O wcielonych z dali i przestworzy

41 3 1
                                    

Dla Ceda.

  Fik napisany do Silmarillionu, ale zawiera też pomysły Mistrza rozsiane po HoME. I się też odnosi do eseju Mistrza pt. Ósanwe-kenta (z Vinyar Tengwar). Wzmianki z WP i Hobbita też miałam w głowie przy pisaniu.  


  Na początku Świata, zanim się zrodziły Dzieci i zwierzęta i wzrosły rośliny, zanim wszystko powstało w Wielkiej Muzyce, dał Ilúvatar życie duchom. Nazwano je wszystkie Ainurami, Istotami Świętymi. Były wśród nich duchy najpotężniejsze, Valarowie — ich Eru uczynił swoimi dłońmi. Pozostałe, mniej od nich mocarne, choć wciąż pełne majestatu i wielkiej siły to ci, którzy mieli służyć Valarom i Światu, a przez to samemu Ilúvatarowi, lecz tak naprawdę czynili to z własnej woli, szlachetni w swej służbie i dalecy od bycia niewolnikami. Ich poznano jako Majarów. Wielu spośród nich przypomina dostojnych Valarów i zdaje się niekiedy swą mocą do nich zbliżać. Takim jest Eönwë, takim jest Olórin zwany Mithrandirem, takimi są Arien, Ilmarë, Melian i wielu jeszcze innych; po stronie zła zaś takim był Sauron. Są też pomniejsi Majarowie, słabsi potęgą, atoli tak samo umiłowani przez Eru.
Lecz pomniejsi nie znaczy mniej istotni — niektórym z nich bowiem, w naturze bliskim mającym się zbudzić Dzieciom, ale większym od nich w mądrości, powierzył Ilúvatar szczególną rolę. Oni byli tymi, co strzec mieli krain Dzieci przed złem, także przed tym rodzącym się czasem w dobrych sercach i byli też tymi, którzy się zgodzili dopomóc innym wysłannikom. Tymi, którym ciała na dłużej zostały pisane, dłużej nawet niż Melian i Istarim. Wcieleni, myślą, a później sercem przywiązali się do cielesnych powłok i tak oto połączyli się ściśle z losem Ardy (jedni na lata długie, inni na zawsze), lecz nie czuli tego tak jak czuła Melian, choć także mogli mieć potomstwo, bo tylko ona związała się z jednym z Dzieci i dla niego przyjęła okowy. Oni zaś uczynili to na prośbę Eru i wedle własnych pragnień obudzonych na samym początku Świata; widział bowiem Ilúvatar, jak zapragnęli się wyrwać, gdy ich z wielkiej dali, która jest Jego siedzibą, dosięgły myśli Yavanny i Manwego. Zgodził się więc Najwyższy, by myśli te zmieniły się w wezwanie. Tak oto za sprawą Valarów i w zgodzie z Pieśnią Majarowie ci przybrali ziemskie szaty i zstąpili na Ardę, a część z nich zamieszkała Śródziemie. Długo nie wiedzieli wszystkiego Eldarowie.
Zanim Yavanna przywołała z dali tych, którzy stać się mieli Pasterzami Drzew, a których później w Śródziemiu zwano, za władcami koni, entami, jeszcze przed przebudzeniem Dzieci Manwë, w zgodzie z zamysłem Eru, wezwał z dali bliskie mu duchy. I spłynęły do niego z przestworzy, z najdalszych niebios, spod tronu Ilúvatara. A gdy tak zmierzały ku niemu, na całej Ardzie rozbrzmiał ich śpiew. I zamieszkały owe duchy w ciałach, które same sobie wybrały i cieszył się Manwë, widząc ich pod postacią śmigłych ptaków, kochanych przez niego, odkąd je kiedyś ujrzał w Wizji. A najbardziej umiłował orły, królów powietrza o spojrzeniu, które wszystko przenika; i właśnie spośród orłów wybrał Manwë strażników Ardy i to one były oczami Valara w odległej wschodniej krainie. Zwie się je Orłami Manwego, Orłami Władców Zachodu albo Wielkimi Orłami.



***



Na Świecie pierwszy z nich był Thorondor — pierwszy się zrodził, z myśli Ilúvatara, i największą potęgę w nim widziano; dlatego to jego Súlimo wybrał później na wodza. Nie wiedzą Eldarowie wiele o narodzinach Thorondora, sam Manwë nie opowiedział im wszystkiego ze swojej Wizji, lecz to, co zdołali już poznać, poruszyło ich serca i napełniło wieloma z uczuć.
Albowiem było tak, że Eru poznał pragnienie Manwego, nim tamten sam je u siebie odkrył i uradował się wielce Najwyższy, widząc, że jest ono zgodne z Jego zamysłem. Zgromadził przeto wokół swego tronu duchy, które odpowiadały pragnieniom Valara i czekał. A one czekały wraz z Ilúvatarem, nie wiedząc na co; rzekł im tylko, że mają słuchać, więc słuchały. I w końcu dotarł do nich głos Súlima i pojęły, że to jego oczekiwały. Wówczas myśl Manwego połączyła się z myślą Eru i stworzył Ilúvatar obraz, który wkrótce miał się stać.
I czas nadszedł, bo oto głos Manwego przybrał na sile i duchy nie mogły się oprzeć jego wezwaniu. A gdy Eru ujrzał w tym miłość, z harmonii, jaka łączyła Jego myśl z myślą Manwego, utworzył chaos i zakrzyknął: „Wzlećcie! I mknijcie ku Manwemu!". Utonęła wówczas Arda w pomieszanych dźwiękach i blasku do ognia podobnym, co złotym płomieniem spływał z siedziby Eru, przecinał niebiosa i zatrzymywał się u stóp Súlima. W ogień ten rzuciły się duchy, a on ich nie spalił, tylko wskazał drogę. To na tej ścieżce płomienistej każdy z nich wybrał dla siebie fánę i w nią się przyoblekł. Wszyscy Majarowie przybrali szaty ptaków i takimi ich ujrzał Manwë, gdy sfrunęli z niebios pod jego stopy i takimi zawsze ich widziano (orłami, jastrzębiami, sokołami...), odkąd na Ardzie zrodziły się Dzieci.
Thorondor jako pierwszy przyjął szatę orła i pierwszy spłynął z niebios. Nie miał żaden z jego braci fány równie wspaniałej, pełnej majestatu i nie miał żaden tak wielkiej postaci ani skrzydeł tak szeroko rozpiętych na niebie. W nim to się zawarła chwała Valinoru i Śródziemia z Dawnych Dni i w nim przetrwała majarska moc. Jego wzywali na pomoc ci, których dziś wspominają legendy. On bowiem, Thorondor, ukazywał się na nieboskłonie w chwilach, co się innym jawiły ostatnimi, jego to wzniosły okrzyk niósł się echem po Ardzie i jego szpony unosiły bohaterów, pokonały paszcze smoków, a Morgothowi ból zadały okrutny — do dziś pamięta Morgoth władcę orłów i do dziś szrama głęboka zdobi jego oblicze; zdobi, bo tylko ona jest w nim szlachetna.
Jeden się zrodził Thorondor dla Ardy, jedyny był dla Manwego i nie miał władca orłów domu milszego od szczytu Taniquetilu. Tam zawsze powracał, kocha bowiem Thorondor Manwego tak jak Manwë kocha Thorondora, i tam szczęśliwy w końcu powrócił na zawsze, zostawiwszy wschodnim ziemiom swoich potomków.
Taki był i wciąż jest Thorondor, Król Orłów, którego na Ardzie zwą wielkim.

Opowieści znad BelegaeruOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz