- Oh... - wydudkałam.
Czy poczułam się zawiedziona? W jakiejś części napewno, a przecież nie powinnam. Za półtora miesiąca Bradley miał wsiąść ślub i przestać być tak blisko mnie, jak był do tej pory. Logicznym było, że zaczną przygotowania, a ja, jako dobra przyjaciółka i świadkowa przy okazji, z chęcią im pomogę. Nic bardziej mylnego. I nie chodziło tu o to, że gdyby to ode mnie zależało, ten ślub by się nie odbył, a Bradley nie zmarnował by życia z tą ścierką. Ja po prostu nie lubiłam przepychu, a swój własny ślub urządziłabym w małym kościółku na przedmieściach, zamiast wielkiej katedry w mieście. Zaprosiłabym najbliższą rodzinę, swoją i chłopaków, a nie pół miasta i jeszcze więcej. Wystąpiłabym w długiej, wieczorowej sukience, zamiast białej, wysadzanej diamentami. Jedyna rzecz, której nie lubiłam bardziej od przepychu? Klasyka. I tu właśnie tkwiła pierwsza różnica między mną, a Alice. Dla mnie ślub ma być wyjątkowym dniem, który chciałabym zapamiętać do końca życia, a nie banalnym i takim samym, jak u miliona innych osób.
- Phoe?- zaczął Brad, gdy siedzieliśmy w samochodzie.- Na prawdę bardzo cię przepraszam. Obiecuję, że nie będę już więcej czepiał się Blake'a. Nie chce się się kłócić. Bez ciebie czuje się tak, jakby ktoś wyrwał mi część mnie.- mówił, a w jego głosie było słychać smutek.
- Jest okej.- odparłam. Nie mogłam powiedzieć inaczej. Już dawno przestałam być na niego zła i nawet gdybym chciała, nie potrafiłabym. Gdy jego nie było w pobliżu, we mnie była pustka.- Dlaczego jedziemy w kierunku wsi?-spytałam, gdy za szybą pojawiły się bezgraniczne pola i pojedyńcze drzewka na miedzy.- Tam raczej nie znajdziesz dobrego garnituru.
- Nie - przytaknął.- Ale znajdę dobre pączki.- mówiąc to skręcił w lewo i zaparkował przed maleńką kawiarenką o nazwie Amore Cafè, jak wnioskowałam z szyldu.
Weszliśmi do środka, a na moją twarz od razu wkradł się uśmiech. Może i budynek był mały, ale za to świetnie urządzony. Duże okna przysłonięte były długimi, pastelowymi zasłonami, co dodawało miejscu prywatności, a przez to, że zasłony nie były tradycyjnie grube, również lekkości. Po lewej stronie, przy ścianie stała wielka kanapa, z mnóstwem kolorowych poduszek, a resztę sali wypełniały malutkie drewniane stoliki, przykryte pastelowym obsrusem z kwiatowymi hawtami na końcach. Na wprost wejścia stała długa lada, za której szybą, można było zobaczyć wszystkie, sprzedawane tu smakołyki i złożyć zamówienie. Nie brakowało też kwiatów, które w kolorowych doniczkach zwisały z sufitu, oraz świeczek, które były ustawione na każdym stoliku. Krótko mówiąc, kawiarenka wyglądała jak zaczarowana.
Podczas gdy Bradley poszedł złożyć zamówienie, ja usiadłam przy jednym ze stolików, obserwując to cudowne miejsce.
- Jak tylko zobaczyłem to miejsce - usłyszałam głos Bradley'a i momentalnie spojrzałam na chłopaka, który właśnie odkładał na stolik filiżanki z napojem oraz talerze z pączkami.- od razu wiedziałem, że ci się spodoba.
- Jest niesamowicie.- przyznałam, popijając gorącą czekoladę.- Jaki chcesz ten garnitur?- spytałam, a uśmiech, który do tej pory gościł na jego twarzy, zniknął.
- Złoty.- odchrząknął, a ja oniemiałam. Jakim cudem przekonał Alice na coś tak kontrowersyjnego, jak złoty garnitur na ślubie?!- Z resztą sama zobaczysz, bo mam już zamówiony, a dzisiaj go odbieramy. Właściwie to jedziemy wybrać dla ciebie sukienkę.
- Chcesz wybrać dla mnie sukienkę?- spytałam, by upewnić się, że na pewno wszystko dobrze zrozumiałam.
- Alice wymyśliła, że świadkowie będą ubrani tak jak my.- wyjaśnił.- Takim oto cudem Bill będzie mieć biały garnitur, ty złotą sukienkę, a ja mam tego
dopilnować.- skończył mówić, a ja przeczesałam włosy ręką.- Tylko błagam, nie krzycz.- dodał, widząc buzujące we mnie emocje.
![](https://img.wattpad.com/cover/109285377-288-k613882.jpg)
CZYTASZ
Are you in friendzone? || Bradley Simpson
FanfictionTo historia o przyjaźni i friendzonie tak głębokim, że nie można ujrzeć jego wszytkich stron. Phoebe i Bradley znają się od piaskownicy. Cały czas byli nierozłączni i nie zmieniło się to nawet gdy weszli w dorosłe życie. Mogło by się wydawać, że to...