Kwiecień (2)

413 46 2
                                    

Gdy Terencia obudziła się tego dnia, z niepokojem stwierdziła, że płakała przez sen. Jednak za nic nie mogła sobie przypomnieć, co jej się śniło. Czuła zimno zaciskające się wokół jej ciała, czuła strach pożerający serce i ogromny smutek, który osiadł na poduszce. Czuła, że musi popłakać. Bolały ją mięśnie i każdą cząstką siebie pragnęła zostać w łóżku już na wieki.

Ale musiała wstać, ostatecznie była Niedziela Wielkanocna. Niektórzy z uczniów wrócili z tej okazji do domów, inni uznali to za świetną okazję, by odwiedzić Hogsmeade, poczytać w bibliotece, czy spędzić czas ze znajomymi na błoniach. Terencia jednak przypomniała sobie, że powinna oddać książki, które wypożyczyła dla Marcusa, nim zupełnie wypadnie jej to z głowy.

 — Co za bałagan — skomentował Tom, gdy weszli do dormitorium Marcusa i jego kolegów z rocznika. Terencia była niemal pewna, że w pokoju Riddle'a, gdy jeszcze się uczył, panował nieskazitelny porządek.

Terencia musiała chwilę poszukać, nim odnalazła wszystkie wypożyczone książki. Kiedy zbierała się do wyjścia, drzwi otworzył sam Miles Bletchley. Wyglądał na zdumionego obecnością panny Flint w ich dormitorium.

— Terencia, c-co ty tu robisz? — spytał, a dopiero potem jego wzrok natrafił na naręcze książek. Przez moment trybiki w jego głowie pracowały na najwyższych obrotach.

— A na co ci to wygląda? — odparła ironicznie i z nutą wyższości, mimo że to chłopak patrzył na nią z góry.

— Na włamanie tak jak w Gryffindorze. Może wcale nie przyszłaś tu tylko po książki — to powiedziawszy, skrzyżował ręce na piersi, a swoją sylwetką uniemożliwił jej wyjście.

Terencia naraz poczuła nagły przypływ złości. Niemalże się w niej gotowało. Każda komórka jej ciała zawrzała i zrobiła się gorąca. Na twarzy Ślizgonki zakwitły wypieki, w oczach pojawiły się maleńkie ogniki. Tom już podrzucał jej wizję, w której zręcznie wyjmuje różdżkę i petryfikuje zaklęciem Milesa...

— Miarkuj się, Bletchley, inaczej marnie skończysz. Zejdź mi z drogi.

Miles wyglądał przez moment, jakby chciał powiedzieć „nie", ale szybko się zreflektował. Przecież w Slytherinie każdy może wejść wszędzie, a w tym dormitorium spał brat Terencii. Ostatecznie Marcus czytał książki spoczywające w rękach blondynki, czego Miles był świadkiem. Poza tym ta piątoklasistka nie mogłaby się włamać do wieży Gryffindoru, prawda?

Radzisz sobie całkiem nieźle — zauważył Tom, gdy szli przez salon Ślizgonów do wyjścia.

Wiem. — Dziewczyna uśmiechnęła się pod nosem, mając na uwadze, że to zasługa Riddle'a. Była wynikiem jego wpływów.

***

Odkładając książki na miejsce, czym wyręczała bibliotekarkę, Terencia rozmawiała z Tomem na temat działu ksiąg zakazanych. Ponoć była tam książka traktująca o arkanach najczarniejszej magii, ale gdy Tom ubiegał się o posadę nauczyciela w Hogwarcie, książka stała już w gabinecie dyrektora. 

Możliwe, że nadal tam jest. Przydałaby mi się, gdy już będę miał własną postać. Strachem najłatwiej kontrolować ludzi, a tam były takie rzeczy. Nie przestudiowałem jej całej, niestety.

Terencia westchnęła. Czuła, że poprzeczka się podnosi. Zabijanie kurczaków, otwarcie Komnaty Tajemnic, wkradnięcie się do wieży Gryfonów, przelewanie swojej krwi i może jeszcze włamanie do gabinetu dyrektora. Tego było dla niej odrobinę za dużo. Nie chodziło tutaj o Dumbledora, dla którego z wiekiem i przybywającymi informacjami dziewczyna miała coraz mniej szacunku, ale o dzierżone przez niego stanowisko. Konfrontacji z dyrektorem, niezależnie od tego, kto nim był, należało unikać. Wtargnięcie do jego gabinetu z pewnością nie należało do unikania.

Jestem pewna, że nie złamałam jeszcze wszystkich zasad panujących w Hogwarcie, więc proszę, nie każ mi tego robić. Zresztą gabinet dyrektorski jest obłożony chorą ilością zaklęć, dam sobie różdżkę złamać — odpowiedziała, wkładając ostatnią książkę na miejsce. — No, skończone.

Ślizgonka już zmierzała w stronę wyjścia, gdy coś przykuło jej wzrok. Coś lub raczej ktoś. Przyjaciółka Pottera, dziewczyna, która długi czas spędziła w Skrzydle Szpitalnym z powodu nadmiaru futra, wertowała właśnie książkę przy jednym ze stolików. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie spostrzeżenie Toma na temat tego, co Gryfonka czytała.

Terencio, ona wie.

Te słowa przypieczętowały niejako los, który w niedługim czasie spotkał Hermionę Granger oraz prefekta Krukonów, Penelopę Clearwater. Znaleziono je spetryfikowane niedaleko drzwi do biblioteki. Wieści szybko się rozeszły, a wraz z nimi informacja, że Gryfonka trzymała lusterko w dłoni. Wszystkich ogarnął strach tak wielki, że nikt nie próbował rozwiązać zagadki dotyczącej tożsamości dziedzica Slytherina i samej bestii. Na dodatek odwołano mecz Quidditcha między Gryffindorem i Hufflepufem. Gracze wszystkich domów byli zawiedzeni.


Dziennik Toma Riddle'aOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz