Rozdział XVIII

1.4K 84 6
                                    

Rozdział XVI
Siedząc, machała stopą to w jedną to w drugą stronę, patrząc na obraz, który wisiał na przeciwległej ścianie. Ten rozpływający się zegar, leżący na krawędzi...
- Salvador Dali, jeden z moich ulubionych artystów. - wyrwał ją z zamyślenia Loki.
- Nie wiedziałam, że znasz się na ziemskiej sztuce...
- Gdy siedziałem w celi, dostawałem wiele książek do zabicia nudy z waszej planety. Wiele z nich było na temat malarzy.
Uśmiechnęła się do niego, po czym znów odwróciła twarz i w milczeniu patrzyła się na dzieło sztuki.
- Zamiast tutaj siedzieć, możemy przejść się do galerii sztuki... Mamy dziś jeszcze tyle wspólnego czasu. - zaczął wiercić się na siedzeniu.
Avengersi ustalili, że będą podziały godzinowe na pilnowanie Lokiego. Miał oczywiście przyczepiony nadajnik z paralizatorem jakby chciał uciec, lecz woleli chuchać na zimne i dodatkowo mieć go na oku. Teraz wypadła kolei na Łucję. Nudziło się jej, ale bała się z nim wychodzić. Nie posiadała żadnych mocy i nie była super zwinna. Loki mógł to wykorzystać. Bardzo lubiła jego, mimo że był zły do szpiku kości. Jak miała okazje rozmawiała z nim na wiele różnych tematów. Asgardczyk również przepadał za brunetką. Uważał ją za jedną z lepszych towarzyszek do rozmów i cenił w niej to, że nie traktowała go jako typowego przestępcę, niż większość ludzi których spotkał na swojej drodze.
Łucja przez chwile rozważała prośbę Lokiego. Jego zielone oczy były wbite w dziewczynę, oczekując odpowiedzi.
- No dobra... - mruknęła.
- Wiedziałem, że jesteś cudowną kobietą. - wyszczerzył się w swój charakterystyczny sposób.
- Tylko coś zrób. To Cię zabiję.
- Zaufanie jakim mnie darzysz jest dla mnie ogromnym zaszczytem.
- Coś czuje, że będę tego żałować... - powiedziała szeptem sama do siebie.

Stał przy ogromnym szklanym oknie z widokiem na cały Nowy Jork. Był znudzony, nie wiedział co ma ze sobą zrobić. Wszyscy bohaterowie czekali z niecierpliwością na wyładowanie plików przez komputery z pendrive. Trwało już ono od dwóch godzi. Nic nie mogli na to poradzić, ponieważ analiza ta musiała potrwać troje długo. Quill myślał o Łucji, o wczorajszej nocy. Od tamtej pory nie rozmawiali ze sobą. Ani razu nawet nie spojrzała się na niego. Z jednej strony nie chce być nachalny, z drugiej nie może tej sytuacji zupełnie olać.
- Nad czym tak myślisz? - usłyszał kobiecy głos zza jego ramienia.
- Nad niczym szczególnym... - spojrzał się w dół ulicy.
Z budynku wychodziły dwie postacie, jedna ubrana w czarną pelerynę oraz zbroję, a druga z czarnym kapeluszem i rybaczkach. Mężczyzna i kobieta, obydwoje błądzi, mknęli wzdłuż ulicy w stronę białego auta... ZARAZ, ZARAZ...
- To Łucja z Lokim! - krzyknął sam do siebie Quill.
Steve Rogers podszedł bliżej do szyby i przyjrzał się dwójce ludzi. Z zupełnym spokojem odparł:
- Teraz kolej Łucji na pilnowanie Lokiego.
- Ale to czemu nie pilnuje go tutaj?
- Może jest im nudno.
- Im?!
- A co zazdrosny jesteś? - zabrał głos Rocket, który siedział na krześle opierając nogi na stole.
- Jest tu gdzieś niedaleko Zoo? - Peter zwrócił się do Kapitana.
- W zachodniej części Nowego Jorku...
- A schronisko?
- Przecznicę dalej.
- PIĘKNIE! - klasnął w dłonie. - Pakuj się słoneczko. Wrócisz do swoich.
- Zabije Cię... - Rocket sięgał już po broń.
- Tylko niech, któryś spróbuje. - stanął między nimi Kapitan. - To źle się to dla obydwu Was skończy. Skupcie się, mamy większe problemy na głowie...
- Tak, miłość Quilla która ucieka sobie z jakimś lowelasem... - ciszej powiedział Szop.
Peter usłyszał to, lecz zacisnął zęby i ściął go wzrokiem. Odwrócił się do okna. Auta już nie było. Podszedł do Niego Rogers i szeptem powiedział:
- Loki ma nadajnik, dzięki któremu możemy zobaczyć gdzie jest... - i odszedł.
Star Lord jeszcze przez chwile stał, silnie rozważając słowa blondyna. Chwycił za swoją czerwoną kurtkę i wyszedł z sali nic nie mówiąc.

Przyglądali się nieregularnej rzeźbie, przedstawiającej niby człowieka. Wokół niej stała grupa skośnookich turystów robiących miliard zdjęć oraz jakaś para, która bardziej skupiała się na sobie niż na sztuce.
- Ci ludzie są częścią tej rzeźby... Spójrz. - podszedł do niej bliżej i ułożył dłonie tak, że widok pomiędzy składał się z obiektu artystycznego oraz grupy osób.
- Dosyć ciekawa teoria, lecz zobacz to... - zasłoniła dwoma palcami rzeźbę, ukazując tylko ludzi. - My sami jesteśmy rzeźbami. Jesteśmy sztuką. Loki uśmiechnął się i zerknął z sympatią na dziewczynę, która stała aktualnie blisko niego. W oddali stał Star Lord, czując jak gotuje się w środku. Był gotowy wyjść i rzucić się na tego narcyza, któremu ewidentnie Łucja zaczynała się podobać. Nie mógł jednak wyjść z ukrycia. Wszystko wyszłoby na jaw. Nie chciał pokazywać, że jej zależy, że cokolwiek do niej czuje. Słynny Star Lord, łamacz serc i największy cwaniak galaktyki. I on? Pomiatany przez jakąś dziewczynę z Ziemi? Nie, nie...
Łucja chwyciła Lokiego za rękę i pociągnęła dalej, w stronę galerii obrazów. To jeszcze bardziej zirytowało bruneta.
- Mogłeś przynajmniej nie zakładać tej kurtki. Zobaczy Cię. - zaskoczył go męski głos.
- Co Ty tutaj robisz?! - szepnął wściekły Peter.
- Mi również się nie podoba to wyjście Łucji z Lokim.
- Co teraz robimy?
- Nadal obserwujemy. - powiedział spokojnie Rogers opierając się o ścianę.
Nagle podeszła do nich atrakcyjna kobieta, miała długie blond włosy i zielone oczy.
- Widzę Panowie też są fanami sztuki. - zagadała kusząco lustrując wzrokiem obydwu mężczyzn.
- I to jakimi... - Quill zaczął się chwalić.
Zaczęła się rozmowa między dwójką. Dziewczyna chichotała się i kręciła w palcach kosmyk włosów. Miała założoną czarną bluzkę z wydatnym dekoltem, który ewidentnie odsłaniał jej ogromny biust. Znacząca ilość makijażu na twarzy oraz ułożone idealnie włosy wskazywało na to, że ewidentnie przyszła na "łowy", niż podziwianie sztuki.
- Fajny jesteś, może dasz mi swój numer?
Quill wyjął zadowolony kartkę, na której zapisał numer na jego nowy telefon, który dostał dziś z rana od Starka.
- Mam nadzieję, że do zobaczenia. - puściła do niego oko i odeszła od dwójki mężczyzn.
Rogers nawet nie przyglądał się zbytnio dziewczynie. Nasunął tylko bardziej czapkę z daszkiem na oczy i zupełnie olał blond podrywaczkę.
- No, no, nawet fajna.
- Zdecyduj się może? - warknął Rogers.
- O co Ci chodzi?!
- Tutaj lecisz z paniką szpiegować Łucję, bo się boisz że Loki odbije Ci ją, a tu przychodzi pierwsza lepsza lafirynda i wymieniasz się z nią numerami.
- Boje się, że Loki jej ucieknie. Łucja jest mi zupełnie obojętna... - zaczął kłamać.
- Oszukujesz sam siebie. Łucja nie jest zwyczajną kobietą. Jeśli masz tak się zachowywać odpuść ją sobie. A jeśli ją zranisz... - przerwał na chwile. - To Cię zabiję. - spojrzał się na niego zabójczym wzrokiem, a Quill nerwowo przełknął ślinę.
- CO WY TU ROBICIE? - usłyszeli dobrze im znany żeński głos.
Odwrócili się z wyszczerzonym oczami. Star Lord otworzył rozdziawił buzie z zaskoczenia. Kapitan zaczął nerwowo się jąkać i drapać po głowie:
- To nie tak jak myślisz... My... Emmm...
- Szpiegowaliście mnie?! Myślicie, że by mi uciekł?! - stała z krzyżowaniem rękami. Nerwowo tupała nogą i była cała czerwona ze złości.
- Baliśmy się o Ciebie. - odezwał się niepewnie Peter.
- Jacy wy mili jesteście... A JAK TAM PODRYW SIĘ UDAŁ?
Quilla po tym pytaniu zupełnie ścięło. Czuli mogła go od początku widzieć. Spuścił głowę do dołu.
- Ej a gdzie jest Loki? - zaczął rozglądać się Kapitan.
Cała sala była pusta, nikogo wokół nie było.
- To przez Was! - wybuchła dziewczyna.
- Niby czemu? - oburzył się Quill.
- SPOKÓJ DO JASENEJ CHOL... - Kapitsn ugryzł się w język. - Nie czas teraz na kłótnie. Ma nadajnik, wrócimy do bazy i dowiemy się gdzie jest.
- Kto? - za nimi stanął Loki beztrosko się uśmiechając.
- Gdzie byłeś? - Łucja spojrzała się na niego z wyrzutem.
- W toalecie. Chyba mam prawo bez obstawy jeszcze załatwiać swoje potrzeby fizjologiczne?
- Następnym razem informuj, że idziesz załatwiać swoje potrzeby F - I - Z- I - O - L - O - G - I - C - Z - N - E. - przedrzeźnił go Quill.
- Zapamiętam na przyszłość Panie Bondzie. Radzę poprawić swoje umiejętności obserwowania innych. - puścił do niego oko. - Ooo lubię tą piosenkę... Annie, are you ok? - zaczął śpiewać refren z Jackosnem "Smooth Criminal".

-------------------------------------------------------
Wybaczcie, że musieliście czekać trochę dłużej na ten rozdział, ale koniec roku jest dosyć męczącym dla mnie okresem i trudno jest mi znaleźć czas na cokolwiek poza szkołą.  Mam nadzieję, że nie zanudzam Was i rozdział się spodobał. 😁

I'm Not in Love Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz