#18 Zasadzka?

142 9 2
                                    

~Alex~

Rana piekła mnie już od dłuższego czasu. Szliśmy szybkim marszem przez labirynt korytarzy, ale widać było, że Hunter wie gdzie iść. W pewnej chwili trafiliśmy na ślepy zaułek.

- To dziwne - mruknął Hunter - byłem pewny, że tutaj jest wyjście... -

- Poczekaj - przyłożyłam lewą dłoń do ściany. Po chwili zaczęła pokrywać się lodem - No dalej... Pękaj - mruknęłam. Gdy lód pokrył już całą ścianę, wtedy ona pękła, ukazując przejście.

- Alex... Twoja prawa ręka... - Zaczął Hunter. Spojrzałam na nią, właściwie po raz pierwszy, i prawie mnie zemdliło. Entity odciął mi rękę tuż nad łokciem. Widać było przeciętą równo z mięśniami rękę. Od czasu do czasu kapała krew. Cała ręka teraz właściwie mnie piekła.

"Shiet, pewnie wdało się zakażenie" pomyślałam. Wtedy Hunter zaczął rozdzierać swoją koszulkę.

- Co ty... -

- Musimy zrobić ci prowizoryczną opaskę uciskową. Straciłaś dużo krwi. Że też wcześniej o tym nie pomyślałem - Zawiązał kawałek materiału, tuż przed raną, tak mocno, że aż jęknęłam - Wybacz... -

- Nic się nie stało. Jestem tylko zła na siebie, że wtedy chciałam walnąć Entity'ego. Może jeszcze miałabym tą rękę i nie byłoby problemu. -

- Problemu by nie było, gdyby ciebie nie było - wszędzie rozpoznam ten sarkastyczny głos. Odwróciłam głowę w kierunku korytarza z którego przyszliśmy. Stała tam Saundre z diamentowym mieczem.

- Fack - mruknęłam

~Rox~

Usłyszałem kroki. I to wiele. Wysłałem impuls by sprawdzić kto to. Odpowiedź nie zadowoliła by nikogo.

- Chłopaki? Nie chce nic mówić, ale... Zbliża się tu cała chmara zombie z Entity'm na czele - Edvard poderwał głowę w moją stronę. Vertez spojrzał się na mnie zszokowany, a Mates... Nie byłem w stanie odczytać emocji z jego twarzy.
Natomiast w dłoni Verteza pojawiły się butelki z jasnoszarym płynem.

- Wypijajcie do końca. To mikstura niewidzialności - powiedział i rzucił każdemu po jednej

- Ja nie potrzebuje. Ale wezmę, może mi się przyda - powiedział Mates i zniknął. Edvard bez wahania wypił swoją lekko się krzywiąc. Po chwili zniknął.

- Vertez... Skąd ty masz te... -

- Nieważne, pij! - Przerwał mi chłopak. Odkręciłem korek i wypiłem jednym łykiem. Mikstura na początku miała smak gorzkiej marchewki, ale później przeszło w strasznie słodki i jednocześnie gorzki smak.

"No tak. Przecież potkę niewidzialności robi się poprzez dodanie sfermentowanego oka pająka do potki widzenia w ciemności" przeszło mi przez głowę.
Spojrzałem na swoje ręce i... Nie zobaczyłem ich.
Zerknąłem na Verteza. Właśnie dopijał swoją potkę. Kroki były coraz głośniejsze. Coś złapało mnie za rękę.

- Kiedy wejdą, ja odwrócę ich uwagę, a wy macie uciekać. Edvard będzie wiedział gdzie. Dołącze do was jak tylko się z nimi rozprawię - usłyszałem głos Verteza tuż przy swoim uchu

- Bartek, nie możesz... - zacząłem

- Róbcie co mówię! Wrócę. - w tym momencie usłyszałem wybuch creeper a Vertez mnie puścił. Mimowolnie spojrzałem na swoje dłonie.

"Choć raz muszę się wykazać" pomyślałem. Na moich niewidzialnych dłoniach pojawiły się iskry. Uśmiechnąłem się pod nosem. "Czas zobaczyć co potrafię". Iskry nasiliły się a do pomieszczenia dostała się pierwsza fala zombie.

Z moich dłoni poszła dosłowna burza błyskawic. Chwilę później wszystkie zombie leżały na podłodze, a po ich ciałach od czasu do czasu przebiegały iskry.

- Rox... Ty to zrobiłeś? - usłyszałem zdziwiony głos Matesa gdzieś po mojej lewej

- A znasz jeszcze jakiegoś Mistrza Piorunów? - zapytałem - Chodźcie, musimy zwiewać -

- A gdzie Bartek? - to był głos Edvarda

- Pewnie już na dworze, dawajcie - pobiegłem w kierunku wyjścia. Po chwili byłem już na zewnątrz. A tam była apokalipsa. Najwyraźniej Vertez zabijał wszystkie zombie nadal nie widzialny, bo co chwilę widziałem jak jakiś padał, a one same stały skulone w okręgu. Jedno mi tylko nie pasowało.

Gdzie Entity?

~Mates~

Byłem zszokowany tym co zrobił Michał. Ok, wiem, że jest Mistrzem Piorunów, ale nigdy nie był taki... Pewny siebie? Nawet nie wiem jak to nazwać. W każdym razie, chwilę później byłem na powierzchni. Pomimo mikstury, widziałem go tak jakby jej nie pił. Był tylko trochę... Niewyraźny? Po jego rękach nadal błyskały iskry. Miałem tylko nadzieję, że nie skończy się to wybuchem. W sumie... Te moce początkowe były jak wersja demo przed grą. Tyleże musiałeś potem tą grę kupić. I nie było innej opcji.

Wtedy przypomniałem sobie o Edvardzie. Poszukałem go wzrokiem i kątem oka zauważyłem jak stoi na skraju polany. Byłem za daleko by zobaczyć szczegóły, ale to na pewno był on. Jednak, w następnej chwili moją uwagę pochłonęło co innego. Mianowicie Vertez. Radził sobie doskonale eliminując zombie, ale był coraz bardziej zmęczony, poza tym, było widać jego miecz. Zombie zorientowały się gdzie jest i zamknęły go w okręgu. Natychmiast pobiegłem w jego stronę.

- Bartek! - Krzyknąłem. Wtedy stało się coś niespodziewanego. I to bardzo. Przestałem być niewidzialny. Poczułem ciepło w klatce piersiowej. Kątem oka zobaczyłem jak moje ciało jaśniało i to coraz bardziej. Mimo to biegłem dalej. Wiedziałem co się dzieje.

Przemieniałem się w swojego vänskapa.

Na moich plecach wyrosły skrzydła. Pole widzenia się obniżyło. Zacząłem biegnąć na czterech kończynach. Wyrósł mi ogon. Skóra stała się czarna.

Byłem smokiem. Nocną Furią z płonącymi skrzydłami.

Rozłożyłem skrzydła i lekko wzbiłem się w powietrze. Latanie szło mi intuicyjnie.
Wpadłem w chordę zombie, rozbijając krąg. Dałem znak głową Vertezowi by wsiadł mi na grzbiet. Ten na początku był zdezorientowany, ale po chwili skojarzył fakty i wskoczył mi na grzbiet. Wzbiłem się w powietrze razem z nim.

- Jesteś szalony - mruknął Vertez - no, nie, mikstura przestaje działać - Wylądowałem niedaleko Edvarda. Gdy tylko Vertez ze mnie zsiadł, przemieniłem się w człowieka i ległem na ziemii - Mates, to nie pora na sen! -

- Ja tobie ratuje życie a ty nie dajesz mi spać - odburknąłem ale się podniosłem. Gdyby Bartek mnie nie podparł, pewnie znowu bym legł na ziemię - Dlaczego jestem taki zmęczony? -

- Rox też był za pierwszym razem - odparł Vertez

- No właśnie, gdzie on jest? - Zapytał Edvard który właśnie do nas podszedł.

- Ostatnim razem widziałem go jak stał niedaleko wyjścia - mruknąłem

- Jak to go widziałeś? Mikstura nie działała? -

- Działała, ale ja i tak go widziałem. - Wzruszyłem ramionami

- To jedna z umiejętności linjar Ognia - powiedział Edvard

- Wait... Entity jest linjar Ognia, prawda? - Zapytałem

- Shiet - powiedział Vertez

Ta, taki trochę gówniany rozdział, ale szczerze to pomysłu nie miałam :/

QOTD: Jakie jeszcze moce może posiadać linjar/Mistrz Ognia?

Minecraft: Rodzeństwo Żywiołów [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz