#12 Rozkminy Pana Ognia

194 16 11
                                    

~MateS~

Ola spojrzała mi w oczy i... zniknęła. Pojawiła się kilka metrów dalej.

- Alex, jak ty to? - zapytałem. Dziewczyna była przerażona

- Ja... Nie wiem - powiedziała chwilę później. W tamtym momencie wokół polany pojawiły się dzikie endermany. I mówiąc dzikie, mam na myśli, takie zwyczajne, które nie umieją mówić czy walczyć mieczem. Jedynie zabijać potrafią.

- Nie patrzcie im w oczy - krzyknął Rox. Odruchowo zasłoniłem twarz. Kątem oka spojrzałem na Alex. Nie ruszała się z miejsca i patrzyła na jednego z Endermanów.

- Alex, uważaj! - krzyknąłem, ale ona nie słyszała. Gdy Enderman miał ją już zaatakować ona... zniknęła i pojawiła się za Endermanem. Ten, nie widząc przeciwnika, znowu nie atakował. Odetchnąłem z ulgą.

- Alex... Uda ci się nas stąd zabrać? - zapytałem

- Chyba tak i Mates... Ja przepraszam. Za wszystko -

- Następnym razem, nawet nie myśl by działać samej, jasne? - nie miałem na serio ochoty na kłótnie.

{Time skip}

Po teleportowaniu się do obozu, szybko go zwineliśmy, a potem Alex teleportowała nas do celu naszej wędrówki. Głównego obozu Edvarda. Na początku zatrzymali nas jacyś ludzie, którzy żądali byśmy udowodnili kim jesteśmy. Wyczarowałem wtedy kulę ognia, Rox, generował błyskawice, a w dłoni Alex pojawił się ogromny, biały płatek śniegu. Wtedy nas przepuścili. Vertez był nieprzytomny, ale widać było między Alex a nim jakąś więź, więc nie pytali o niego.

Teraz stoję za obozem i próbuję kontrolować swoje moce. Było dobrze, przynajmniej nie wywołałem pożaru. Spróbowałem przywołać mały płomień na mojej dłoni. Udało mi się bez problemu. Spróbowałem go nieco powiększyć. Po chwili miałem na dłoni kulę ognia, wielkości głowy. Spróbowałem ją zmniejszyć. Szło mi to opornie. I to bardzo. W końcu kula zmniejszyła się do poprzednich  rozmiarów, ale byłem po tym wyczerpany.

Wróciłem do obozu. Był całkiem mały jak na ilość osób które go zamieszkiwały, ale nikt się nie skarżył. Skierowałem się do głównego namiotu. Zastałem tam Alex i Edvarda w nieco niecodziennej sytuacji. Czyli właśnie mieli się pocałować, ale ja im przeszkodziłem.

- Ups, Sorry.. - powiedziałem zawstydzony

- Nic się nie stało, my tylko... - zanim Alex skończyła, ja jej przerwałem

- Nikomu nie powiem, spokojnie - widać było, że oboje odetchnęli z ulgą - Gdzie Vertez? - zapytałem

- Ćwiczy z Roxem gdzieś za obozem, właśnie miałam do nich iść... -

-... ale ja chciałem z Alex pogadać - dokończył Edvard

- Naprawdę przepraszam, nie wiedziałem - powiedziałem - To ja do nich idę, pa! - wyszłem stamtąd, nie chcąc im przeszkadzać. Byłem szczęśliwy, że Alex kogoś sobie znalazła, ale jednocześnie czułem nieprzyjemne uczucie na dnie serca. Nie będę się oszukiwać, kiedyś byłem zakochany w Alex. Jednak postanowiłem poczekać, aż się nie upewnię, czy ona to odwzajemnia. Zawiodłem się. (Jeśli Mates kiedykolwiek to przeczyta, to I'm so sorry xD) Postanowiłem się zachowywać jak przyjaciel. I tak robiłem.

Wyszłem w końcu na polanę za obozem gdzie zauważyłem Verteza ćwiczącego z Roxem. Vertez skądś wytrzasnął stojak na zbroję i teraz ćwiczył mieczem, a Rox strzelał w drzewa z łuku.

- Cześć Vertez, hejka Roxu - przywitałem się z nimi gdy do nich podeszłem

- Hejka Mati - przywitał się Roxu, nadal strzelając z łuku.

- Hej Mates, poćwiczysz ze mną? - zapytał Vertez

- Jasne - odparłem i wyjąłem swój żelazny miecz. Vertez miał taki sam. Zaczęliśmy ćwiczyć.

No Boże Kochany, zlituj się nade mną i oddaj mi Milkę!!! Tak nazwałam wenę xD A wracając, na serio nie mam zielonego pojęcia jak się zorganizować. No dobra, może i jestem uzależniona od neta, ale mam tego świadomość tak?
Co ja ględzę...

TygryskaPL zrobiłaś mi spam powiadomień xD

LarisaShade sory, ale nie mam dostępu do takiego jednego programu co mam w szkole i nie mogę zrobić okładki 😢

HelixOver moja noga nigdy więcej nie stanie na twoim profilu.

Byo!

Minecraft: Rodzeństwo Żywiołów [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz