Masz już suknie ślubną?

240 27 15
                                    

James czuję się trochę lepiej, ale musi jeszcze zostać w szpitalu i pewnie prędko stamtąd nie wyjdzie. Zdążyłam wrócić do mojego mieszkania z pracy, a usłyszałam dzwonek do drzwi. Kiedy je otworzyłam w progu zobaczyłam uśmiechniętego Bradley'a. Próbowałam udawać, że wcale nie mam go dosyć, ale chyba nie wychodziło mi to najlepiej.

- Hej - powiedział. - Lubisz piłkę nożną? - zapytał.

- Przyjechałeś do mnie żeby o to zapytać? I tak lubię - odpowiedziałam.

- Świetnie się składa, bo dzisiaj jest mecz - oznajmił, a ja przytaknęłam. - Pomyślałem czy może nie chciałbyś pooglądać go razem ze mną, moim przyjacielem Trisem i jego dziewczyną? - podrapał się po karku. - Rozmawiałaś z Tristanem przez telefon, pamiętasz?

- Tak, tak pamiętam... Nie wiem, czy to najlepszy pomysł...

- To doskonały pomysł - przerwał mi, a ja wywróciłam oczami. - Masz minutę na zastanowienie, a potem wychodzę, bo nie chcę się spóźnić - powiedział. Pomyślałam nad wszystkim. Ten chłopak pomalował ze mną mieszkanie i nie wziął za to ani centa, załatwił mi pracę, a przede wszystkim oddał krew dla mojego przyjaciela.

- Okay pojadę - zdecydowałam się, a na twarzy bruneta zagościł jeszcze większy uśmiech. - Tylko się przebiorę - dodałam i otworzyłam szerzej drzwi żeby Simpson mógł wejść do środka. Poszłam do mojego pokoju. Zdjęłam dresy oraz bluzę, a zamiast tego ubrałam jeansy, biały t-shirt i koszulę w kratę oraz rozpuściłam włosy. W pośpiechu ubrałam jeszcze trampki i zamknęłam dom na klucz.

- Szybka jesteś - stwierdził, a ja wzruszyłam ramionami.Nie jestem typem dziewczyny, która szykuję się dwie godziny, bo nie wie, które czarne spodnie ma włożyć..

Po jakiś dziesięciu minutach Bradley zaparkował pod niedużym, ale bardzo zadbanym domem. Brunet bez pukania wszedł do wnętrza domu, a ja za nim.

- Nie zdejmuj butów - powiedział. Rozejrzałam się trochę. Było naprawdę ładnie. Mały korytarz prowadził do otwartego salonu, połączonego z niewielką kuchnią. - To jest Avalanche - przedstawił mnie. Wysoki blondyn podszedł do mnie i uścisnął moją dłoń.

- Tristan Evans miło mi - uśmiechnął się.

- Hej - z kuchni wyłoniła się zapewne dziewczyna niejakiego Evansa. - Jestem Anastasia - dziewczyna przytuliła mnie, co odwzajemniłam.

- Mówicie mi Av - poprosiłam.

- Masz bardzo ładne imię, dlaczego mamy je skracać? - zapytał Brad.

- Bo go nie lubię? - zapytałam retorycznie.

- Czemu?

- Może kiedyś ci powiem - wyruszyłam ramionami. Wszyscy popatrzyli na mnie niezrozumiale.

- Pomożesz mi przynieść przekąski z kuchni? - poprosiła mnie brunetka, a ja kiwnęłam głową. Zabrałam dwie miski z chipsami oraz popcornem.

- Jesteście zaręczeni? - zapytałam wskazując pierścionek na palcu Anastasii.

- Tak - uśmiechnęła się promiennie. - Zamierzamy się pobrać na końcu września - dodała.

- To już nie długo - powiedziałam zaskoczona.

- Za dwa miesiące - przytaknęła.

- Masz już suknie ślubną?

- Właśnie nie - westchnęła ciężko. - Przymierzałam ich setki i żadna nie była... sama nie wiem odpowiednia? - Spojrzałam na nią zrozumiale. Zazdrościłam jej. Miała takie idealnie normalne życie, które tak bardzo było sprzeczne z moim.

Sun&Moon - Bradley Simpson FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz