Z góry przepraszam, że rozdział jest pod nazwą X, a nie IX. Wattpad coś się ze mną nie dogaduje i nie chciał mi opublikować rozdziału pod nazwą IX. Nie wpadajcie więc w panikę, wszystko jest w zgodnej kolejności. Miłego czytania 😉
Wydaje się, że spadek z krawędzi domu do morza trwał zaledwie kilka sekund. Dla Quilla ciągnęło się to w nieskończoność. Jednak mógł założyć swoje odrzutowe buty, nie rozważałby teraz ostatniej swojej woli. Zamknął oczy. To już koniec. Chwile przed upadkiem usłyszał ogromny wybuch. Nagle wpadł do lodowatej wody, wprowadzając go w szok. Topił się, spływając w dół. Otrząsnął się jednak z szoku. Zaczął ruszać nogami w wodzie, kierując się do powierzchni. Czuł, że obok niego wpadły inne osoby. Co się stało? Serce zaczęło mu mocniej bić ze strachu. A jeśli Łucja go uratowała? Czy coś jej się stało? To on jest superbohaterem, to on powinien oddać za nią życie. Wyłonił się z powierzchni, łapiąc głośno powietrze. Panicznie rozglądał się wokół siebie. Gamora z Rocketem oraz związanym włamywaczem siedzieli na łodzi stworzonej z drewna przez małego Groota. Drax pluskał w wodzie, piszcząc ze szczęścia. Iron Man latał w powietrzu poszukując śladów wroga... Gdzie ona jest? Pare metrów za nim usłyszał lekkie kaszlenie. Odwrócił się i zobaczył Łucję trzymającą się dryfującej na wodzie tarczy Kapitana. Obejmował ją Rogers. Obydwoje zziębnięci od chłodnej wody, trzęśli się z zimna. Kamień spadł mu z serca widząc ją całą, jednak widok przytulonych do siebie przyjaciół wzbudził w nim zazdrość. Znał ich dopiero 2 dni. Nie miał pojęcia jakie stosunki łączą wszystkich Avengersów oraz ich współpracowników. Z zamyślenia wyciągnął go śmiech Łucji:
- Trzęsiesz się Steve? Myślałam, że przyzwyczaiłeś się do zimna...
- Zaraz Ty się przyzwyczaisz. - dociął blondyn.
- Durny wybuch zdemolował mi całe mieszkanie... Ale w sumie na dobre wyszło i tak miałem z Pepper coś nowego znaleźć. - odezwał się Stark.
Podleciał do jeszcze bledszej od zimna Łucji i wziął ją na ramiona. Jednak go uratowała. Widząc bombę, zareagowała szybko i zepchnęła go. Ją samą chwycił Rogers za rękę i wyskoczył. Na szczęście podczas całej akcji nikt nie zginął. Wszyscy dopłynęli do brzegu. Strażnicy wyczerpani położyli się na brzegu, nie zważając na brudny piasek z mułem. Nad Star Lordem stanął Tony z poważna miną. Z jego podłużnej rany na czole kapała krew. Całą twarz miał spoconą i brudną od smaru swojej zbroi.
- Wy lecicie ze mną do siedziby Avengers i tam nocujemy. Łucja oraz Rogers przenocują w jej domu. Jutro punkt 11:00 spotykamy się w biurze i omawiany to co się stało. - odszedł.
Widać było, że był wściekły. Wróg ich pokonał, a Tony Stark nie lubił przegrywać. Quill wstał, otrzepując się z piasku. Rogers przykrywał swoją kurtką trzęsącą się Łucję. Kierowali się w stronę czarnego pojazdu. Musiał podziękować jej za pomoc... Podbiegł i dotknął jej ramienia, gdy wsiadała do pojazdu. Odwróciła się. Z początku zaskoczony wzrok, znów przyjął ton pełen wrogość i oschłości. Nawet nie spojrzała się jemu w oczy, tylko tępo wbiła swoje spojrzenie w ziemie i wybrudzone od błota trampki.
- Dziękuję. - Quill liczył na to, że jednak uroczy uśmiech i czułe podziękowanie zadziała na dziewczynę.
- Spoko. - odezwała się z pełną obojętnością.
- Może w ramach podziękowania zabiorę Ciebie na lot moim statkiem? - ponowił próbę.
Ona jednak odwróciła się na pięcie i bez żadnej odpowiedzi, trzasnęła drzwiami auta przed nosem chłopaka. Ten stał oszołomiony, w jaki sposób dostał kosza. Auto ruszyło z miejsca, a on nadal stał i przyglądał się jak znika w oddali. Poczuł rękę na swoim ramieniu:
- Może i Panie Gwiazdko podbiłeś galaktykę, ale uwierz mi, tej kobiety nigdy nie zdobędziesz. - odezwał się Stark.
- Dlaczego ona jest taka oschła? - z żalem zapytał Quill.
- Nikt tego nie wie. Wiele razy próbowaliśmy z nią o tym rozmawiać. Nigdy nie odpowiadała. Chłopie odpuść sobie, jeśli zależy Tobie tylko na ziemskim romansie, a jeśli jednak liczysz na coś więcej... To jeszcze bardziej olej. Dla niej miłość nie ma miejsca bytu.
Chłopak nie odpowiedział dla Iron Mana. Nie wierzył w jego słowa. Cała piątka wsiadła do luksusowego samochodu miliardera przy okazji wkładając już w pół przytomnego złodzieja do bagażnika, lecz Star Lord stał jeszcze przez chwile w ciszy, słuchając dźwięku fal. Może jednak odpuści sobie? Zrezygnuje z tej znajomości. Jest przecież przystojny i wygadany, ile kobiet na niego poleci. Czemu ma zawracać sobie głowę brunetką, która ma tylko dobry gust muzyczny. Dalszych rzeczy o niej nie wiedział. Tak, Stark miał racje.
- Wsiadasz, czy mamy wysłać specjalne zaproszenie? - z okna krzyknęła Gamora.
- Już idę!
Odwrócił się w stronę samochodu, a na jego twarzy znów pojawił się jego zawadiacki uśmiech. Wsiadł do auta.
- Co taki zadowolony? - odezwał się Rocket.
- Ej czy znasz jakieś fajne kluby do poimprezowania? Trzeba się wyszaleć na tej Ziemi. - zwrócił się Peter do Tony'ego.
- Wreszcie mówisz od rzeczy. - ucieszył się mężczyzna.
- Jestem Groot. - powiedziała roślina.
Ruszyli z piskiem opon. Zostawiajac za sobą kurz i pył.-------------------------------------------------------
Mam nadzieję, że spodobał Wam się rozdział. Jestem już po nowej części Strażników Galaktyki i jestem zachwycona. Nie mogłam oderwać oczu od Star Lorda, a przez Draxa i Rocketa myślałam, że się uduszę ze śmiechu. Co wy sądzicie o Strażnikach Galaktyki vol 2? Wam także nowa cześć podbiła serce? ❤️😁
CZYTASZ
I'm Not in Love
FanficŁucja... niezależna kobieta o silnym charakterze pracuje dla Starka jako główna informatyczka oraz zarządzająca stroną informatyczno - produkcyjną firmy. Przyjaźni się z Avengersami, a jej najlepszym przyjacielem jest Steve Rogers zwany pod pseudoni...