A mam inne wyjście?

267 30 8
                                    

Wychodząc ze schowka na ręczniki i pościel wpadłam na Bradley'a.

- Przepraszam - powiedziałam. - Co ty tu robisz?

- Byłem u wujka - odpowiedział. - Skończyłaś już zmianę? - zapytał, a ja przytaknęłam. - To chodź - chwycił mój nadgarstek i zaczął prowadzić w kierunku windy. - Odwiozę cię do domu - oznajmił.

- Nie musisz - pokręciłam głowa.

- Ale chcę - wcisnął odpowiedni przycisk i winda ruszyła. Westchnęłam głośno i wywróciłam oczami. - Nie rozumiem o co ci chodzi - powiedział zdziwiony. - Masz darmową podwózkę i jeszcze marudzisz. Nie dziwiłbym się, jeżeli odwoziłby cię Tristan, ale ja? - zaśmiał się. - Nie masz prawa narzekać.

- Jakbym w ogóle śmiała Bradley.

Kilkanaście minut później siedzieliśmy z Bradem na mojej sofie i oglądaliśmy, według niego beznadziejną kreskówkę.

- Podobno pomogłaś An przy wyborze sukienki - odezwał się.

- Mhm... Masz dobrego informatora Simpson - zaśmiałam się.

- O tak jest najlepszy - na jego ustach pojawił się uśmiech. - Nazywa się Tristan Evans - dodał. - Skoro o tym już mowa - podrapał się po karku. Przyjrzałam mu się dokładniej. Był trochę zawstydzony i to nie wróżyło nic dobrego. - Dostałem zaproszenie z osobą towarzyszącą - zaczął. - Może chciałbyś ze mną pójść na ten ślub? - zapytał. Popatrzyłam na niego w lekkim szoku. No, bo ile my się znamy? Miesiąc może trochę więcej.

- Nie wiem czy to dobry pomysł - przygryzłam wargę. - Chyba raczej nie...

- Chyba raczej to nie jest dobry pomysł, czy chyba raczej ze mną nie pójdziesz? - chłopak uniósł brwi i czekał na odpowiedź.

- To i to - odpowiedziałam i skupiłam się na kreskówce.

- Dlaczego? - zapytał, ale zignorowałam go. Próbowałam udawać, że jestem zainteresowana ekranem telewizora. Brad wziął z mojej ręki pilota i wyłączył urządzenie. - Dlaczego? - powtórzył pytanie, a ja nadal na niego nie spojrzałam. - Avalanche odpowiedz - powiedział poważnie. Chwycił mnie za brodę i obrócił moją twarz tak, że byłam zmuszona na niego spojrzeć. Zacisnęłam szczękę. Odpowiedz na jego pytanie była zbyt kompromitująca i żenująca. Po za tym ten chłopak za często dotykał mojej twarzy.

- Chyba powinieneś już pójść - powiedziałam odwracając wzrok. Brunet puścił moja twarz i wyszedł bez słowa. Kiedy tylko drzwi trzasnęły chwyciłam poduszkę i z całej siły rzuciłam ja w tamtym kierunku. - Niech go szlag - mruknęłam.


Następnego dnia

W dość kiepskim humorze poszłam odwiedzić James'a.

- Hej Av - powiedział radośnie.

- Hej - westchnęłam i usiadłam na krześle obok łóżka.

- Co jest? - zapytał.

- Nic, wszystko okay - wzruszyłam ramionami.

- Błagam cię - wywrócił oczami. - Mów - powiedział poważnie.

- Jak się czujesz? - starałam się zmienić temat rozmowy.

- Przestań - mruknął. - Przecież wiem, że próbujesz uniknąć tematu. I czuję się lepiej dziękuję - dodał ironicznie.

- Chodzi o Bradley'a - zaczęłam. - On... Zapytał się, czy pójdę z nim na ślub przyjaciela - wyjaśniłam.

- I w czym problem? - przerwał mi. - Nie żebym mu ufał albo kazał ci iść z nim, bo jest wręćz przeciwnie - uśmiechnął się ironicznie.

Sun&Moon - Bradley Simpson FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz