#11 Upadek

178 19 3
                                    

~Vertez~

Wróciliśmy do obozu.

- Alex, Vertez! Wszędzie was szukaliśmy! - krzyknął Rox

Martwiłem się o Alex. Co ja mówię, byłem przerażony!

"Vertez?"

"Tak?"

"Ten mój wybuch mocy... Też będziesz go miał. A potem Roxu, bo Mates już go miał" spojrzałem na nią zdumiony "Miałam wizję... Z tatą i mamą. Powiedzieli mi o wszystkim"

"Jak to wybuch?"

"Wiesz dlaczego wylewało się w średniowieczu, trochę wina, zanim je się wypiło?"

"Nie"

"Powieszchnia była pokryta oliwą, by wino nie zepsuło się. Moja moc jest teraz takim winem, już gotowym." Nadal tego nie rozumiałem "Nasza moc dojrzewa, w postaci oliwy, by potem dorosła jako wino" Skąd jej się wzięły te filozoficzne myśli? Ona nigdy nie myślała w taki sposób

"Nie wiem, co o tym myśleć"

"I nie myśl"

- Jak myślicie, ile jeszcze będziemy iść? - zapytała, już normalnie do chłopaków
- Prawdopodobnie kilka dni - odparł Rox - Vertez gdzie ją znalazłeś? -
- Leżała nieprzytomna na jakiejś polanie - powiedziałem szybko
- Poszłam się przejść - powiedziała Alex, uprzedzając następne pytania - Nie mogłam spać -
- Ok, zostawię to bez komentarza - powiedział Mates

Po południu ruszyliśmy dalej. Szliśmy bez problemu już kilka godzin, gdy zacząłem się dziwnie czuć. Coś jak kula w gardle, gdy prubujesz powstrzymać płacz. Tyle, że ja to czułem w całym ciele. Alex chyba zauważyła, że coś jest nie tak. Chwyciła mnie za ramię i ... pojawiliśmy się na jakiejś polanie.

"Jak..."

"Zimno nic mi nie zrobi, nie martw się" (Boże, to brzmi jakby on umierał 😱)

Wtedy po moim ciele rozlało się przyjemne ciepło. Wtedy zemdlałem.

~Mates~

Szliśmy, już kilka ładnych godzin, gdy poczułem, że coś jest nie tak. Obejrzałem się. Alex i Vertez zniknęli.
- Rox? Alex i Verteza gdzieś wcieło - powiedziałem. Ten natychmiast się obrócił
- Znowu zniknęli? To się robi dziwne... -
- Ech, jak znam Alex to pewnie to coś ważnego. Poczekajmy na nich - powiedziałem. Rox nic nie powiedział, tylko dziwnie na mnie spojrzał. I rzeczywiście, kilka minut później, Alex wyszła spomiędzy drzew. Sama.
- Alex, gdzie jest... -
- Nie czas na wyjaśnienia, chodźcie! Vertez jest nieprzytomny! - krzyknęła (coś ty zrobiła Alex xD)

Pobiegliśmy za nią. Rzeczywiście, po minucie szybkiego sprintu, dobiegliśmy do małej polany. Pośrodku niej leżał Vertez. Nie ruszał się. Podbiegliśmy do niego. Sprawdziłem mu puls. Był słaby i nie równy. Dopiero teraz rozejrzałem się po okolicy. I doznałem szoku. Na ziemi, wokół Verteza, był szron. Na drzewach wisiały sople lodu (wybuch Alex w mniejszej wersji. U niej była ziemia skuta lodem). Spojrzałem na Verteza. Oddech mu się uspokoił. Puls tak samo.

- Chyba nic mu nie będzie - powiedziałem

- Oby - powiedziała Alex

- Co tu się stało? - zapytał Rox. Alex westchnęła

- Vertez źle się czuł i... -

- Alex -

- Dobra, miałam sen. Każdy z nas, będzie miał niekontrolowany wybuch mocy. A teraz to już tylko Rox - powiedziała

- Zaraz, zaraz, zaraz. Co? - zapytał Rox

- Kiedy nasza moc, dojrzeje - powiedziała Alex - Rozlega się wybuch mocy. Niekontrolowany. Mates powienien go dostać jako trzeci, jeśli te wybuchy byłyby przez wielkość mocy. Ale przez Nulla, był pierwszy. Potem, tej nocy, byłam ja, a teraz Vertez - Jak ona może tak spokojnie mówić?! Westchnąłem

- Dlaczego nam nie powiedziałaś? - zapytałem. Oczy Alex sie zaszkliły

- Bałam się jak zareagujecie! - niemalże krzyknęła

- Byśmy spokojnie porozmawiali - powiedział Rox - A myślałaś, że co? Że będziemy się wykłócać? Przecież to nie od ciebie zależy! -

- Bałam się, że przez stres, jeszcze szybciej wybuchniecie - powiedziała cicho

Dziś krótko, bo wena gdzieś znikła. Przeniosła się do planowanych książek :/ Macie jakiś sposób na to? Bo chciałabym odzyskać tą wenę... Chyba nadam jej imię xD Jak tam szkoła? Są ranni lub martwi? Ja mam średno 7 godzin dziennie -,-

Byo!

Minecraft: Rodzeństwo Żywiołów [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz