Dla Naamah.
Niczym słońce jest król Finarfin dla swego ludu, słońcem się jawi pomiędzy dwoma braćmi: Fëanorem oraz Fingolfinem, i blask jego miesza się ze słońcem, pod którym lubi wędrować (gdy tylko Finroda i resztę dzieci ma przy sobie).
Żywym ogniem jest słońce; ogniem w całej pełni był Fëanor, gdy stąpał po Amanie i ogień się pojawiał w Fingolfinie, jednak Finarfin zawsze płonął łagodnie, zaprawdę jak słońce, które ogniem jest spokojnym. Nie zapalał się nigdy w gniewie Ingoldo, mimo noldorskiej krwi, stale zaś blask bił od niego, zbyt słaby dla oczu niektórych, lecz nie dla Telerich, których Ingoldo miłował, a oni dawno umiłowali jego, zanim jeszcze Eärwen spotkał i dłonie złączyli w szczęściu. Wśród Telerich szukał spokoju ten syn Indis i do nich stał się podobny, ku wielkiej radości Ulma i Ossego — albowiem nie zapomnieli władcy morza o dawnej więzi pomiędzy Finwem i Olwem, nie zapomnieli o Tol Eressëi.
Trzech synów Finwego to inny rodzaj ognia, ogniem czystym: gniewnym i nieposkromionym, w złości niebezpiecznym, był najstarszy — Fëanor, piękny Finarfin zrodził się jako słońce, Fingolfin zaś, chociaż bliski Finarfinowi i wielce go miłujący, podobny błyskawicy się zdawał i w końcu stało się tak, że błyskawica uderzyła o ziemię, tworząc ogień, a on zapalił się w szaleństwie. Lecz kiedy gromem był jeszcze Fingolfin, wówczas już ścierał się z Fëanorem ognistym. Walczyli ze sobą dwaj bracia niczym dwa różne żywioły (a przecież do jednego podobne), Finarfin natomiast jak słońce trwał na swym szlaku i świecił nad nimi. Gniew trawił starszych braci i zazdrość ich także trawiła, której nie pojmował Finarfin; zna bowiem słońce swoje miejsce na niebie i żar własny trzyma w ryzach. Tak jak Anor jasny i dobry, dobro też niosący, patrzył wtedy Finarfin na braci wzrokiem smutnym i obcym, bo obce były mu waśnie o tytuły i władzę i obca mu była walka o miłość Finwego. Wierzył wszakże Finarfin, że miłość ojca po równo na nich spadła i że nie patrzyła ta miłość ani na kolejność narodzin, ani na imię matki.
Wielce kochał Finwego najmłodszy z synów, nie mniej wcale niźli Fëanor, i nie mniej go od brata opłakiwał; jednak Fëanor płakał głośno i na los się uskarżał, co wszyscy słyszeli i przez co wielu ucierpiało spośród niewinnych, a Finarfin płakał w ciszy i w ciszy ból próbował ukoić, i krwi niewinnych nigdy nie zapragnął.
Płakał wówczas za ojcem złoty książę i wśród gwiazd próbował go odnaleźć, gdy u braci własnych otuchy nie mógł zaznać. „Odejdź, synu Indis!". — Tak do niego w szale krzyczał Fëanor. — „Idź do swej matki, która tobie pozostała". Nie dopuścił do siebie Fëanor najmłodszego brata i na próżno Finarfin walczył o niego, troską prawdziwą przepełniony i miłością, i bólem wspólnym. Więcej rozumiał Fingolfin i w oczach jego Finarfin wciąż miłość znajdywał. Ale starszy syn Indis nie był już tak blisko brata jak dawniej i widział Finarfin, że Fingolfinowi śmierć Finwego poza bólem i żalem inne jeszcze troski przyniosła, z którymi Fëanor wiele miał wspólnego; nowe przeto waśnie czekały starszych braci. Przeklinał tedy w duchu Finarfin imię Nieprzyjaciela za zło, które tamten zasiał i za to, że jemu ojca i braci odebrał. Lecz tylko Morgotha przeklinał Finarfin, nigdy zaś Fëanora (nawet gdy później wstręt do niego poczuł), albowiem dla brata nie zła pragnął, a przebaczenia. Powiedział w czasie żałoby Fingolfinowi: „Gniewu gniewem nie poskromisz i gniewem dobra nie przywrócisz, chyba że w Morgotha go skierujesz i w chwałę przemienisz. Nie mierz jednak gniewem ku Fëanorowi, bo bratem jest naszym wbrew temu, co sam nieraz mówi. Nie z bratem, a o tego brata walczyć powinniśmy z Morgothem". Odpowiedział mu Fingolfin: „Nie dba o nas Fëanor i ja o niego więcej dbał nie będę, chociaż pójdę za nim wszędzie, bo tak przysięgałem przed Manwem. Wybacz mi, bracie, lecz serce moje przeklinać go pragnie na wieki". „Jest przecież dla niego nadzieja". „Nie ma nadziei dla Fëanora" — zagrzmiał Fingolfin i odszedł. „Nie znasz jej więc zatem, bracie..." — rzekł Finarfin do ciszy i w smutku się pogrążył.
CZYTASZ
Opowieści znad Belegaeru
FanfictionZbiór tolkienowskich fanfików, który będzie się rozrastał (jeśli wena da :)). Miniaturki, wiersze, pieśni... Mocno osadzone w kanonie i konwencji. Twórczynią okładki jest przemiła Nefertiti z forum Mirriel. Jeszcze raz bardzo dziękuję za ten prezent...