4.

1.3K 31 4
                                    

Ariana's pov

Wyszłam z samochodu, a w oczach miałam łzy. Nie, nie łzy szczęścia. Dlaczego ja nie uciekłam z tego pieprzonego lotniska?

Postawiłam stopy na podłożu, a moja obcasy wtopiły się w błoto. Kuźwa! One były drogie! Szybko pobiegłam w miejsce, gdzie była kostka. Tu wszędzie jest trawa! Rozejrzałam się dookoła i zobaczyłam jakąś stajnie, czerwony, duży dom, krowy, świnie, króliki i kury, to wszystko miało swoje oddzielne "klatki", nie wiem jak to coś się nazywa. Po prostu był płot naokoło nich. Nawet konie tu są. Popatrzyłam jeszcze bardziej w prawo i zobaczyłam kilka domów, na lewo też jakieś były. Naprzeciwko tego, przy którym stałam też był jeden. Ta działka, na której ja byłam jest ogromna. Na środku były kwiatki, a naokoło nich kostka, na której właśnie stałam.

 Na środku były kwiatki, a naokoło nich kostka, na której właśnie stałam

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Niby było tu ładnie, ale jednak nie moje klimaty.

- podoba ci się? - zapytała babcia podchodząc do mnie. Teraz naprawdę chciałam, żeby jednak faktycznie mieszkali w małym bloku, nie na jakiejś farmie.

- um... Oczywiście - wydukałam, chociaż babcia widziała, że myślę coś całkiem innego

- to miejsce ma swój urok, uwierz mi - uśmiechnęła się. Dziadek podjechał samochodem bliżej domu, żeby można było wyciągnąć moje bagaże. Przynajmniej nie stoi już na trawie, tylko wjechał na kostkę.

- no, bierz te walizki - powiedział do mnie, a ja pokazałam palcem na siebie

- ja? - zapytałam z podniesionymi brwiami

- ja wiem, że w tym twoim Nowym Jorku wszyscy robią wszystko za ciebie, ale tu są inne zasady. Przyzwyczajaj się - powiedział - ciesz się, że dla ciebie specjalnie zamontowaliśmy tu internet

- czyli wi-fi? zapytałam

- no jakoś tak się to nazywało - powiedział drapiąc się po swoich siwych włosach

- chociaż tyle - westchnęłam

- nie narzekaj - popatrzył na mnie - tylko wyciągaj te walizki

- one są zbyt ciężkie! - podniosłam głos

- nawet tego nie potrafisz zrobić? Nawet nie spróbujesz? Trzeba będzie ciężko pracować... - westchnął, otworzył drzwi do domu i zawołał babcie. Dostanę karę, za to, że nie podniosę swojego bagażu? Śmieszne.

- Melanie, jest u nas dzisiaj Justin? - zapytał dziadek. Jaki Justin? Pomyślałam, wyobrażając sobie typowego chłopaka ze wsi, w okularach, brudnym podkoszulku, twarzy pełnej w pryszczach i z włosami obciętymi na jeżyka. Taki ktoś miałby dotykać moje rzeczy? - potrzeba kogoś kto weźmie te walizki

- nie, poprosił mnie o wolne bo ma dzisiaj randkę i nie da rady - zachichotała - uwielbiam tego chłopca

- dobra, spróbuję to wziąć - przewróciłam oczami. Sięgnęłam po jedną z walizek i w sumie to nie była taka ciężka, po czym weszłam do domu za babcią - gdzie będzie mój pokój?

HOLIDAYS x JBOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz