Rozdział XXII

1.2K 79 4
                                    

Otworzyła oczy powoli odzyskując przytomność. Z czarnych niewyraźnych plam zaczęły wyłaniać się zarysowane kształty ciemnych skał. Maleńkie krople spadały jedna po drugiej z wysokiego sufitu, również zbudowanego ze skał. Wokół panowała przerażająca ciemność i wilgoć. Spróbowała podnieść się, lecz nagły przeszywający ból w jej głowie uniemożliwił to. Czuła także nieprzyjemne szczypanie w okolicy kości policzkowej, delikatnie dotknęła palcami miejsca i ujrzała brunatną krew na opuszkach. Przestępca podczas ogłuszania jej, rozciął jej skórę. Miejmy nadzieje, że nie będzie miała po tym blizny... Nagle z cienia wyłoniła się wysoka blondynka:
- Łusiu to Ty? - odezwała się przerażona kobieta.
- Pepper? - Łucja zmrużyła oczy niedowierzając, że widzi byłą Starka. - Co Ty tu robisz?
- Chciałam zadać to samo pytanie Tobie...
Usłyszała jak w oddali coś się przewraca.
- Co to było?! - Łucja spojrzała w tamtą stronę z wielkimi oczami.
- Jest z Nami jeszcze Clint, pojawił się od razu poTobie. Także jest nieprzytomny. Siedzi przy Nim Swanson.
- Co się do cholery stało... - dziewczyna złapała się za głowę niedowierzając gdzie jest.
Była zamknięta w pułapce z trójką ludzi, chyba w najmokrzejszym więzieniu na świecie, do tego cuchnęło w nim nieświeżymi rybami. Łucja wstała i podeszła do Swansona i Clinta.
- Jak się trzyma? - spojrzała zatroskana.
- Jest z nim źle, potrzebuje jak najszybciej pomocy medycznej. - odezwał się młody blondyn.
Swanson był bliskim krewnym Bannera, który często odwiedzał Avengersów. Siedemnastoletni geniusz chemiczny pomagał wujkowi w różnych projektach. Był uwielbiany przez cały zespół. Co on tu robił, nikt nie miał pojęcia, ale Łucji co raz bardziej przestawała się ta sytuacja podobać. Spojrzała na kałuże krwi, w której stała. Powędrowała oczami do źródła i zobaczyła ogromną ranę na brzuchu Clinta. Widząc to wytrzeszczyła oczy z przerażenia.
- On umiera. - wyszeptała.
- Wiem. - chłopak spuścił wzrok.
Co mają teraz zrobić?! Nie ma pojęcia gdzie jest, pozostała część grupy tak samo. Mogli być ukryci nadal w głębi lasu deszczowego, a równie dobrze po drugiej stornie Atlantyku... Choć szanse były marne na odnalezienie ich, Łucja wiedziała że jej przyjaciele nie zawiodą ich.

- JAK TO ODWIEDZAŁEŚ JĄ CODZIENNIE?! - krzyknął Stark.
- Zostawiliście ją samą, potrzebowała kogoś... - Quill załamany siedział na krześle, zakrywając twarz w swoich dłoniach.
- To było dla jej bezpieczeństwa! - Tony chodził po pokoju to w jedną to w drugą stronę.
- Uważacie, że zamknięcie jej w środku dżungli w drewnianej chacie bez prądu, wody, zupełnie oddalonego od cywilizacji było jedynym i najbezpieczniejszym wyjściem dla tego wszystkiego?! - Peter warkną, bo już nie mógł wytrzymać jak Stark znów uważał się za lepszego w każdej dziedzinie życia.
- Widzę, że nie rozumiesz sytuacji... Wróg wie o nas wszystko, my o nim NIC.
- Ona była nieszczęśliwa! - krzyknął.
- Ale bezpieczna...
- Może tylko według Twojej opinii!
Nastała niezręczna cisza. Wszyscy siedzieli i z przerażeniem przyglądali się tej sytuacji. Byli zdruzgotani. Nie mieli pojęcia co maja robić.
Tony odwrócony do wielkiej szyby, stał przez chwile próbując opanować swój gniew. Podszedł do niego Steve i położył rękę na jego ramieniu:
- Musimy się wziąć w garść i zacząć ich ratować... Tony słuchasz mnie?
Miliarder jednak zacisną pięści i z krzykiem rzucił się na Quilla, który wstał i także ruszył w stronę przeciwnika z furią na twarzy. Zaczęli okładać się pięściami z krzykiem wyrzucając swój wzajemny gniew.
- PRZESTAŃCIE! - zaczęła krzyczeć Natasza.
Rogers z Thorem z ogromnym wkładem siły rozłączyli dwójkę.
- DO CHOLERY SKOŃCZCIE TO!!! - krzyknęła Gamora. - Nie widzicie co wróg z nami robi?
- Właśnie tego chcecie? Lać się gdy Clint i Łucja potrzebują pomocy?! - warknął Burotn.
Stark wytarł krew z rozciętej wargi i spuścił wzrok.
- Macie racje. Musimy ich ratować. - po czym ruszył w stronę drzwi wyjściowych.
Jednak gdy nagle nacisną klamkę ekran ogromnego telewizora zapalił się. Na nim siedział łysy mężczyzna w lennonkach i czarnym golfie. Wyszczerzył się ukazując idealne proste zęby.
- Witajcie Avengersi. Jak pewnie zauważyliście mamy waszych przyjaciół. Nie powiem, gdzie się znajdują bo ta zabawa nie miałaby sensu. Moi kochani, macie 24h do odnalezienia swoich bliskich, a w zamian oddania kogoś z Was. Tylko jednego kogoś z Was chcę... - piwne oczy błysnęły mu, był wyraźne usatysfakcjonowany tym nagraniem. - Moi ludzie umieścili w tym pomieszczeniu mikrofon byście mogli porozumiewać się ze swoimi uwięzionymi znajomymi. Będziecie także ciagle ich widzieć na tym nagraniu. To wasza pomoc. Jeśli nie zdążycie, umrą zalani przez lodowatą wodę w męczarniach. - mężczyzna klasną w dłonie, a ekran nagle przełączył się na monitoring celi zaginionych.
- O mój Boże mają Swansona i... - wyszeptał Hulk.
- I PEPPER?! - krzyknął Stark.

I'm Not in Love Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz