Od James:Śpisz?
Ja:
Tak.
Od James:
Otwórz mi drzwi
Niechętnie zwlokłam się z łóżka i ubrałam bluzę. Gdy otworzyłam drzwi, do mieszkania wpadł chłodny podmuch wiatru. Blondyn szybko wszedł do środka. Ściągnął z głowy kaptur i rozejrzał się.
- Całkiem nieźle - rozsiadł się na kanapie. - Sama to wszystko zrobiłaś - wskazał palcem na pomalowane ściany. Pokręciłam głowa. - Więc kto ci pomógł?
- Jakiś miesiąc temu na ulicy zaczepili mnie jacyś dwaj mężczyźni - zaczęłam. - Pytali o Ciebie. Kiedy już sobie poszli podszedł do mnie chłopak i spytał się czy wszystko w porządku. Potem spotkałam go jeszcze kilka razy. Studiuję architekturę i zaoferował mi pomoc. Ma na imię Bradley.
- I zaufałaś mu? - zapytał z wyrzutem, a ja pokręciłam głową. -
- Oczywiście, że nie. Potrzebowałam pomocy z remontem. Ale uważam, że on nie jest złym człowiekiem - powiedziałam poważnie.
- Skąd to możesz wiedzieć? - zapytał. Wzruszyłam ramionami, a chłopak zaśmiał się i pokręcił głową.
- James mam dosyć uważania, że każdy człowiek jest zły i podejrzany. Mam dosyć braku zaufania do jasnej cholery! Ja już nie mogę tak żyć. Tutaj nikt nie kojarzy mnie jako "dziewczynę" - zrobiłam cudzysłów w powietrzu - James'a McVey'a. Na litość boską odpuść i daj mi żyć życiem. Daj nam żyć... Wprowadź się tu - McVey spojrzał na mnie zaskoczony. - Jest tu wystarczająco dużo miejsca oraz lepsze warunki James. Możemy w końcu być normalni - załapał go za ramię. - Spójrz na mnie - blondyn wykonał moją prośbę. - Wyprowadź się tu. Proszę.
- Avalanche ja nie mogę - przetarł twarz dłonią. - Nie mogę - powtórzył.
- Dlaczego?
- Mam dług, który muszę spłacić - westchnął i spuścił głowę.
- Ile? - zapytałam.
- Jeszcze czterdzieści tysięcy - odparł. Wytrzeszczam oczy.
- Co? Skąd to się wzięło? I dlaczego jak zwykle o niczym nie wiem?! - uniosłam się. - Dlaczego musisz oddać tyle pieniędzy?
- Nie moje ci powiedzieć - spojrzał na mnie ze smutkiem w oczach. Przełknęłam głośno ślinę. Siedzieliśmy kilka minut w ciszy.
- Dostałam pracę - oznajmiłam. - Tak właściwie to Bradley mi ją załatwił - sprostowałam. - Będę sprzątać w hotelu jego kuzyna albo wujka nie pamiętam...
- Dlaczego on tyle dla ciebie robi? - zapytał James zaciekawiony.
- Nie mam pojęcia - pokręciłam głowa. Po chwili ziewnęłam.
- Będę się zbierał...
- Zostań jeśli chcesz - zaproponowałam. - Możesz spać na kanapie, a rano zrobię ci porządne śniadanie - uśmiechnęłam się, a przyjaciel to odwzajemnił.
Rano
Wstałam już o godzinie ósmej, bo Bradley napisał do mnie, że mam być pracy o dziewiątej. Szybko ubrałam się w jeansy i białą bluzkę. Włosy uplotłam w warkocza żeby nie przeszkadzały mi w pracy. Po wyjściu z łazienki zobaczyłam śpiącego James'a na kanapie. Wzięłam się za robienie jajecznicy, kiedy chłopak się obudził.
- Co tak wcześnie? - zapytał i zaspany przetarł oczy.
- Za czterdzieści minut muszę być w pracy - oznajmiłam.
CZYTASZ
Sun&Moon - Bradley Simpson Fanfiction
FanficOn był, jak dzień. Ona była, jak noc. On żył w mgliste poranki. Ona w środku nocy. On był słońcem. Ona była księżycem. On nigdy nie widział ciemności. Ona światła. Byli przeciwnymi duszami. To było niemożliwe. Ale Słońce i Księżyc zderzyli się ze...