Zarówno Marcus, jak i jego siostra wpisali się na listę pozostających w Hogwarcie na czas świąt. Profesor Snape wyglądał na zaskoczonego tym faktem, ale wyraził to tylko przez lekkie uniesienie brwi. Rzadko komentował zachowanie i wybory swoich podopiecznych. To było w nim dobre. Ślizgoni uczyli się samodzielności i rozwiązywania problemów na własną rękę. Z drugiej strony, gdy ktoś miał kłopot, nie bardzo wiedział, co począć. W końcu zwrócenie się do nauczyciela czy innego ucznia było okazywaniem słabości, a przecież Dom Węża ma kształtować ludzi bez wad. Przynajmniej tak powiedział dziadek Kyrion, a Selwynowie tylko mu przytaknęli.
Okres bożonarodzeniowy oznaczał, że wolnego czasu będzie co niemiara. Terencia, martwiąc się o stan psychiczny brata, postanowiła umilić mu czas lekturami. W końcu nie miał z kim ćwiczyć gry w Quidditcha, bo z drużyny został w Hogwarcie tylko Draco. Marcus nie posiadał żadnych innych zainteresowań, ale za to o samej dyscyplinie sportowej mógłby czytać z nie mniejszą pasją niż tą, z jaką grał. Zatem znalezienie stosu ksiąg dotyczących Quidditcha zajęło Terencii całe przedpołudnie.
Kiedy wreszcie szesnasta książka trafiła na stolik, Terencia ułożyła wszystkie dzieła w trzy wieże i w każdą stuknęła różdżką, używając zaklęcia Wingardium Leviosa. Czuła zmęczenie, jakby właśnie przebiegła kilometrowy maraton. Udała się do wyjścia z biblioteki pod groźnym spojrzeniem pani Pince, a książki lewitowały za nią. Kobieta przypominająca sępa najwyraźniej bała się, że z jakiegoś powodu Terencia przestanie stosować zaklęcie na tych cennych skarbach. Upadek książki na posadzkę oznaczałby niechybne roztrzaskanie się jej.
— A co ty czytałeś, kiedy byłeś w Hogwarcie? — zapytała Ślizgonka, schodząc po schodach na niższe piętra.
— Czytałem wszystko, co praktyczne. Z opowiadań i bajek niewiele się można dowiedzieć. Nie znałem świata magicznego i zasad w nim panujących, więc musiałem się dowiedzieć wszystkiego w jak najkrótszym czasie. Nie dało się zaspokoić mojej ciekawości, póki jako prefekt nie zacząłem korzystać z działu ksiąg zakazanych.
Po plecach dziewczyny przeszły ciarki, gdy Tom wspomniał o dziale ksiąg zakazanych. Szybko przypomniał jej się incydent z drugiego roku, gdy Marcus z pomocą kolegów wypożyczył wrzeszczącą książkę o tytule "Dzieła doktora Tillotsona" i podrzucił ją do pokoju Terencii. Było to możliwe, gdyż schody do dormitorium dziewcząt w Slytherinie nie zapadały się tak, jak w Gryffindorze, gdy wszedł na nie jakiś chłopak. Dom Węża kształtował ludzi dobrze wychowanych, toteż wierzono w ich dobre maniery. Gdy dwunastoletnia Terencia otworzyła książkę, ta wydała z siebie mrożący krew w żyłach krzyk, a dziewczynka z płaczem pobiegła do profesora Snape'a. Nauczyciel wystosował do państwa Flint list i to miała być kara za to, co zrobił Marcus. Kolejny tydzień Terencia nie mogła spać, bo w myślach wciąż słyszała przerażające wycie i płakała w poduszkę. Nigdy nie próbowała dostać pozwolenia na wejście do działu ksiąg zakazanych.
Całe wspomnienie ukazało się w głowie Terencii tak, że i Tom mógł je zobaczyć. Blondynka aż złapała za poręcz schodów, aby nie upaść.
— Och, tak mi przykro, Terencio. Cóż, niektóre książki są obłożone zaklęciami, aby młodsi uczniowie ich nie czytali.
Jednak Ślizgonka tylko potrząsnęła głową.
— To przeszłość, w której byłam słaba. Nie ma co rozpamiętywać. — Dziewczyna zaczęła iść korytarzem na pierwszym piętrze w stronę kolejnych schodów.
Mijała właśnie łazienkę Jęczącej Marty, gdy nagle coś ją tknęło. Przyjrzała się uważniej drzwiom, spod których wylatywały delikatne opary i znikały tak szybko, jak się pojawiały. Na pierwszy rzut oka trudno było je zauważyć, ale nie umknęły bystremu spojrzeniu Terencii.
CZYTASZ
Dziennik Toma Riddle'a
FanfictionIgnorowanie kanonu: głównie część druga. Co się stanie, gdy czarownica czystej krwi wejdzie w posiadanie czarnomagicznego przedmiotu? Niefortunne spotkanie w księgarni było początkiem problemów Terencii Flint. Tajemniczy dziennik z chłopcem uwięzion...