XXVI

505 23 4
                                    

Przez kilka następnych miesięcy trwałem niemal nieustannie przy Dereku. Przychodziłem, gdy godziny odwiedzin się zaczynały i wychodziłem, gdy ktoś już niemal używał siły żeby mnie wyrzucić, gdy się one kończyły.

Hale zapadł w śpięczke. Jego stan ogólny po różnych przejściach w końcu był stabilny, ale rokowania nie były dobre. Nic nie wskazywało na to, że wkrótce się wybudzi, że w ogóle się wybudzi. Bałem się, że już nigdy nie będzie mi dane zobaczyć jego pięknych oczu. Oczu i duszy tego pięknego człowiek, który był dla mnie całym światem.

Minęło 11 miesięcy od ślubu moich przyjaciół, a zarazem od najgorszego dnia w moim życiu, gdy stała się krzywda Derekowi. Dopiero co wróciłem ze szpitala i wpakowałem się pod prysznic z zamiarem szybkiego umycia się, by od razu po tym położyć się spać. Chciałem być w formie, by spędzić kolejny dzień z rzędu u boku mojego ukochanego, gdy tylko pielęgniarki mi na to pozwolą.
Byłem w trakcie mycia głowy, gdy bez żadnych ceregieli do łazienki wpakował się Isaac.

-Stiles wyłaź szybko, to ważne. - zawołał zdenerwowany Lahey, po czym otworzył drzwi z kabiny prysznicowej w której się znajdowałem i podał mi mój telefon. Niezrozumiale spojrzałem na niego, a on tylko machnął ręka ponaglając mnie. Przyłożyłem telefon do ucha i usłyszałem znajomy głos. Dzwonił lekarz, który od początku prowadził Hale'a.

- Witam Panie Stilinski, proszę natychmiast przyjechać do szpitala. - powiedział spokojnie i czekał na moją odpowiedź. Nie wyczułem w jego głosie nic dobrego, ale także złego, co kompletnie zbiło mnie z tropu. Miałem w tym momencie milion różnych myśli w głowie. Czy Derek się nareszcie wybudził i wszystko się ułoży? Czy nie będzie mieć jakichś powikłań? Może coś nie tak? Czy jego stan się pogorszył, a może co gorsza nie żyje? Czy kiedykolwiek go jeszcze zobaczę? - te myśli nieustannie krążyły po mojej głowie.

-Czy stało się coś złego? - zapytałem przerażony przez zaciśnięte gardło.

-Proszę przyjechać, a wszystkiego się Pan dowie. - powiedział, po czym się rozłączył. To nie mogło zwiastować nic dobrego. Szybko wyszedłem spod prysznica, ubrałem się i z mokrą głową  wraz z Isaaciem wyruszyłem w stronę szpitala.

Dotarliśmy na miejsce w zastraszająco szybkim tempie. W czasie drogi Lahey zadzwonił także do Scotta i mojego taty informując ich o prawdopodnobnym przełomie w stanie zdrowia Hale'a.

Wbiegliśmy do środka z impetem, po czym od razu zaczęliśmy się rozglądać za lekarzem Dereka lub jakąś pielegniarką. Niestety w środku panowała pustka. Nie było nikogo w rejestracji ani na korytarzu. Nie myśląc dużo ponownie zacząłem biec tym razem w stronę sali w której niezmiennie od kilku miesięcy znajdował się Hale. Isaac zdezorientowany podążał za mną nie zadając żadnych pytań. Gdzieś w połowie drogi zorientował się gdzie zmierzamy na co przyspieszył i po chwili zrównał się ze mną.

Będąc dwie sale od tej Dereka zatrzymałem się momentalnie i stanąłem jak wryty. W głowie pojawiła mi się jedno pytanie. Co jeśli mu się pogorszyło albo co gorsza nie żyje? W oczach znowu zaczęły mi się zbierać łzy. Nie wiedziałem co pocznę jeśli go stracę. Z rozmyślań i cichego szlochu wyrwał mnie delikatny głos Lahey'a.

- Stiles wiem, że się boisz, ale musimy tam iść, musimy to zrobić. Musimy sprawdzić co z nim i zmierzyć się z tym co tam zastaniemy. Jestem przy Tobie Stili. - powiedział cicho, lecz pewnie Issac łapiąc mnie za rękę i splatając nasze palce razem. Chciał dodać mi w ten sposób choć trochę otuchy.

Spojrzałem na niego z przerażeniem, lecz po chwili skinąłem tylko głową. Niepewnie zrobiłem pierwszy krok, później kolejny i kolejny. Dwa kroki dzieliły mnie od ogromnej szyby z widokiem na salę mojego ukochanego. Zamknąłem oczy i pokonałem pozostałą drogę nie otwierając ich, bojąc się tego co zobaczę. Chwilę później usłyszałem, jak Isaac mocno wciaga powietrze do płuc na co zrobiło mi się słabo. Coś było nie tak.

- Stiles, spójrz.. - tylko tyle wydusił z siebie chłopak po dłuższej chwili i mocniej ścisnął moją dłoń.

Powoli otworzyłem oczy i to co zobaczyłem natychmiastowo doprowadziło mnie do łez. Nie wierzyłem własnym oczom. Mrugnąłem kilka razy, aby upewnić się, że to co widzę jest prawdziwe.

Na środku sali stał lekarz Dereka z dokumentami w ręce, skrupulatnie coś notując. Obok przy wózku z różnymi próbkami krwii i strzykawkami stały dwie pielęgniarki. Natomiast na łóżku szpitalnym pół leżąc pół siedząc, znajdował się Hale z otwartymi oczami. To przeszło moje najszczersze oczekiwania.

Wpatrywałem się w niego przez szybę Bóg wie ile czasu, a to o co wydarzyło się później sprawiło, że tym razem to ja wciągnąłem mocno powietrze do płuc, a nie Lahey.

Niespowiedziewanie Derek odwrócił się w stronę ogromnej szyby i momentalnie jego wzrok zawiesił się na mojej osobie. Patrzył tak dłuższą chwilę aż w końcu lekko się uśmiechnął. Jak mi tego brakowało.- pomyślałem. Jego oczy i uśmiech były takie pięknie. Nie wiem, jak wytrzymałem tyle czasu bez tego widoku.

W końcu ocknąłem się całkowicie i szybkim krokiem skierowałem się w stronę drzwi od sali, a po chwili byłem już przy łóżku Dereka. Niepewnie wyciągnąłem rękę w stronę jego twarzy, lecz ostatecznie nie dotknąłem jej. Momentalnie spuściłem wzrok na swoje stopy. Bałem się, że to wszystko okaże się tylko senem.

Po krótkiej chwili moje obawy całkowicie gdzieś zniknęły. Poczułem bowiem dłoń dotykającej mojej, na co lekko pisnąłem. Spojrzałem z powrotem na Hale'a, a on wciąż znajdował się w tym samym miejscu wpatrując się we mnie nieustannie.

- O Boże.. to jest prawdziwe. Ty jesteś prawdziwy.. Jesteś tu i masz otwarte oczy. -wydusiłem z siebie zszkowany po dłuższej chwili.

- Jestem. -powiedział ochryple, lecz wciąż czule. Spodziewałem się, że było to spowodowane śpiączka. Przybliżył moją dłoń do swojego policzka i delikatnie się z nią wtulił, jak mały kot. Moje serce zabiło szybciej, ponieważ w końcu go odzyskałem. - I nigdzie się już nie wybieram -dodał po chwili całując mnie w wierzch dłoni.

- Na taką odpowiedź liczyłem.  - powiedziałem z lekkim, ledwo zauważalnym uśmiechem. Schyliłem się powoli i musnąłem delikatnie ustami te Hale'a.

Miałem nadzieję, że wszystko się w końcu ułoży i już nigdy nie zepsuje do takiego stopnia. Nie wiedziałem jednak czy na to zasługiwałem.

***
Witam wszystkich po ogromneeej przerwie. Nie wiem, po co w ogóle kontynuuje jeszcze to opowiadanie.. Pewnie nikt już tego nie czyta, ale stwierdziłam, że muszę to zrobić. Muszę to zrobić dla siebie. Muszę się zmobilizować i wrócić do pisania. W ciągu ostatnich dwóch lat wydarzyło się w moim życiu tyle złego. Pomijając to... Przypomniałam sobie ostatnio, że pisanie i czytanie sprawiało mi kiedyś ogrom radości, dlatego stwierdziłam że to najwyższa pora żeby do tego wrócić. Nie przedłużając.. Mam nadzieję, że rozdział się podobał. Dajcie znać i do następnego. xx

SZEWII

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jan 25, 2022 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Gwałt • Steo | SterekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz