Kwiecień (1)

440 51 4
                                    

Oczy Queenie Holmes błyszczały jak dwa ogromne słońca, gdy tego dnia siadała do śniadania. Jeśli ktoś ją znał, wiedział, że oznacza to napływ całkiem ciekawych plotek, których dziewczyna nie była w stanie utrzymać poza swoją własną świadomością.

— Nie uwierzycie, co powiedział mi Summerby — zaczęła, nie czekając, aż ktokolwiek ją do tego zachęci. Teoretycznie nie posiadała żadnego konkretnego odbiorcy, ale w rzeczywistości każdy niezbyt rozbudzony Ślizgon nadstawił ucha. — Ktoś się włamał do wieży Gryffindoru!

Zgromadzeni nagle się ożywili. Niektórzy posłali Holmes zaciekawione spojrzenia, jakby chcąc ją tym zachęcić. Niestety Lucjan Bole wszedł jej w słowo, nakładając sobie tłuste udko na talerz.

— A ty mu uwierzyłaś bez cienia wątpliwości.

— Jeśli podważasz jego wiarygodność tylko dlatego, że jest Puchonem, to radziłabym ci poszerzyć horyzonty — powiedziała, stukając chłopaka czubkiem palca wskazującego pomiędzy oczy.

Lucjan strącił jej rękę, a ta poleciała w stronę talerza. Teraz rękaw dziewczyny miał na rancie żółtą plamę od tłuszczu. Gdy to zobaczyła, wydała z siebie pisk, co jeszcze bardziej przykuło uwagę uczniów, którzy siedzieli w pobliżu.

— To moja ulubiona biała bluzka, kretynie!

— Czyżby? — mruknęła pod  nosem Elizabeth, choć mało kto zwrócił na to uwagę. 

W Hogwarcie sensacje rozchodziły się szybciej, niż pojawiały na łamach Proroka Codziennego, jednak niektóre sprawy miały pozostawać w obrębie danego domu. Wieść o włamaniu potrzebowała już drugiego dnia, aby zaczęto o niej mówić głośniej. 

Terence Higgs w milczeniu przysłuchiwał się słowom Queenie, jednocześnie spoglądając na pannę Flint wymownie. Zanim odzyskała dziennik, Ślizgon często za nią chodził, zagajał rozmowę, a nawet proponował pomoc we wszystkim, jakby chcąc zamieść pod dywan wydarzenia z dnia urodzin dziewczyny. Niestety od powrotu Toma, blondynka coraz częściej używała zaklęcia kameleona i biedny Higgs nie potrafił jej odnaleźć.

Terencia zignorowała chłopaka i wróciła do konwersacji z Tomem, który ponownie rozgościł się w jej głowie. Był niczym podróżnik wracający z długiej wycieczki do domu. Niby wszystko pozostało takie samo, ale sporo się zmieniło.

Zgrabnie ci poszło.

Już mi gratulowałeś, Tom — przypomniała mu.

Mówię o tym chłoptasiu. Zręcznie go sobie owinęłaś. Jestem pod wrażeniem twojej umiejętności manipulacji. Tylko teraz zrobił się trochę natrętny.

Dziewczyna zerknęła na byłego szukającego. Natrętny to dobre określenie. Ale i przydatny.

Właściwie, dlaczego zwlekamy z oczyszczeniem szkoły? Przecież to mogłoby się dziać już teraz.

To wciąż skomplikowana gra, moja droga. Lepiej, abym się tym zajął osobiście. Nie chcę wydawać rozkazów twoimi ustami. Jesteś na to zbyt wrażliwa. Pamiętaj, że tu nie chodzi o petryfikację szlam — wyjaśnił Tom, gdy dziewczyna zaczęła się zbierać do wyjścia z  Wielkiej Sali. — Terencio, ominęły mnie twoje szesnaste urodziny. Moglibyśmy to dziś nadrobić, jeśli nie masz nic przeciwko.

Ślizgonka uśmiechnęła się na samą myśl o celebrowaniu jej urodzin wspólnie z Tomem. Nigdy nie miała nic przeciwko.

***

Wybranie się do Komnaty Tajemnic nie należało do listy czynności, za którymi Terencia by tęskniła. Jednak to, co miało ją tam spotkać, rekompensowało trud włożony w przebytą drogę. Przynajmniej tak miało być.

Dziennik Toma Riddle'aOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz