Styczeń (1)

583 43 4
                                    

Czas mijał i właśnie rozpoczął się nowy rok 1993. Kolejny semestr dla uczniów Hogwartu, kolejne dni spędzone na unikaniu tematu kartki z dziennika, na co tak nalegał Riddle. Terencia próbowała skupić swoją uwagę na nauce, choć Tom wyręczał ją prawie na każdym kroku. Już nie zwracała uwagi na swój okropny wygląd z bardzo prostego powodu. Widząc się z dnia na dzień w lustrze w coraz gorszym stanie, trudno zauważyć różnicę.

Nauczyciele także nie zawracali sobie głowy mizernością uczennicy, wszak mieli inne obowiązki. Lockhart nie przejmował się wyglądem nikogo, poza sobą, McGonagall przygotowywała siódmy rok do Owutemów, zresztą podobnie jak Flitwick, natomiast Snape bardziej przejęty był ubytkami w swoich zapasach do tworzenia eliksirów. Inni profesorowie również zajmowali się ważnymi sprawami, toteż nikt nie zwracał uwagi na jedną osłabioną piątoklasistkę, skrytą za burzą falowanych blond włosów.

Co do Elizabeth i Queenie, Terencia była świadkiem ich rozmowy na swój temat. Gdy pewnego ranka obudziła się z brakiem chęci do życia i nie wstawała z łóżka, usłyszała konspiracyjny głos panny Holmes.

— Wiesz, od naszego wyjazdu Terencia bardzo się zmieniła. Wizualnie, Beth, wizualnie. Schudła jakoś, blada jest i z oczu jej nie patrzy tak, jak powinno — mówiła dziewczyna, przechadzając się po dormitorium i najprawdopodobniej układając swoje rzeczy na miejsce.

— To pewnie przez tę sytuację z jej matką — odpowiedziała Elizabeth i na tym skończyła swoje rozważania, w przeciwieństwie do Queenie.

— Może masz rację. Biedaczka. Ale myślałam, że nie ma dobrych stosunków z mamą. No, widocznie choroba wyciąga z ludzi to, czego byśmy się po nich nie spodziewali. Hej, Beth, które buty powinnam dzisiaj włożyć?

Terencia była wdzięczna osobie, która postanowiła, że łóżka mają mieć kotary pozwalające uczniom na oddzielenie się od reszty pokoju. Gdyby nie one, dziewczęta zauważyłyby, jak ich współlokatorka zaczyna płakać w poduszkę. Nie przez wspomnienie Samanthy, lecz przez ten brak chęci do życia. Miała ochotę zostać pod kołdrą do końca swoich dni i umrzeć tak szybko, jak to było możliwe.

Ale Tom jej na to nie pozwolił. Zmusił ją, by wstała z łóżka, choć początkowo świat chwiał się w oczach dziewczyny. Po porannej toalecie i ubraniu Terencia poczuła tę codzienną rutynę, która nakazywała jej myśleć o SUM-ach, a nie o śmierci.

Dodatkowo pocieszający był fakt, że wróciła drużyna Slytherinu i znów można było spędzać kilka godzin na trybunach, oglądając wyczyny i trening zawodników. W ciągu pierwszych dni stycznia blondynce udało się nawet natknąć na Terenca Higgsa. Podczas posiłków chłopak zwykł raczej unikać towarzystwa Marcusa, a co za tym idzie jego siostry, blisko której Marcus siadał już z przyzwyczajenia.

Zatem gdy w pewien czwartek Terence szedł na lekcję w tym samym kierunku co Terencia, zaczepił ją z łobuzerskim uśmiechem na twarzy.

— Hej, jesteś smutna jak niuchacz zamknięty w klatce w Banku Gringotta — powiedział i poczochrał jej włosy.

— A ty jesteś bardzo subtelny — odparła, rozczesując kosmyki palcami. Nie lubiła, gdy ktoś dotykał jej włosów, chyba że był to Tom.

— Wiem, ale nie mówimy o mnie. Jak tam pierwsze święta w Hogwarcie?

Dziewczyna westchnęła teatralnie, lecz tym razem chcąc dać Higgsowi do zrozumienia, że nie ma ochoty na rozmowę. W przypadku westchnięć trzeba było się dobrze znać na niuansach dobrego wychowania, aby zrozumieć, czy dama, wzdychając, chce zwrócić na siebie uwagę, czy raczej zostać sama.

— Nie najgorzej. Ale nienawidzę śpiewać kolęd i udawać, że jestem zadowolona. — Nie dodała jednak, że na każdym z przyjęć również musiała przekonywać każdego uśmiechem o swojej radości.

Dziennik Toma Riddle'aOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz