Wiele lat później...
Trzymał w dłoni pogięte zdjęcie uśmiechniętej dziewczyny. Patrzył się czując ogromny ból, a za razem szczęście. Nie zdawał sobie jeszcze sprawy, że za chwile jego losy potoczą się w zaskakujący sposób. Zrozumie ideał swego istnienia. Walka i przygoda, którą przejdzie odmieni losy jego i Strażników Galaktyki na zawsze.
- Peter! Coś uderzyło w nasz statek! – Gamora krzyknęła siedząc na przodzie statku.
-Już idę! – krzyknął.
Jeszcze przez chwilę patrzył na zdjęcie. Uśmiechnął się sam do siebie, po czym schował zdjęcie do przedniej kieszeni kurtki.Wiele lat wcześniej...
Po tragicznym wypadku Strażników Galaktyki, zawiesili swoją działalność, czekając na szczęśliwy ratunek. Z dnia na dzień tracili nadzieje, czy wszystko wróci do normy.
W ciemnym pomieszczeniu respirator wydawał powolne dźwięki, pokazując pracę już niesprawnego serca. Klatka piersiowa unosiła się powoli w górę i na dół. Praca narządów była na chwile obecną możliwa dzięki maszynom, jednak nie na tak długo. Gruba słomka, wysysająca ślinę, wystawała przyklejona do ust. Był to straszny widok człowieka, który powoli stawał się rośliną.
Łucja siedziała, trzymając dłoń chorego. Przyglądała się tej bladej twarzy, pogrążonej w sen. Po jej policzkach spływały łzy, nadal próbując zrozumieć sens tragedii, która się wydarzyła.
- Peter czemu mi to zrobiłeś? – wyszeptała przez łzy.
Myślała, że jak będzie kochać, przestanie być nieszczęśliwa. Jednak ta droga wiązała się z cierpieniem. Wreszcie zrozumiała sens życia dla drugiej osoby. Nie potrafiła zrozumieć czemu to przytrafiło się właśnie teraz, czemu akurat ją? Trzęsła się, opanowana lękiem i trwogą. Nagle poczuła ciepłą dłoń na jej ramieniu.
- Wróć w końcu do domu, od miesiąca przesiadujesz tu całe dnie. Musisz coś jeść, odpocząć... - to był Rogers.
- Nie widzę sensu w takim życiu bez niego. – wyszlochała.
Steve zbliżył się i przytulił ją mocno, rozumiejąc ból swojej przyjaciółki. Utracona na zawsze miłość jest gorsza od fizycznego bólu. Nic nie można z tym zrobić. Żadna terapia, żadne psychotropy czy rozmowy z ludźmi nie zmienią tej najważniejszej rzeczy, którą się utraciło.
Nagle do pomieszczenia wszedł lekarz. Spojrzał się na leżącego Quilla, a później na dwójkę stojącą przy łóżku. Westchną ciężko, kreśląc i zaznaczając coś w swoich papierach. Po chwili odezwał się:
- Kto z Was jest z rodziny?
- On nie ma rodziny. – odezwał się Steve. – Jedyną bliską osobą jest stojąca tutaj dziewczyna. – wskazał na Łucję, która czekała ze strachem w oczach na słowa lekarza.
- Rozumiem. Sytuacja jest ciężka. Dawcy nadal nie znaleziono, a maszyny nie będą w stanie zastąpić dalszej pracy organów. Podjęliśmy wszystkie możliwe kroki z leczeniem jego serca. Jednak puki nie znajdzie się odpowiedny dawca, sytuacja skończy się tak, że za 2 tygodnie będziemy musieli odłączyć sprzęt. – doktor schylił głowę w dół.
Nie był w stanie spojrzeć w oczy brunetki, której już i tak spuchnięte oczy, zalały się ponownymi łzami. Dłonie jej zaczęły się trząść, czuła jak jej oddech się przyspiesza. Nie rozumiała, nie chciała zrozumieć...
- Nie możecie. – powiedziała.
- Pani Łucjo. – lekarz zdjął okulary. – On się nigdy nie wybudzi. Z jego genetyką i rzadkim typem krwi, znalezienie dawcy wynosi 0,05%. Nie możemy podtrzymywać kogoś przy życiu tak długo. Powoli sam organizm będzie buntował się przeciwko maszynom. Nie jesteśmy w stanie nic zrobić.
Dziewczyna wybiegła z sali, trzaskając drzwiami. Za nią pobiegł Steve, jednak zgubił ją wśród korytarzy. Zamknęła się w łazience, próbując stłumić ogromny ból w głowie. Pojawiał się co raz częściej, a już zawsze przy ciężkich emocjach. Żadne tabletki nie pomagały, jednak tłumaczyła to sobie zapracowaniem i brakiem spokojnego życia. Zacisnęła zęby i skuliła się na podłodze. Cały świat się jej walił.
Wróciła do domu, chodź nie miała ochoty spać, położyła się i zamknęła oczy. Potrzebowała samotności. Wyłączyła telefon. Jej przyjaciele będą wściekli, jednak ona nie miała ochoty na rozmowy pocieszycielskie.
Nie pamięta kiedy zasnęła, wstała z łóżka cała spocona, w ubraniach założonych wczoraj. Spojrzała się na swoje odbicie w lustrze, wychudzona, cienie pod oczami i krew z nosa... Krew z nosa? Dotknęła palcem strużki płynącej w stronę jej ust. Nie rozumiała tego. Chwyciła za telefon i wykręciła numer do Starka.
- Tak słucham kochanie? – usłyszała ciepły głos milionera.
- Nie dam dzisiaj rady przyjść do pracy. Zapomniałam, że mam dzisiaj wizytę kontrolną u dentysty. – skłamała. – Zajmie mi to cały dzień, bo nie jest on w Nowym Jorku.
- Dlaczego masz dentystę w innym mieście? – zaczął wyczuwać kłamstwo.
- Bo boje się dentystów, a tego akurat się nie boje. Zapomniałam, że smażę naleśnik. Przypala mi się. Musze...
- Ale...
-...kończyć. Pa! – Łucja szybko wyłączyła telefon.
Westchnęła. Czuła się winna, jednak nie chciała martwić Tony'ego, że ma zamiar wybrać się do lekarza. Musiałaby się tłumaczyć ze swoich objawów. Szybko wzięła prysznic i zmieniła ubrania na świeże. Sprawdziła w przeglądarce adres lekarzy i wskoczyła w samochód. Dotarła do pięknej prywatnej kliniki. Weszła do środka, gdzie przywitała ją miła pielęgniarka. Zachwyciło ją minimalistyczny wystrój, podkreślony biało kremowymi kolorami. Gdzie niegdzie zawieszone były obrazy sztuki nowoczesnej. Kobieta zaprowadziła ją do pomieszczenia, w którym siedział już lekarz.
- Witam Panią. – uśmiechną się, ukazując lśniące białe zęby. – Co Pani dolega?
- Dzień dobry. Od pewnego czasu odczuwam bóle głowy, czasami bywają też zawroty. Jednak dzisiaj krew z nosa po nocy mocno mnie zaniepokoiła...
- Rozumiem. Czy przeżywa Pani ostatnio dosyć duży stres? – lekarz notował na swoim laptopie, wszystko co mówiła Łucja.
- Tak. Jednak bóle zaczęłam miewać dosyć wcześniej.
- Zrobimy Pani dzisiaj rentgen, a z wynikami zadzwonię dzisiaj do Pani, by jak najmniej nie zwlekać dobrze? – zapisywał coś na kartce. – Proszę się nie martwić, często bywa tak że dosyć zabiegane życie oraz stres ma wpływ na funkcjonowanie organizmu.Podała kubek herbaty dla Steve'a, który siedział rozłożony na jej fotelu. Dzisiaj miał zamiar spędzić wieczór u niej, gdy Tony zadzwonił, że Łucja dziwnie się zachowuje. Chciał zobaczyć co ukrywa, tym bardziej teraz, gdy wokół się dzieje tak wiele złych rzeczy.
- Tony mówił, że dzisiaj nie było Ciebie w pracy... - spojrzał się jej w oczy, jednak ona uniknęła kontaktu wzrokowego.
- Tak? – udała zaskoczoną.
- Co ukrywasz?
Łucja nie potrafiła przed nim kłamać. Czuła, że musi podzielić się z nim swoimi obawami, jednak nie chciała go denerwować. On miał swoje problemy.
- Jestem tu dla Ciebie. – położył dłoń na jej ręce.
Ona ciężko przełknęła ślinę i spojrzała mu w oczy.
- Ostatnio miewam bóle głowy, dzisiaj byłam na badaniach. Mam dostać telefon o wynikach. – w jej oczach zebrały się łzy.
Steve spojrzał na nią oszołomiony. Zbliżył się do niej i przytulił mocno.
- Będzie dobrze, zobaczysz... - jednak dzwonek telefon mu przerwał.
Łucja chwyciła za słuchawkę, wiedząc skąd był raczej telefon.
- Tak słucham?
- Witam Pani Łucjo, dzisiaj była Pani u nas na badaniach. Niestety mam złe wieści, ma Pani guza, nie możemy z tym czekać. Proszę przybyć do nas jutro.
- Rozumiem, dziękuję bardzo. – próbowała stłumić łzy. – Do widzenia.
- I jak? – Steve stał zdenerwowany.
Ona chwile przed odwróceniem szybko otarła łzy i zacisnęła zęby. Wzięła głęboki oddech i odwróciła się w jego stronę.
- Jestem zdrowa. – chciałaby.
- No i widzisz? Zawsze mam rację. – ponownie przytulił ją.
Ona trzymała go jeszcze przez chwilę, jakby był jedyną bezpieczną ostoją dla niej. Czuła jak jej życie, prześlizguje się przez palce.
CZYTASZ
I'm Not in Love
FanfictionŁucja... niezależna kobieta o silnym charakterze pracuje dla Starka jako główna informatyczka oraz zarządzająca stroną informatyczno - produkcyjną firmy. Przyjaźni się z Avengersami, a jej najlepszym przyjacielem jest Steve Rogers zwany pod pseudoni...