#3 Chaos

378 23 39
                                    

Alex obudziła się bardzo wcześnie. Na zewnątrz było jeszcze ciemno. Zastanowiła się nad tym co usłyszała wczoraj. "To niemożliwe" pomyślała "My mamy niby mieć jakąś moc? Jak? Przecież nigdy nie strzelałam piorunami, czy czymś. Vertez też". Po chwili spojrzała na łuk który dostała wczoraj od Edvarda. "Pójdę do lasu, poćwiczyć" pomyślała. Zawsze gdy wszystko jej się komplikowało, szła na strzelnicę. Po chwili była już gotowa do drogi. Wzięła stak strzał i coś do jedzenia z kuchni. Na stole zostawiła kartkę z informacją, że poszła do lasu ćwiczyć. Wyszła na dwór. Świtało. Nie zastanawiając się długo nad widokiem, poszła przed siebie. 

Po jakiejś godzinie szybkiego marszu, dotarła na okrągłą polanę w lesie. Zaczęła strzelać z miejsca w którym stała do drzew naokoło polany. Za każdym  razem trafiała w drzewo. I za każdym razem była niezadowolona. "Za wolno" pomyślała, "Namierzam zdecydowanie za długo"

- Witaj

Alex odwróciła się z naciągniętym łukiem, za siebie. Między drzewami stała pewna postać. Jednocześnie znajoma i jednocześnie obca. 

- Herobrine? - zapytała zdumiona. Rozpoznała bowiem te białe oczy. Usłyszała kiedyś od pewnego gracza, że kiedy on spotkał JEGO te oczy nie były białe. Były puste. Tak je on opisał. Jednak one były inne. Nie były puste, lecz... przyjazne, wręcz ciepłe.

- Tak, to ja - odpowiedział. Alex opuściła nieco łuk, ale nie do końca.

- Czego chcesz? - zapytała

- Spokojnie, nie chcę zrobić ci krzywdy

- Czego chcesz? - zapytała ponownie

Herobrine westchnął i uśmiechnął się ciepło - Jesteś bardzo uparta. Zupełnie jak matka.

- Znałeś moją matkę? - Alex zrobiła wielkie oczy. Nie pamiętała rodziców. Zaginęli. Ciało matki znaleziono po tygodniu. Ojca nigdy nie odnaleziono. Razem z bratem wychowali się u dziadków matki, którzy nigdy nie mówili za wiele o rodzicach. Wiedziała tylko, że jej matka nazywała się America. Opuściła łuk. Teraz sobie coś przypomniała. Coś o czym jej dziadkowie rozmawiali w nocy, gdy miała zaledwie 3 lata. Że jej ojciec żyje ale nie może wrócić bo ma białe oczy...

- Witaj córeczko - w jego oczach pojawiły się łzy

- Tato... - nic więcej nie powiedziała tylko wtuliła się się w pierś ojca.

- Ciii, córeczko, jestem tutaj, jestem...

- Gdzie ty byłeś? I dlaczego odszedłeś? -

- To dość długa historia - zaczął i pogłaskał ją po głowie - Wszystko zaczęło się gdy urodziłaś się ty. Przyszedł do nas do domu Entity i chciał zabrać Huberta i ciebie. Gdy się mu sprzeciwiliśmy zabrał nas do tego wymiaru i zaczął torturować. Nie było was przy tym bo dzień wcześniej zabrali was do siebie rodzice twojej matki. Podczas tych tortur, głównie skupiał się na mnie. Do dziś nie wiem dlaczego. Kiedyś zabrali mnie do sali z kryształem Endu. Wycelowali go we mnie i... - zamilknął - Obudziłem się wiele godzin później już w naszej celi. America stała nade mną i gdy tylko otworzyłem oczy, wiedziałem że jest coś nie tak. Widziałem to po jej twarzy. Później okazało się, że dostałem moce. Czym prędzej uciekliśmy stamtąd. Udało mi się otworzyć portal i przenieść nas na Ziemię. Ale on nas ścigał. Ukrywaliśmy się przez tydzień. A potem on nas znalazł i... - znowu zamilkł. Scena śmierci jego kochanki, stanęła mu przed oczami - zabił ją. Przed śmiercią powiedziała tylko, żebym was znalazł i was chronił. Przez wszystkie lata obserwowałem was jak dorastacie beze mnie. Tamtej nocy on mnie znalazł i uwięził. I przeniósł was tutaj. Uwolniłem się i od razu wiedziałem co się stało. Czym prędzej przeniosłem się tutaj by was uwolnić. Ale jak już wiesz ktoś mnie wyprzedził. - uśmiechnął się - teraz wszystko już wiesz. -

Minecraft: Rodzeństwo Żywiołów [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz