Oczy Queenie Holmes błyszczały jak dwa ogromne słońca, gdy tego dnia siadała do śniadania. Jeśli ktoś ją znał, wiedział, że oznacza to napływ całkiem ciekawych plotek, których dziewczyna nie była w stanie utrzymać poza swoją własną świadomością.
— Nie uwierzycie, co powiedział mi Summerby — zaczęła, nie czekając, aż ktokolwiek ją do tego zachęci. Teoretycznie nie posiadała żadnego konkretnego odbiorcy, ale w rzeczywistości każdy niezbyt rozbudzony Ślizgon nadstawił ucha. — Ktoś się włamał do wieży Gryffindoru!
Zgromadzeni nagle się ożywili. Niektórzy posłali Holmes zaciekawione spojrzenia, jakby chcąc ją tym zachęcić. Niestety Lucjan Bole wszedł jej w słowo, nakładając sobie tłuste udko na talerz.
— A ty mu uwierzyłaś bez cienia wątpliwości.
— Jeśli podważasz jego wiarygodność tylko dlatego, że jest Puchonem, to radziłabym ci poszerzyć horyzonty — powiedziała, stukając chłopaka czubkiem palca wskazującego pomiędzy oczy.
Lucjan strącił jej rękę, a ta poleciała w stronę talerza. Teraz rękaw dziewczyny miał na rancie żółtą plamę od tłuszczu. Gdy to zobaczyła, wydała z siebie pisk, co jeszcze bardziej przykuło uwagę uczniów, którzy siedzieli w pobliżu.
— To moja ulubiona biała bluzka, kretynie!
— Czyżby? — mruknęła pod nosem Elizabeth, choć mało kto zwrócił na to uwagę.
W Hogwarcie sensacje rozchodziły się szybciej, niż pojawiały na łamach Proroka Codziennego, jednak niektóre sprawy miały pozostawać w obrębie danego domu. Wieść o włamaniu potrzebowała już drugiego dnia, aby zaczęto o niej mówić głośniej.
Terence Higgs w milczeniu przysłuchiwał się słowom Queenie, jednocześnie spoglądając na pannę Flint wymownie. Zanim odzyskała dziennik, Ślizgon często za nią chodził, zagajał rozmowę, a nawet proponował pomoc we wszystkim, jakby chcąc zamieść pod dywan wydarzenia z dnia urodzin dziewczyny. Niestety od powrotu Toma, blondynka coraz częściej używała zaklęcia kameleona i biedny Higgs nie potrafił jej odnaleźć.
Terencia zignorowała chłopaka i wróciła do konwersacji z Tomem, który ponownie rozgościł się w jej głowie. Był niczym podróżnik wracający z długiej wycieczki do domu. Niby wszystko pozostało takie samo, ale sporo się zmieniło.
— Zgrabnie ci poszło.
— Już mi gratulowałeś, Tom — przypomniała mu.
— Mówię o tym chłoptasiu. Zręcznie go sobie owinęłaś. Jestem pod wrażeniem twojej umiejętności manipulacji. Tylko teraz zrobił się trochę natrętny.
Dziewczyna zerknęła na byłego szukającego. Natrętny to dobre określenie. Ale i przydatny.
— Właściwie, dlaczego zwlekamy z oczyszczeniem szkoły? Przecież to mogłoby się dziać już teraz.
— To wciąż skomplikowana gra, moja droga. Lepiej, abym się tym zajął osobiście. Nie chcę wydawać rozkazów twoimi ustami. Jesteś na to zbyt wrażliwa. Pamiętaj, że tu nie chodzi o petryfikację szlam — wyjaśnił Tom, gdy dziewczyna zaczęła się zbierać do wyjścia z Wielkiej Sali. — Terencio, ominęły mnie twoje szesnaste urodziny. Moglibyśmy to dziś nadrobić, jeśli nie masz nic przeciwko.
Ślizgonka uśmiechnęła się na samą myśl o celebrowaniu jej urodzin wspólnie z Tomem. Nigdy nie miała nic przeciwko.
***
Wybranie się do Komnaty Tajemnic nie należało do listy czynności, za którymi Terencia by tęskniła. Jednak to, co miało ją tam spotkać, rekompensowało trud włożony w przebytą drogę. Przynajmniej tak miało być.
CZYTASZ
Dziennik Toma Riddle'a
FanfictionIgnorowanie kanonu: głównie część druga. Co się stanie, gdy czarownica czystej krwi wejdzie w posiadanie czarnomagicznego przedmiotu? Niefortunne spotkanie w księgarni było początkiem problemów Terencii Flint. Tajemniczy dziennik z chłopcem uwięzion...