39.

714 25 2
                                    

Pierwszy dzień szkoły. O 6:40 zadzwonił mój budzik, który niechętnie wyłączyłam. Wiedziałam, że jak tylko wejdę do szkoły to będę albo wyśmiana i upokorzona przez dawnym znajomych, albo jeszcze coś gorszego. Wiedziałam, że będę przez ten czas sama.

Ubrałam się w przygotowaną wczoraj czarną obcisłą sukienkę i białe conversy. Justin nauczył mnie, że nie muszę nosić obcasów, żeby dobrze wyglądać. Zrobiłam makijaż i wysokiego kucyka, po czym wyszłam z łazienki, która znajdowała się w moim pokoju.

Zeszłam po schodach i pokierowałam się do kuchni. Wzięłam jabłko ze stołu i zaczęłam je szybko jeść

- Ariana, może obrać Ci to jabłko? - obok mnie pojawiła się Mary

- co? - parsknęłam śmiechem unosząc brwi

- zawsze chciałaś, żebym obierała Ci owoce przed zjedzeniem - powiedziała trzymając w dłoniach szmatkę.

- zapomnij o tym, proszę - zaśmiałam się. Ale ja byłam kiedyś głupia... - wychodzę do szkoły

- dobrze, Twoi rodzice wrócą jutro, dziś wjechali do innego miasta na konferencję - dodała Mary, a ja cicho westchnęłam i wzięłam kluczyki od mojego samochodu

- okej - odpowiedziałam, pożegnałam się i wyszłam

Telefon schowałam do małej, czarnej torebki, którą ze sobą wzięłam i przewiesiłam ją przez ramię. Zjechałam windą na sam dół, gdzie był garaż. Widząc moje białe auto uśmiechnęłam się lekko i nacisnęłam przycisk odblokowania na pilocie.

- dawno się nie widziałyśmy, mała - weszłam do środka z uśmiechem i odłożyłam torebkę na siedzenie pasażera. Włączyłam radio i wyjechałam z garażu. Dobrze, że o tej godzinie jeszcze nie ma korków, więc do szkoły zajęło mi jechać niecałe dziesięć minut. Spojrzałam na zegarek, który miałam na lewej ręce i zobaczyłam godzinę 07:46. Mam jeszcze trochę czasu. Zaparkowałam na zatłoczonym parkingu i wysiadłam z samochodu, po czym zamykając je pilotem szłam w stronę drzwi wejściowych. Widziałam ciekawskie spojrzenia w moją stronę i zapewne zostałam obgadana już jakieś tysiąc razy przez tą minutę, którą tu jestem. Poprawiłam swoją torebkę na ramieniu i wzięłam głęboki wdech, kiedy miałam wejść do szkoły.

- Grande! - usłyszałam za sobą wołanie. Odwróciłam się i zobaczyłam biegnącego w moją stronę Jacksona z młodszej klasy. Jest on przystojnym blondynem z niebieskimi oczami i kolczykiem w wadze, odkąd pamiętam zawsze chciał ze mną porozmawiać, ale nigdy nie zwracałam na niego uwagi, popieprzona sprawa. Muszę teraz naprawiać każdą relację, którą zepsułam... - gdzie Cię wcięło na całe wakacje?

- byłam u dziadków w Kanadzie - odpowiedziałam wchodząc z nim do szkoły

- och - wydukał - nie sądziłem, że mi odpowiesz. - podrapał się po karku - myślałem, że jak zawsze mnie olejesz

- nie mogłabym Cię olać - uśmiechnęłam się - dlaczego miałabym to zrobić? - zaśmiałam się cicho

- jak to? - zapytał z uniesionymi brwiami

- kogo my tu mamy? - usłyszałam za swoimi plecami, kiedy doszłam z Jacksonem do sali gimnastycznej, gdzie ma odbyć się rozpoczęcie. - pani Ariana Grande - prychnęła Sam, kiedy się odwróciłam - jesteś z siebie zadowolona?

- żebyś wiedziała, że bardzo - odpowiedziałam zakładając ręce na piersi

- widzę, że na tej zasranej wsi całkiem Cię zepsuli, nawet nie umiesz się już ubrać - powiedziała chamsko pokazując na moje buty

- moim zdaniem, wszystko z nimi w porządku - do rozmowy włączył się Jackson

- nie wtrącaj się, gówniarzu - warknęła na niego Sam

- jak ty się odzywasz? - podniosłam głos - jak możesz taka być dla innych ludzi? Nie widzisz jak się zachowujesz?

- nie chcę nic mówić, ale to ty byłaś tą gorszą w naszej dwójce, także zapytaj siebie jak się zachowujesz - kolejny raz prychnęła

- wiesz co, ja się zastanowiłam nad sobą, jak widać ty wciąż jesteś taka sama - odwróciłam się i weszłam do sali gimnastycznej

- zniszczę Cię! - usłyszałam od niej za swoimi plecami

- nie przejmuj się - podbiegł pode mnie znowu młodszy chłopak o brązowych włosach

- spokojnie, nie będę - zaśmiałam się - nie mogę sobie wybaczyć, że też kiedyś taka byłam - pokręciłam głową ze śmiechem

- o matko! Ariana Grande! - krzyknęła jakaś dziewczyna, która ma zacząć teraz liceum, a ja nie wiedziałam o co chodzi. Podbiegło pode mnie mnóstwo osób młodszych i starszych, przez co poczułam się bardzo nieswojo.

- kocham Cię Ari! - słyszałam z tłumu jak dużo osób krzyczy takie zdania, a ja kompletnie ich nie rozumiałam

- jesteś najpiękniejsza!

- kocham Twojego instagrama!

- jesteś moją idolką!

- jesteś idealna!

Wszystkiemu towarzyszyły piski i przepychanie się w moją stronę, a na moje szczęście rozpoczęła się akademia. Byłam zaskoczona zachowaniem tych ludzi, przecież nie jestem nikim sławnym, żeby się tak zachowywali.

*

Po skończonej ceremonii rozpoczęcia roku szkolnego udaliśmy się do klas i dowiedziałam się, że rozdzielili mój rocznik, ponieważ klasy były zbyt duże. Jeden problem się rozwiązał i nie mam lekcji z tymi fałszywymi osobami, których kiedyś nazywałam swoimi przyjaciółmi.

Po krótkiej rozmowie z nową wychowawczynią udałam się na parking i zobaczyłam, że zaczęło mocno padać. W szatni stało dużo osób, które muszą jeździć autobusami, a w taką ulewę nie dadzą rady dojść do przystanku. Grzecznie ich przeprosiłam i wyhaczyłam wzrokiem Jacksona, który był dla mnie bardzo miły rano

- hej Jackson! - chciałam zwrócić na siebie jego uwagę, a ten jak tylko mnie zobaczył zrobił się cały różowy i podszedł do mnie z pytającym wyrazem twarzy - podrzucić Cię do domu? - chciałam mu się odwdzięczyć

- naprawdę? - zapytał z wytrzeszczonymi oczami, a ja uśmiechnęłam się

- pewnie, chodź ze mną - odpowiedziałam miło. Słyszałam jeszcze tylko jak żegna się z kolegami i jakieś ich komentarze, typu "wygrałeś życie", czy coś w tym stylu. Wyszliśmy z szatni i pokierowaliśmy się szybko w stronę mojego auta.

- wow, ale cacko - powiedział Jackson oglądając wnętrze mojego samochodu, na co głośno się zaśmiałam - nigdy bym się nie spodziewał, że będziesz chciała mnie odwieźć do domu, naprawdę, nigdy

- co w tym dziwnego? - zapytałam z uśmiechem wyjeżdżając z parkingu szkoły - byłeś dla mnie miły rano, więc dlaczego ja nie mam być miła dla Ciebie?

- wow, zaskakujesz mnie - zaśmiał się - w tamtym roku jak tylko chciałem do Ciebie zagadać to odwracałaś się i udawałaś, że mnie nie ma - wzruszył ramionami

- matko, przepraszam Cię Jackson - powiedziałam z przepraszającym uśmiechem i popatrzyłam na niego

- siedzę z Tobą w jednym samochodzie, a na dodatek się do mnie uśmiechasz, czy to sen? - popatrzył w niebo

- nie sądzę - zaśmiałam się - ludzie się zmieniają

___

No i mamy kolejny.
Do akcji wszedł Jackson, będzie się działo

HOLIDAYS x JBOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz