Grudzień (3)

626 52 5
                                    

Kiedy w pokoju wspólnym Slytherinu została tylko śpiąca Terencia, Tom postanowił zacząć działać. Budzenie dziewczyny nie miało sensu. Ona nie chciałaby pamiętać o drodze, którą przebyła, by dojść do Komnaty Tajemnic.

Tom uznał, że lepiej zostawić ją we śnie, gdzie spełniała marzenia o leżeniu z nim pod rozgwieżdżonym niebem w towarzystwie Wichury. Trzymaliby się za ręce, pokazywali różne kształty ułożone z gwiazd, a może nawet... Nie było to jednak coś, co zainteresowałoby tego realnego Toma, żyjącego jeszcze w umyśle Flintówny. Jeszcze. Ten stan rzeczy mógłby się zmienić w ciągu kilku miesięcy, a marzenia senne Terencii pozostałyby w sferze nic nieznaczących dla niego wspomnień.

Zaczął kierować Ślizgonką. Gdyby ktoś patrzył na to z boku, nigdy nie domyśliłby się, że prawdziwa Terencia śpi, gdy jej ciało przemierza drogę do wyjścia z pokoju wspólnego Slytherinu. Poruszała się naturalnie i tak lekko, jakby ostatnio wcale nie chodziła przemęczona.

Na korytarzu panowała całkowita ciemność, a niczym niezmącona cisza mroziłaby krew w żyłach niejednemu śmiałkowi. Ale Tom nie miał czego się bać. Poza bazyliszkiem tylko on był w tej szkole potworem.

Gdy opuścił lochy, zmusił ciało dziewczyny do rzucenia zaklęcia kameleona. Potem mógł ją spokojnie pokierować do łazienki Jęczącej Marty. Przez chwilę myślał, że to nawet zabawne. Wracać wciąż do miejsca, gdzie zabiło się szlamę, której duch nawet nie wie ani jak zginął, ani przez kogo, ani że ta osoba tak często bywa w tej łazience.

Jednak, gdy Tom kierował Terencię ku schodom, minęło ich dwóch chłopców. Nie przypadkowych, lecz Crabbe i Goyle, którzy kilka godzin wcześniej uciekli z pokoju wspólnego Slytherinu. Obaj wyglądali na mocno skonfundowanych, a dodatkowo na ich niekorzyść działał brak szat wierzchnich. Zamroczeni zmierzali w stronę, z której przybyła uśpiona Ślizgonka.

— Słuchaj, trzeba coś powiedzieć Draco. Jak się dowie, że zasnęliśmy w komórce od babeczek, zabroni nam ich jeść — wymruczał Goyle, nie chcąc, aby przypadkiem ktoś ich usłyszał. Przynajmniej wydawało im się, że są sami.

Crabbe pokiwał tylko głową w odpowiedzi. Obaj chłopcy nie mieli też butów, co jeszcze bardziej przykuło uwagę Toma. Raczej ich nie zgubili, a skoro jedli babeczki, musieli być w Wielkiej Sali. Tom zwróciłby uwagę, gdyby wtedy coś było nie tak z ich ubiorem. Zastały mu pewne nawyki, jakie nabył, obejmując stanowisko prefekta naczelnego.

Zatem ktoś musiał im zabrać te buty. Ktoś, kto sam nosił inny rozmiar, bo inaczej kradzież odzieży nie byłaby potrzebna. Ale po co zabierać takim uczniom szaty? Zapewne po to, by upodobnić się do prawdziwych Crabba i Goyle'a. Może nawet wejść w ich skórę? To faktycznie miało sens, skoro dzień wcześniej Terencia i Tom znaleźli w łazience nieukończony eliksir wielosokowy. Odpowiednio uwarzony, właśnie dziś stałby się przydatny.

Aby sprawdzić swoją teorię, Tom musiał najpierw dotrzeć do łazienki na pierwszym piętrze. Terencia pokonała już schody i zmierzała ku drzwiom, za którymi kryło się wejście do Komnaty Tajemnic. Zanim jednak pociągnęła za klamkę, słuchała, czy w środku kogoś nie ma. Jednak po drugiej stronie panowała całkowita cisza, toteż Tom znów pokierował dziewczyną i po chwili znaleźli się przed umywalkami.

Po kociołku i księdze nie było śladu. Gdyby Tom nie widział ich tam poprzedniego dnia, nawet nie zauważyłby kawałków szkła w kabinach. Na ziemi leżały potłuczone szklanki. Jak bardzo osoba przyrządzająca eliksir musiała się spieszyć, że nawet nie rzuciła Reparo? Intrygowało to Toma, lecz w tamtej chwili musiał zyskać jak najwięcej czasu na rozmowę z Terencią.

Po chwili ciało dziewczyny znów opadało bezwładnie na dno podziemi zamku. Stamtąd już niedaleko było do Komnaty, lecz nie zmieniało to faktu, iż organizm odczuwał skutki takich wypraw, nawet jeśli Ślizgonka spała. A kiedy wreszcie się zbudziła, siedziała na zimnej posadzce, oparta o jeden z ozdobnych filarów. Naprzeciw stał Tom.

Dziennik Toma Riddle'aOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz