Wstałam rano z okropnym bólem głowy, i prawdę mówiąc, od kiedy dowiedziałam się o ślubie Brada, działo się to coraz częściej. Oczywiście, mógłbym to wszytko zrzucić na kac, gdyby nie to, że prawie nigdy go nie miałam. Może i po alkoholu szybko traciłam nad sobą kontrolę i równie szybko urywał mi się film, ale następnego dnia czułam się normalnie.
Podniosłam się do pozycji siedzącej i z przerażeniem odkryłam, że jestem naga. Spojrzałam w prawo. Moim oczom ukazał się młody brunet, a wspomnienia z poprzedniej nocy uderzyły we mnie jak grom z jasnego nieba.
- Fuck.- wyszeptałam.
Wstałam więc i zarzuciłam na siebie satynowy porannik (taki szlafrok (?) tylko cięki). Połknęłam tabletkę przeciwbólową i postanowiłam pozbierać porozrzucane po podłodze ubrania. Gdy skończyłam usiadła po turecku na łóżku, przpatrując się chłopakowi.
Zastanawiałam się, jak mogłam być tak głupia, by iść do łóżka z chłopakiem, którego nawet nie znam, i który na dodatek jest ode mnie o trzy lata młodszy?
W prawdzie nie można było powiedzieć, że nie jest przystojny. Doskonale uwydatniona żuchwa, dość duży, choć wcale nie szpetny nos i usta, które choć były małe, dodawały chłopakowi urody. Ciemne, niemal, że czarne włosy, które wyglądały na niesamowicie miękkie. Wszytkie wady Blake'a sprawiały, że był jeszcze piękniejszy. Z pewnością był miłością wielu nastolatek, nigdy w to nie wątpiłam. Nie był jednak brązowookim, dziecinnym, loczkiem, którego znałam od dzieciństwa, i którego kochałam.
- Dzień dobry.- usłyszałam zachrypnięty głos chłopaka, a wszytkie moje mięśnie natychmiastowo się spięły.- Coś się stało?- spytał po chwili.
- Blake - zaczełam i niemal od razu spusciłam głowę. Te jego oczy były nie do zniesienia. - wczoraj... Wczoraj nas poniosło i to nigdy nie powinno się zdarzyć. Przepraszam.- powiedziałam i odważyłam się na niego spojrzeć. Chłopak przeczesał ręką włosy, po czym tylko się uśmiechnął.
- Phoebe, ja wiem, że kochasz Brada. Z resztą, cholera, ja też nie jestem narazie gotowy na związek i nawet tego od ciebie nie wymagam.- powiedział, a ja zmarszczyłam brwi. Próbowałam to wszytko przetrawić i zrozumieć, lecz nie do końca mi to wychodziło, co zauważył Richardson.- Hej, przecież liczy się to co tu i teraz, prawda? Nie musimy spędzać ze sobą całego życia.
- Czy ty właśnie proponujesz mi przyjaźń z korzyściami?- spytałam żartobliwie.
- Ty to powiedziałaś.- zaśmiał się, całując mnie.- Ale coś czuje,że twoje usta zostały moim nowym nałogiem i tak szybko z niego nie zrezygnuje.
- Jesteś popieprzony, Blake.- zaśmiałam się.
- Ty też, Phoebe.- powiedział, po czym zaczął składać pocałunki na mojej szyi.
Odchyliłam głowę, by dać chłopakowi lepszy dostęp, po czym usiadłam na nim okrakiem.
- Wiesz co, może jednak bycie singlem nie jest takie złe?- powiedział, ściskając moją pupę.- Wtedy nie poznał bym ciebie.
- Gołąbeczki! - usłyszałam głos mojego współlokatora.
- Tak, Tris?! - spytałam, poirytowana. Że też musiał sobie o mnie przypomnieć w takim momencie.
- Ja idę do sklepu, a jakby ktoś dzwonił to otwórz, bo to goście na rodzinny obiadek. I nie zmajstrujcie mi dzieciaka! Jestem za młody na bycie najlepszym wujkiem ever!-wykrzyczał, a ja przewróciłam oczami.
- Jasne, tatusiu!
- To na czym skończyliśmy?- wymruczał Blake, przygryzając płatek mojego ucha.
CZYTASZ
Are you in friendzone? || Bradley Simpson
FanficTo historia o przyjaźni i friendzonie tak głębokim, że nie można ujrzeć jego wszytkich stron. Phoebe i Bradley znają się od piaskownicy. Cały czas byli nierozłączni i nie zmieniło się to nawet gdy weszli w dorosłe życie. Mogło by się wydawać, że to...