Nienawidzę Cię.

3.5K 363 47
                                    


Im większą aktywność tym szybciej rozdział. Zbliżamy się do końca! Uhu!

Kiedy dojeżdżam taksówką na miejsce zaczyna ogarniać mnie strach. Roi się tu od podejrznych ludzi, którzy bacznie obserwują każdy mój ruch. Wzdłuż ulicy rozciągają się zniszczone budynki mieszkalne, kilka sklepów i apteka.

Kieruję się do budynku, który ma pięć pięter i z tego, co mi wiadomo Lauren mieszka na czwartym. Wchodzę skrzypiącymi schodami podtrzymując się ściany, bo te poręcze nie wyglądają na bezpieczne. W powietrzu unosi się zapach pleśni i alkoholu. Jestem przerażona tym, jakie warunki tutaj panują, ale upycham je gdzieś z tyłu głowy, skupiając się tylko na tym, żeby zobaczyć Lauren.

W drodze do Orlando miałam dużo czasu, na to żeby ułożyć sobie mój własny plan działania. Jestem prawie pewna, co jej powiem i co zrobię.

Kiedy dochodzę do drewnianych drzwi z liczbą jedenaście namlowaną czarnym markerem moje ręce zaczynają drżeć. W końcu się decyduję i kilka razy pukam. Cisza po drugiej stronie odrobinę mnie dekoncentruje. Myślałam, że Lauren otworzy szybko drzwi albo będzie czekała w progu, ale powinnam się domyśleć, że to jest Lauren i z nią nic nie wiadomo.

Wykręcam jej numer, ale zastaję pocztę głosową. Czy to możliwe? Mogłaby mnie wystawić? Kręcę się nerwowo i kilka razy czytam wiadomość od dziewczyny z podanym adresem. Wszystko się zgadza więc pukam poraz kolejny.

Moja irytacja sięga zenitu, kiedy po dwudziestu minutach kompletnie nic się nie dzieje. Godze się z moją porażką i odchodzę zabierając ze sobą torbę, kiedy nagle podskakuje i przez chwilę zostaje w bezruchu. Dźwięk tłuczonego szkła dobiega zza drewnianych drzwi. Wzdygam się przypominając sobie Lauren z tamtego wieczoru. Podchodzę szybko bliżej i nasłuchuje się. Skrzypienie drzwi wyciąga mnie z chwilowego transu i ciekawości. Lauren stoi w progu a w ręce trzyma butelke wódki. Cały świat znika, gdy ona przygląda mi się skanując całą moją twarz. Chcę coś powiedzieć, wrzeszczeć na nią, ale język zastyga mi w gardle.

Jest oszałamiająco piękna. Jej delikatny makijaż dodaje jej uroku a zielone, błyszczące oczy kierują się wprost w moje. Zapomniałam jak mnie onieśmiela a teraz każde jej mrugnięcie przypomina mi, że kocham jej oczy, a każde zmierzenie mojego ciała przypomina jak bardzo chcę być przez nią pożądana.

- Hej. - mówię cicho, ale wychodzi z tego dziwny pisk.

Odchrząkuje i czekam aż się odezwie. W ręku trzyma butelkę wódki, która jest prawie pusta. Wiem, że jest pijana. Jej wzrok jest zamglony a usta mokre. Patrzy na mnie nie odzywając się, dlatego zaczymam się denerwować. Przed chwilą tłukła jakieś szkło więc musiała być zła a to tłumaczy tylko jedno. Musi wiedzieć.

- Lauren, ja.. - odzywam się, ale unosi rękę więc przestaję mówić.

Otwiera szerzej drzwi nogą i rusza przed siebie do pomieszczenia. Unosi się tutaj zapach płynu i odświeżacza powietrza. Okno jest otwarte na roścież. Wszystko wygląda na czyste i zadbane, rozglądam się po pokoju do którego poniósł mnie stukot jej butów. Po prawej stronie jest łóżko a obok mała nocna półka. Po przeciwnej stronie półka z małym telewizorem i radiem. Na suficie widnieje żyrandol zrobiony z miedzianych, cienkich prętów. Ktoś zrobił go ręcznie, może Lauren. Kiedy podchodzę bliżej widzę zdjęcie jej z jakąś dziewczyną. Są przytulone i uśmiechnięte. Chciałabym, żebym mogła być na miejscu tej ślicznej blondynki, chciałabym żeby to ona czuła teraz to okropne uczucie w sercu.

- Więc przyjechałaś tu specjalnie, żeby porozmawiać? - w końcu zadaje pytanie.

- Tak. - mówię prawdę. - I zobaczyć Cię. - dodaje i wyłapuje jej spojrzenie.

Another Wedding Camren Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz