SPECJAL

212 29 63
                                    

Napisałam to pod wpływem chwili. Mam nadzieję, że opowieść ta jest w miarę czytelna. Miałam wielką potrzebę spisania tej pobocznej hisotrii o "babci" Yeori i jak ktoś nie chce, nie musi jej poznawać. Jest to totalnie poboczna historia i możliwe, iż wyjaśnię ją do końca kolejnym specjalem jak nabiorę weny, a jak nie to zostanie bez odpowiedzi. Jak wam się spodoba, to postaram się szybko napisać dalszy ciąg. To taka odskocznia od głównej fabuły totalna. :D


*Kyodong*

Wybrałam numer w telefonie podany mi kilka dni wcześniej przez dobrą kobietę, która zgodziła się zająć moją małą Hyo na dzień urodzin. Zawsze ją gdzieś wtedy zostawiałam. Nie chciałam by Yeori się o niej dowiedziała i nabrała jakiś podejrzeń, a że przyjeżdżała do mnie co roku, odkąd odeszłam od nich, musiałam wymyślać coś.

- Mama Jihyo? - Zapytałam niepewnie po tym, jak usłyszałam, że ktoś odebrał.

- Owszem. Rozumiem, że już mogę pani córeczkę odwieźć do domu? - Od razu domyśliła się.

- Dokładnie po to dzwonię. - Rzekłam z uśmiechem.

- W takim razie za chwilę będziemy.

Po tych słowach się rozłączyła, a ja przez chwilę się zastanawiałam nad tym co powiedziała mi tego dnia Yeori... Czy ja kochałam jej ojca? Prawie mnie przejrzała.

***

Zaczęłam pracę w tym wielkim domu jako dziewiętnastoletnia dziewczyna. Nie miałam już rodziny. Studiowałam wieczorowo, lecz potrzebowałam pracy i dachu nad głową. Nie było mi jednak ciężko, lubiłam zajmować się Yeori i mieszkaniem należącym do niej i jej ojca. Czułam, jakby to był mój dom, mimo iż nie byłam członkiem rodziny. Co prawda z czasem uzyskałam ksywkę "babci" od małej dziewczynki, która wszystkich śmieszyła, a ja byłam tylko jej nianią.

Właśnie... Tylko... Był jeden mały problem. Kilka wydarzeń, które uświadomiły mnie, że nie chciałabym być tylko nianią.

Jednego z wieczorów, gdy miałam już wyjść na zajęcia on spóźniał się do domu. Nie mogłam jeszcze zostawić Yeori samej. Miała w końcu dopiero pięć latek. Zaczęłam się martwić, że coś się wydarzyło po drodze jego do domu. Czarne myśli nie opuszczały mnie. Zerknęłam jeszcze do pokoju maleńkiej. Spała smacznie. A tak bardzo chciała czekać na powrót tatusia. Po jakimś czasie usłyszałam otwieranie drzwi kluczem i szybko wbiegłam do przedpokoju. To był on. Spojrzał na mnie smutnym wzrokiem.

- Wybacz. Pewnie jesteś już spóźniona przeze mnie. - Mówił to jednocześnie zaciskając zęby, jakby przez jakiś ból.

- Coś panu się stało? - Wyszeptałam, bo strach sprawił, że mój głos przycichł.

- Taki tam drobny wypadek. Nic mi nie ma. Jedynie ręka mnie okropnie boli. Leć do szkoły, ja opatrzę sobie to i będzie dobrze. - Oznajmił uśmiechając się serdecznie do mnie. Ja nie mogłam jednak go tak zostawić.

Zorientowałam się dopiero, że koszula lewej ręki jest lekko czerwona. Krew mu widocznie leciała z rany. Poczułam się słabo i pospiesznie pobiegłam do toalety. Wróciłam do salonu z wszystkim co było mi potrzebne do przemycia rany i założenia opatrunku. Na szczęście tam go zastałam, troszkę zdziwionego, kiedy na mnie spojrzał.

- Niech pan usiądzie i ściągnie koszulę. Ja się tym zajmę. - Mówiłam to bardzo nieśmiało. Kazałam się rozebrać mężczyźnie. Jak to musiało zabrzmieć? Moje serce waliło jak oszalałe na samą myśl, że zaraz on to uczyni. Czułam się z tym troszkę źle.

Hotel godzien sześciu gwiazd [Vixx]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz