieszana.

- Może pójdziemy razem?- zaproponował, wzruszając ramionami.- Sydney nie pójdzie więc, też zostaje sam.

No tak, Sydney - dziewczyna Trisa - miała dość specyficzne podejście. Razem z chłopakami, poznaliśmy ją na premierze Meet the Vamps.Dziewczyna od razu stwierdziła, że jesteśmy nieodpowiedni dla Evansa i robiła wszytko, by przestał się z nami zadawać. Ostatecznie nasza przyjaźń ma się dobrze, jednak Sydney unika naszej obecności jak ogonia, co, moim zdaniem, jest cholernie nie w porządku. Fakt, może ja i Bradley, mimo 25 lat na karku, zachowujemy się jak dzieci, ale to nie znaczy, że James i Connor też tacy są.

- W takim razie, chyba jesteśmy zdani na siebie.- uśmiechnęłam się pocieszająco. To musi być straszne uczucie, kiedy każą ci wybierać między miłością a przyjaźnią.

- Dzięki.- powiedział z uśmiechem.- Aww, patrz! Zaczyna się!

Gdy wywiad się skończył włożyłam naczynia do zmywarki i poszłam do swojego pokoju. Wyciągnęłam zeszyt, i zaczęłam przygotowywać się na jutrzejszą lekcję.

- Phoe? Mała zmiana planów. Chłopacy i ta laska będą u nas i przyjdą za jakieś.- Tris spojrzał na zegarek, a sekunde po tym w domu rozbrzmiał się dzwonek.- Już. -uśmiechnął się i wyszedł z pokoju.

Z grymasem niezadowolenia na twarzy, odłożyłam zeszyt na szafkę nocną i podeszłam do szafy z ubraniami. Przewbrawszy się w białe spodnie z wysokim stanem i bluzę The Vamps - którą swoją drogą uwielbiałam - rozczesałam włosy.

- Na trzeźwo jej nie zniosę.-burknęłam pod nosem i skierowałam się do komody, w której trzymałam różne alkohole.

Nie piłam zbyt często, mimo, że chłopcy nalegali. Było to spowodowane przykrym incydentem z młodości. Mianowicie, mając 16 lat, wraz z Simpsonem poszliśmy na pierwszą w moim życiu imprezę. Niby nie było to nic wielkiego, ale alkohol lał się strumieniami. Następnego dnia obudziłam się w łóżku z jakąś dziewczyną, a Bradley musiał mnie ratować. Od tamtej pory staram się ograniczyć alkohol, jednak przebywanie w jednym pokoju z Bradem i jego przyszłą żoną, po prostu za bardzo boli.

Wzięłam głęboki wdech i przybierając radosny wyraz twarzy, udałam się do salonu, gdzie czekała już reszta.

- Hej - powiedziałam ze sztucznym uśmiechem. - Jak tam?

Odpowiedziała mi głucha cisza. James siedział w fotelu z zamkniętymi oczami i zaciśniętą szczęka. Connor nerwowo spoglądał to na mnie, to na Trisa, który z kolei pił kawe jak gdyby nigdy nic.

- James obraził Alice.-wytłumaczył Bradley. Widać było, że był nieźle zdenerwowany.

Po jego słowach na moją twarz mimowolnie wpłynął szeroki, tym razem szczery uśmiech. Gdybym mogła, najchętniej zakopałabym ją w ogródku.

- Należało jej się.- wymamrotał Connor.

-Jesteśmy przyjaciółmi, chyba nie będziemy się kłócić o takie błachostki, prawda?- wtrąciła Alice.

Zabolało. Cholernie zabolało. Zawsze, gdy chłopcy się kłócili, a The Vamps było bliskie rozpadu, to ja byłam tą, która kazała im wsiąść się w garść. To ja pocieszałam każdego z osobna i obmyślałam przeprosiny. A teraz moje miejsce miała zająć jakaś pierwsza lepsza dziewczyna?

- Dlaczego ty mi to robisz, Bradley?- pomyślałam patrząc na bruneta.

Czasami czułam się jak te wszystkie fanki. Zakochane po uszy w jego głosie, uśmiechu. Tak właśnie było. Mogłam godzinami słuchać jego głosu, nawet jeśli mówił o czymś, o czym nie miałam zielonego pojęcia. Kochałam jego śmiech, który brzmiał dla mnie jak najpiękniejsza melodia świata. Uśmiech, który sprawiał, że moje nogi stawały się jak z waty, a ja byłam w stanie zrobić dla niego wszytko. Nawet takie drobnostki jak jego zapach, dotyk, sprawiał, że moje życie nabierało kolorów.

- Bradley mówił, że jesteś nauczycielką.- usłyszam głos brunetki, który wyrwał mnie z rozmyśleń.

- Co? Ymm, tak. Jutro zaczynam.- mówiłam z lekim zakłopotaniem.

- Podziwiam cię, nie wiem jak można z nimi wytrzymać.-powiedziała, a na jej twarzy pojawiło się obrzydzenie.

- Alice nie lubi dzieci.- wytłumaczył Bradley.

- Czyli nie będziecie mieć małego Simpsona Juniorka?- zażartował szkot, chcąc rozluźnić atmosfere.

- Miałabym mieszkać w jednym domu z jakimś przebrzydłym, śmierdzącym bahorem, który cały czas by się darł?!- niemal wykrzyczała Alice, a ja zaczęłam krztusić się napojem, który właśnie piłam, rozlewając go po całej kanapie.

Jak można aż tak nienawidzić tych małych, słodkich aniołków?!

Dalej się dusząc i próbując zaczerpnąć powietrza, pomaszerowałam do łazienki. Stanęłam przed lustrem i oparłam się rękoma o umywalkę. Gdy już mogłam normalnie oddychać, spojrzałam na swoje odbicie.

Naprawdę nie wiedziałam, co Bradley widzi w tej całej Alice. Byli całkowicie różni. Mimo, że przeciwieństwa się przyciągają, ten związek nie miał prawa się udać. Brad od kiedy pamiętam uwielbiał dzieci, a one uwielbiały jego. Moja siostra od najmłodszych lat, kochała "wujka Bradley'a" i nie zmieniło się to nawet teraz, kiedy ma 13 lat, a Simpson jest dla niej odzwierciedleniem ideału.

- Wszytko gra?- spytał z troską brunet, pojawiając się tuż przy mnie.

- Jasne.- uśmiechnęłam się.- Ale lepiej pójdę spać, nie chcę jutro źle wypaść, rozumiesz.

- Jasne.- uśmiechnął się smutno.

O co ci chodzi, Simpson?

Przytuliłam chłopaka i poszłam do swojego pokoju. Stałam już przy drzwiach, gdy nagle coś mi się przypomniało.

- Bradley! - krzyknęłam - jutro przyjadą moi rodzice! Jesteś oficjalnie zaproszony!

Are you in friendzone? || Bradley Simpson Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz