Grudzień (1)

661 53 28
                                    

Jeśli przed petryfikacją Puchona ktoś miał wątpliwości co do tego, że Harry Potter jest odpowiedzialny za ataki, to po owym ataku nabrano co do tego pewności. Chłopca unikano jak ognia, szeptano za jego plecami, bo nikt nie chciał się mu narazić w obawie o własne życie. W końcu Colin Creevey zrobił Potterowi zdjęcie, kiedy ten złamał rękę na meczu Quidditcha, a Justyn Finch-Fletchley napomknął coś, że wcale nie miał iść do Hogwartu i jego krew nie jest czysta. Jednym słowem każdy niedowiarek miał potwierdzenie. Przecież Harry chciał napuścić węża na Justyna już w Klubie Pojedynków!

Terencia była jedną z tych, których w ogóle nie brano pod uwagę, gdy typowano winnego atakom. Być może dlatego, że wszyscy podejrzewali Harry'ego, a być może dlatego, że była dziewczyną. A przecież wszystkie ważne role w Domu Salazara odgrywali mężczyźni. Założyciel był mężczyzną, opiekun jest mężczyzną, w czystokrwistych rodach to mężczyźni byli głowami rodziny, a więc Dziedzic Slytherina także musi być mężczyzną. Właściwie tak było, ale nie bezpośrednio. Póki co, Tom wciąż nie wyszedł poza Komnatę Tajemnic ani głowę Terencii.

Początek grudnia sprawiał, że uczniowie dzielili się na dwie grupy. Jedni ciężko pracowali, aby nie zaprzątać sobie głowy ocenami podczas świąt, a drudzy na każdej lekcji odpływali myślami w domowe zacisza, gdzie nikt nie myśli już o wypracowaniach.

Blondynka była ze wszystkimi pracami na bieżąco, a sen z powiek spędzało jej jedynie kłamstwo, które niebawem będzie musiała zaserwować Marcusowi. Dlaczego w obliczu ataków nie wrócą do domu na święta? Dlaczego rodzice ograniczą się tylko do wysłania prezentów?

Czy w waszej rodzinie nie ma kogoś, kogo Marcus by nie lubił? — zapytał niespodziewanie Tom, gdy Terencia odbywała poranną toaletę.

Dziadkowie ze strony mamy go uwielbiają, a on ich. Za to babcia Morgana jest po mojej stronie. — Dziadkowie byli pierwszymi osobami, które przyszły jej na myśl.

Więc powiedz, że ona zachorowała — zaproponował zadowolony chłopak.

Ślizgonka machnęła różdżką na szczotkę, a ta natychmiast odstąpiła od jej falowanych włosów. Następnie kosmetyki wróciły na swoje miejsca w kosmetyczce. Dziewczyna spojrzała w lustro. Wydawało jej się, że jest bledsza niż zazwyczaj i w dodatku ma coraz ciemniejsze cienie pod oczami. Westchnęła i zrzuciła to na brak słońca.

Wiesz, to nie taki głupi pomysł. Tomie Riddle, jesteś genialny. — Terencia aż uśmiechnęła się do swojego odbicia.

***

Piąty i siódmy rok zawsze były tymi najtrudniejszymi według Ślizgonki i to tylko ze względu na SUM-y oraz Owutemy*. Chyba że ktoś nie podchodził do tych drugich, a pierwsze zdawał na zadowalający. Marcus, nawet jeśli nie chciał, musiał zdawać Owutemy. To było traktowane niczym rodowy obowiązek, zwłaszcza egzamin z OPCM, choć przy takim nauczycielu jak Lockhart stawało się nie lada wyzwaniem dla siódmego rocznika.

Terencia uznała, że lepiej będzie, jeśli brat nie pozna prawdy o chorobie matki, jeśli w ogóle ma podejść do egzaminu. Po zakończeniu zajęć i odniesieniu książek do dormitorium, od razu chciała ruszyć na boisko. Jeśli gdziekolwiek miałaby znaleźć Marcusa, właśnie tam by zaczęła.

Jednak na boisku akurat grali Krukoni, więc dziewczyna zdecydowała, że powie o wszystkim bratu po kolacji. Ruszyła w drogę powrotną do zamku. Przechodząc przez korytarz prowadzący do biblioteki, trafiła na Terenca Higgsa.

— Cześć — przywitał się.

— Cześć — odpowiedziała dziewczyna i już miała iść dalej, jednak on ją zatrzymał.

Dziennik Toma Riddle'aOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz