Rozdział III

1.9K 122 2
                                    


Na skwierczącą patelnie położyła dwa tosty posmarowane pastą z borkułów.
- A może nowy pracownik Tony'ego z sekcji naukowej...
- Steve proszę Cię, wiesz co o tym wszystkim uważam. Ja nikogo nie potrzebuję...- odwróciła się i otworzyła ogromną lodówkę. - Wolisz sok pomarańczowy czy jabłkowy? I
- Łucja nie można tak żyć samotnie! Nie da się, zrozum mnie... Gdy nas zabraknie... - przerwał. - Ehhh wolę sok pomarańczowy.
Dziewczyna w ciszy wyjęła dwie szklanki i nalała do nich napój. Spojrzała na zegarek, była 10:00, za godzinę rozpoczynała pracę. W myślach rozważała co dziś założyć, jasne materiałowe spodnie w stylu dzwonów zaprojektowane przez Diora i do tego białą lnianą bluzkę oraz ogromny czarny kapelusz, czy może porwane jeansowe boyfriendy zestawione z jasnoniebieską koszulą.
- Łucja tosty zaraz się przypalą! - z transu wyrwał ją Kapitan. Wstał i odłączył gaz. - Czemu taka jesteś?
- Jaka? - dziewczyna wlepiła oczy w dwie szklanki.
- Nie udawaj, że nie rozumiesz... Co się stało? Przecież wiesz, że możesz mi zaufać. - spojrzał na nią, ale brunetka nadal nie podniosła wzroku.
- Jedzmy tosty puki ciepłe. - po czym wzięła tacę ze śniadaniem i ruszyła w stronę jadalni.
- Nie myśl, że o tym zapomnę. Jeszcze o tym porozmawiamy.
Śniadanie jedli w pięknym pokoju ze szklaną ścianą. Słońce padało na ogromny obraz, który Łucja zakupiła pół roku temu w Paryżu. Przedstawiał zniekształcone postacie ludzi w różnych kolorach. Dla białego pomieszczenia, te arcydzieło było głównym punktem, na którym człowiek zawieszał swoje oko.
- Nadal nie rozumiem, czemu zakupiłaś ten obraz. On jest okropny.
- Mi się on podoba. Jak znajdę podobny to kupię Tobie na rocznicę Twojego odmrożenia. - uśmiechnęła się z pełną buzią.
- Jesteś okropna. Co jest... - zaczął dzwonić telefon Rogersa. - Słucham, za ile? No najwyżej za 20 min... Chłopie znasz ulice w Nowym Jorku. Hmmmm... No dobra postaramy się. Cześć. - odłożył telefon.
- Co się dzieje?
- Tony chce byśmy przybyli jak naszybciej do Star Tower, ale nie powiedział nic konkretnego. Mówił, tylko że jest to ważne i musimy przybyć.
- W takim razie zbierajmy się. Ubrania, które ostatnio zostawiłeś u mnie po treningu uprałam, więc nie musisz wracać do domu, by się przebrać.
- Jesteś okropna, ale czasami bywasz człowiekiem. - zażartował Steve.
- Ja człowiekiem? Weź nie żartuj sobie... - uśmiechnęła się i podążyła w stronę swojego pokoju. Tak, już zdecydowała się. Lepiej będzie jak założy kremowe spodnie z białą bluzką i kapeluszem.

I'm Not in Love Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz