Klejnot pośród myśliwych

28 2 0
                                    


Wiersz aliteracyjny.


W mrok spoglądał dumnie szarym spojrzeniem

ten syn Númenoru, co się dla pieśni zrodził.

Pośród mroku patrzył jasno. Pośród mroku po miecz sięgnął.

Chwała ostremu ostrzu i śmigłej strzale,

chwała im, gdy je miłość w ręku dzierży!

Klejnot prawdziwy, klejnot pośród myśliwych.

Wielki to wojownik, który w boju jest szlachetny,

który czarny dech zdoła unieść

ponad płuca zduszone, ponad serce osłabłe,

który i w imię miłości nie wstydzi się walczyć.

Wielka jest jego wiara i wielka jest jego wiedza,

co źródło swe mają w miłości,

wielkie jest jego serce i wielka jest jego mądrość,

gdy miłością potrafi przebaczać;

gdy sam ze smutkiem w sercu, w smutku wyrosły,

miłością radość przywraca umartwionym,

gdy umartwionych, co przy śmierci są blisko,

ku życiu prowadzi, do życia przywraca.

Wielka jest jasność tego klejnotu - niechże ślepcy usłyszą!

I jasnością w ciemności nam się stał

ten młodszy syn Denethora.

Albowiem z ciemności szponów wyrwał słońce,

słońce szronem pokryte i nagłą starością -

tak wojny kpią z człeka, tak młodość się gubi,

gdy krewnych krew przelana stale przed oczyma,

a brata, co go oczy łakną, brata-przyjaciela

znów zabraknie u boku.

Dziewczę ze stali, lodowa panna, oto ją ślepcy widzą!

Lecz dla nas to słońce, choćby tylko przez piękne oczy,

przez szare jeziora, miało przebłyskiwać.

Éowyn lēofe! Éowyn, światło Éomera!

Spostrzegł Faramir światło i światła zapragnął,

a światło zapragnęło jego.

Klejnot prawdziwy, klejnot pośród myśliwych.

Bielmo z oczu zdjęte, biel odarta ze śmierci.

Nie płaczcie, lecz cieszcie się, simbelmynë!

Wróciły lata młode, wymarły lęki i mary;

znów tęskni za domem księżniczka,

za stepem tęskni w złocie i zieleni,

za Windfolą, co jak wicher gna niedościgniony.

Do stepu jej śpieszno, do lasu szepczącego

i ogrodów Ithilien okrytych zielenią.

Znów życia szuka, już nie śmierci!

I dla życia tylko, nie dla śmierci,

wspomni nam o mieczu, gdy przyjdzie potrzeba,

gdy Rohan cały w rogi zadmie,

gdy brat umiłowany spod spojrzenia umknie.

Lecz czas szczęśliwy nastał, czas beztroski i śpiewu!

Niechże nam na rogach tylko minstrel przygrywa,

niechże wiosną rozkwita Éowyn i niech rozkwitają ogrody.

Znów świeci słońce dla rodu Eorla,

znów radość gości w pieśniach Éomera.

Uzdrowieni król i księżniczka! Niechże i uzdrowiony będzie Faramir,

ten młodszy syn Denethora. Przez nas miłowany.

Chwała Faramirowi, chwała klejnotowi!

Opowieści znad BelegaeruOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz