Rozdział XXIV

1.3K 87 8
                                    

- Nie będzie żadnego znaku. Do balu wszystko się zagoi i będziesz wyglądać olśniewająco... - puściła oko do Łucji młoda lekarka.
- Dzięki Lucy, ale sama jeszcze nie wiem czy się wybieram na to. Jestem trochę zmęczona. - dziewczyna wstała z siedzenia i ruszyła w stronę wyjścia.
- Weź przestań, musisz tam być! Mam Cię jutro tam widzieć.
- Zastanowię się jeszcze. - obdarzyła uśmiechem koleżankę i wyszła.
Idąc przez korytarz delikatnie palcami dotknęła miejsce, w którym miała wcześniej rozciętą skórę. Nadal miała ogromny fioletowy siniak na kości policzkowej, przez co wyglądała jak ofiara brutalnego pobicia. W sumie można trochę powiedzieć, że i tak było. Niektórzy pracownicy Starka z zaciekawieniem patrzyli się na nią, zadając jej miliony pytań jak się czuje i czy wszystko jest dobrze. Takie wymuszone współczucie bardzo ją denerwowało. Pamięta okres po śmierci swojego ojca, wszyscy byli tacy fałszywie mili, uprzejmi, troskliwi... To ją jeszcze bardziej dołowało i przypominało o całej sytuacji. Po całej akcji z porwaniem liczyła jednak, że rozgłosu nie będzie. Już miała nawet przygotowaną kwestie w głowie, skąd ma tak okrutnego sińca na twarzy. Niestety Thor nie mógł sobie odpuścić i opowiedzieć przynajmniej ze dwa razy całą przygodę dla personelu, jak to z Avengersami nie uratował świata oraz biednych zakładników. Sytuacja jednak z tajemniczym mężczyzną ze szponami została zatajona. Stark z Rogersem stwierdzili, że jest to zbyt dziwne i podejrzane by wiedziało o tym większe grono osób. Postanowili sami zająć się tą sprawą i odnaleźć nieznajomego. Jednak przed oczami Łucji ciągle stał ten starszy mężczyzna na wózku. Dlaczego do niej pomachał? Zupełnie jakby ją znał... Nic nie rozumiała. Wszystko nie trzymało się kupy.
- Ups uważaj... - Rogers w ostatniej chwili przyciągnął do siebie zamyśloną Łucję, przy okazji chroniąc ją przez zderzeniem z jedną sekretarek niosących kawę. - Zaraz do tych sińców doleciałaby oparzenia.
- Wybacz zamyśliłam się. - dziewczyna spuściła wzrok.
- Chcesz o tym porozmawiać? - Stevie przyjrzał się jej uważnie.
- Wiesz Stevie, ten mężczyzna, który mnie wtedy uratował...
Jednak dziewczyna nie zdążyła dokończyć, ponieważ w głośnikach umieszczonych na korytarzu rozebrzmiał głos Tony'ego:
"Spotkanie załogi Avengers oraz Strażników Galaktyki za 10 minut w sali konferencyjnej."
Steve westchnął i przejechał ręką po swoich blond włosach:
- Ehh, później spotkamy się i mi opowiesz.

Łucja poczuła ścisk w żołądku, od momentu kiedy przyznała się do wszystkiego przed kamerą nie rozmawiała z Quillem. Nawet wtedy gdy ją uratował, pobiegł dalej "ratować świat". Los chciał, że od tamtego zdarzenia nie mieli okazji do rozmowy, ani do spotkania. Bała się wejść do pomieszczenia, w którym dobrze wiedziała że był on. Steve przepuścił ją w przejściu i niepewnie ruszyła, szukając wzrokiem tylko tej jednej osoby. Siedział z tym swoim typowym uśmiechem i drażnił Rocketa, rzucając w niego papierowymi kulkami. Gdy usłyszał trzask zamykających się drzwi spojrzał w stronę dziewczyny, lecz szybko gdy ją zobaczył odwrócił wzrok i udał, że nie zauważył jej. Łucja zupełnie nie zrozumiała tego gestu. Zacisnęła tylko ręce i zaczęła udawać, że zupełnie nie zauważyła tego wszystkiego. Usiadła obok Nataszy, która delikatnie dłonią pogładziła policzek brunetki:
- Prawe już śladu nie ma. Dr Lucy naprawdę umie zdziałać cuda.
- W sam raz na bal. - wyszczerzył się Hulk.
- Ty kolego powinieneś zaprosić Gamore, kolorystycznie byście pasowali do siebie. - wystrzelił Quill, a cała sala wybuchła śmiechem.
- No nie powiem żart Ci się udał. - otarł łzę naukowiec. - A z kim Ty niby idziesz kosmito?
- Meg Harrison. - przeczesał ręką włosy i położył nogi na stole. - Piękna blondynka z galerii sztuki.
Łucja przełknęła ciężko silne. Jak mogła się tak pomylić. Poczuła jak krew pulsuje jej do twarzy i robi się cała purpurowa. Zacisnęła pięści, czując za razem nienawiść jak i upokorzenie. Jej oczy zetknęły się ze wzrokiem Rogersa, który z bólem patrzył na nią.
- No dobra tym razem Wam się udało. - nagle wszedł do sali Furry, który walnął dokumentami o szklany blat stołu. - Ale teraz musimy omówić, co do cholery było w tej bazie...

I'm Not in Love Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz