Anastasia:
Masz może ochotę na mały shopping?
O nie - pomyślałam. Tylko nie zakupy. Co mam zrobić? Pójść i nic nie kupić? Czy odmówić i wyjść przy tym na niemiłą?
- Yhh - mruknęłam.
- Co jest? - James popatrzył na mnie zdziwiony.
- Narzeczona przyjaciela Bradley'a zaprosiła mnie na zakupy - odpowiedziałam. Blondyn zaczął w powietrzu łączyć niewidzialne punkty, jakby zastanawiał się nad tym kim jest An. - To przyszła żona Tristana - wywróciłam oczami. McVey podnosił palec do góry. Chyba go olśniło.
- I właśnie z tego powodu wydajesz dźwięki zepsutego ekspresu do kawy?
- Tak właśnie dlatego - westchnęłam. - Oj, po prostu nie lubię kupować ubrań. Nie lubię tych ciasnych przymierzalni i luster w których zawsze wygląda się grubiej.
- Przecież zarabiasz Av... Nie szukaj wymówki - zrobił znudzona minie. - Kopiłabyś w końcu sobie jakoś spódniczkę albo ogólnie coś bardziej dziewczęcego. Może jakieś kosmetyki i te inne rzeczy których nazw nie pamiętam - machnął ręka.
- Spódniczkę? Ja? - zaśmiałam się. - I gdzie bym ją niby miała założyć, co? - zapytałam rozbawiona.
- Na randkę z Simpsonem na przykład - powiedział poważnie i wyszedł z pokoju. Moja lewa brew powędrowała do góry w akcie totalnego zdziwienia. Spojrzałam na wyświetlacz mojego telefonu.
Ja:
Okay :)
Anastasia:
Świetnie! Przyjadę po Ciebie za godzinę ;)
Godzinę później
Razem z brunetką weszłyśmy do centrum handlowego pełnego ludzi.
- Od czego zaczynamy? Buty, ubrania, czy kosmetyki? - zapytała.
- Obojętnie - wzruszyłam ramionami i założyłam włosy za ucho.
- W takim razie ubrania potem kosmetyki, a jak nam coś zostanie to pójdziemy na kawę. Co ty na to? - powoli przytaknęłam. Weszłyśmy do pierwszego sklepu, a mi już zaczęło roić się w oczach. - Żeby wydać mniej kasy i stracić mniej czasu zawsze robię listę tego, co chce kupić - oznajmiła. Wyciągnęła zielony notes z długopisem. - Zapisz sobie, będzie ci łatwiej - uśmiechnęła się, a ja odwzajemniłam ten gest. Po chwili An wepchnęła mnie do przymierzalni. Na pufie położyła całą stertę ubrań. Ze sklepu wyszłam obładowana torbami. Kupiłam jeansy, koszule, parę t-shirtów i... spódniczkę. Nie, nie na randkę z Bradem. Dla siebie. Z resztą Przyszła Pani Evans stwierdziła, że jeśli ja jej nie kupię to ona to zrobi. Potem weszłyśmy jeszcze do drogerii. Anastasia pomogła mi dobrać odpowiednie kosmetyki. Po prawie trzech godzinach w końcu poszłyśmy coś zjeść.
- Nie czuję nóg - jęknęłam.
- Nic mi nie mów - sapnęła. Zamówiłyśmy mrożoną kawę i ciasto.
- Czuję się jakbym przebiegła maraton albo była w pracy przez dwanaście godzin - zaśmiałam się.
- Dobrze pracuje ci się u wujka Brada? - zapytała.
- Tak - przytaknęłam. - Sprzątanie to może nie jest to, co chciałbym robić całe życie, ale jestem zadowolona. A jeśli mowa o Bradley'u - zaczęłam. - Ostatnio był u mnie, a właściwie u nas, bo mieszkam teraz ze swoim przyjacielem Jamesem. Przyszedł z Connorem jego nowym współlokatorem i trochę sobie pobrzdąkali na gitarach. Zagrali piosenkę James'a, a po tym Simpson strzelił focha i wyszedł - brunetka zrobiła zdziwioną minę.
CZYTASZ
Sun&Moon - Bradley Simpson Fanfiction
Hayran KurguOn był, jak dzień. Ona była, jak noc. On żył w mgliste poranki. Ona w środku nocy. On był słońcem. Ona była księżycem. On nigdy nie widział ciemności. Ona światła. Byli przeciwnymi duszami. To było niemożliwe. Ale Słońce i Księżyc zderzyli się ze...