FAKE SMS [ ZAKOŃCZONE ]

Cz.21.~ Bieber.

Chyba pomału tak kończymy już te historie Biebera ^^

Postanowiłam, że zobaczę gdzie mój chłopak znów się udaje. Miałam dosyć tajemnic, a ilekroć go pytałam, gdzie się wybiera, odpowiadał, że to nic ważnego... Tylko kolega potrzebuje pomocy.

Ubrałam kurtkę i wyszłam z domu zaraz po nim. Jutro wyjeżdża znowu w trasę, więc to ostatni dzień i powinniśmy go spędzić razem. Później zobaczymy się dopiero za dwa miesiące, jeśli w ogóle się zobaczymy.

Chłopak jechał w miarę szybko, więc musiałam utrzymać dobre tempo, żeby go nie zgubić.
Dotarłam bezpiecznie po kilku minutach, bardzo krótkich minutach, pod dom Dzomes.
- Co do cholery? - Zapytałam sama siebie, ale zostałam nadal w wozie. Nie wysiądę stąd dopóki uznam, że powinnam w końcu to sprawdzić.
Po chwili wyszli razem i gdzieś pojechali. Zdążyłam jedynie usłyszeć, że za trzy godziny powinni wrócić na " zabawę".

Wybrałam numer do starego przyjaciela i zadzwoniłam z prośbą.
- Hej, kochany. Mogę Cię o coś poprosić? - Zapytałam od razu, kiedy tylko odebrał.
- Jasne. Co jest? Potrzebujesz przeszpiegu? - Zaśmiał się, ale o to właśnie mi chodziło. On pewnie myśli, że rzucił żartem, ale tego właśnie potrzebuje.
- Tak.
Był zdziwiony, ale się zgodził i po pół godziny był już na miejscu.
- Masz chociaż klucz? - Zapytał bojąc się odpowiedzi.
- Nie, ale tam jest otwarte okno i na pewno się wciśniemy.
- Niby tak. Bierzemy się do roboty. - Powiedział z uśmiechem i ruszył w stronę otwartego okna. W dłoni trzymał torbę ze sprzętem.

Najpierw wszedł on, a następnie ja. Trochę mi pomógł, podciągając mnie do góry.
- Robert? - Zapytałam szeptem, jak szpieg na misji.
- Co? - Papugował mój ton głosu, jak i sam głos.
- Nie śmiej się. Gdzie ustawimy kamery? - Zapytałam, a on zaczął je ustawiać. Dwie w salonie, jedna w sypialni, łazience i dwie w kuchni.
- Tak dużo?
- Na wypadek, gdyby poszli gdzieś indziej, mała. - Odpowiedział.

Po pracy wróciliśmy do samochodu, a po chwili dołączyła do nas Ari i Kylie.
Moje Audi A4 ustawiłam trochę dalej, niż wcześniej, bo stałam prawie pod domem Dzomes.

W końcu przyjechali. Śmiali się i obejmowali.
- Świnia. - Powiedziała Ari, a ja spojrzałam na nią.
- Może tylko ją odprowadza. - Tym razem odezwała się druga moja przyjaciółka.
- No mam nadzieje.
Nagle nastała cisza. Wszyscy patrzyli w ekran na którym pokazali się oni.
Napięcie rosło i nagle w szybę samochodu uderzyło coś, więc się przerazilam.
- Co do cholery? - I zobaczyłam rozbawionego Biebera.
- Co tu robisz? - Zapytał, kiedy usadowił się z tyłu za fotelem pasażera.
- Szpieguje.- Zaśmiała się Ari.
Nikt o nic więcej nie pytał, tylko oglądaliśmy.

Przez pół godziny nic się nie działo, ale w końcu zaczęli się rozkręcać i skończyło się tak, że oglądaliśmy żywą orgie.
Do Dzomes i Leo dołączyła jeszcze jedna dziewczyna i trzech chłopaków w mniej więcej naszym wieku.
Wszyscy zaczęli uprawiać seks, tylko ja płakałam.
Mój facet zachowywał się jak skończony dupek, ale chociaż się dobrze bawi. Beze mnie.

- Nie martw się. Zaraz go wyrzucimy z domu. - Powiedział Justin razem z Ari.
Uśmiechnęłam się i kiedy wróciliśmy, wszystkie rzeczy Leo wylądowały na ulicy, gdzie jakiś bezdomny zaczął je zbierać z komentarzami, że będzie miał nowe rzeczy do ubrania.
- Co kurwa?! - Usłyszałam po chwili głos byłego chłopaka. Justin zamknął drzwi wejściowe, jak i te tylnie, Ariana stanęła razem ze mną na balkonie, a Kylie i Robert siedzieli na dole i świetnie się bawili.
- Wynoś się z naszego życia! - Krzyknęła Ari.
- W Twoim mnie nigdy nie było suko! (y.n), wpuśc mnie skarbie i pogadamy. Nie wiem o co chodzi. - Próbował.
- Nie ma mowy. Wiemy o twojej orgi z Dzomes. - Powiedziała dziewczyna.
- Walcie się. Ona i tak do mnie wróci! - krzyknął, a ja zaczęłam się uśmiechać pod nosem. Serio myśli, że ja jeszcze mu wybacze? Ani mi się śni.
- Odejdz- Powiedziałam, a za moimi plecami pojawił się Bieber.
- Masz nowego fagasa, tak?
- Wypierdalaj gościu, albo do Ciebie zejdę. - Ostrzegł go Bieber i przytulił mnie od tyłu, co bardzo mnie zdziwiło.
-To jeszcze nie koniec! - Powiedział i odszedł do swojego bmw.