II

3.7K 179 31
                                    

Dochodziła dwudziesta trzecia, gdy wkroczyłem do baru Fado Irish Pub. Mimo później godziny, nawet w niedzielę było tutaj dużo ludzi. Wzrokiem wyszukałem odpowiedniego miejsca i z impetem rzuciłem się na kanapę w kącie pomieszczenia.

Czekałem już ponad pół godziny, a po McCallu nie było ani widu ani słychu. Po raz piąty wybrałem jego numer i znowu nic. Zacząłem żałować, że wyszedłem tego wieczoru z domu. Mogłem teraz siedzieć i przytulać się z moim narzeczonym, albo robić coś innego (If you know what I mean😌), a tak utknąłem samotnie w pubie pełnym pijanych facetów. Stwierdziłem, że poczekam jeszcze trzydzieści minut i jeśli nie przyjdzie wrócę do mieszkania.

Gdy upłynął wyznaczony czas, zebrałem się i wyszedłem z pubu. Wracałem powoli do domu, pustą ulicą i w między czasie zadzwoniłem do Reakena, by powiadomić go o swoim powrocie. Spojrzałem ostatni raz na smartphone'a, było sześć minut po północy. Nagle poczułem dłonie na ramionach i silne pociągnięcie w tył. Zacząłem się wyrywać, ale przeciwnik był silniejszy. W pierwszej chwili się wystraszyłem, lecz potem pomyślałem, że może to Scott i chciałem na niego nakrzyczeć, ale poczułem drugą pare rąk na moich biodrach i wiedziałem, że to dobrze się nie skończy. Pare sekund później byłem przyparty do muru w jakiejś ciemnej alejce. Spojrzałem na moich oprawców przestraszony. Byli oni wysocy i dobrze zbudowani, jeden z nich miał tatuaż, który prawdopodobnie przedstawiał węża, choć nie byłem pewien tego na sto procent. Chwilę później pojawił się kolejny mężczyzna i byłem pewien, że nie mam żadnych szans, nie żebym wcześniej jakiekolwiek miał. Najgorsze było to, że nie widziałem całkowicie ich twarzy, więc jeśli coś by się stało to nie potrafiłbym ich rozpoznać.

-Co taki piękny chłopczyk, jak ty robi tutaj sam o tej porze? -zapytał mężczyzna z tatuażem na ręce i uśmiechnął się sztucznie, na co po moich plecach przeszedł dreszcz.

-Czego chcecie? Pieniędzy?-zapytałem z nadzieją.

-Nie chcemy pieniędzy, chcemy ciebie i tylko ciebie.-powiedział inny.
Mężczyźni zaczęli się śmiać, a ja powstrzymywałem łzy, które cisnęły mi się do oczu. Ich ręce znajdowały się na moim ciele i napierały z ogromną siłą, a ja nie miałem sił by choć spróbować się wyrwać. Stałem jak sparaliżowany i patrzyłem w przestrzeń nad nimi nie chcąc okazać słabości, co na pewno by się stało gdybym na nich choć spojrzał. Powoli traciłem nadzieję na ratunek, która zniknęła całkowicie, gdy jeden z nich włożył rękę do moich spodni. Zauważyłem jak drugi odpiął pasek swoich spodni i ściągnął je do kolan razem z bokserkami, w tej samej chwili inny ściągał moje spodnie i bokserki. Gdy dwaj mnie trzymali, jeden wszedł we mnie gwałtownie na co krzyknąłem z bólu.

-Proszę przestańcie. Ratunku, ratunku...-zacząłem krzyczeć, jednak przerwał mi jeden z mężczyzn kładąc dłoń na ustach.

Z każdym pchnięciem ból stawał się coraz bardziej nie do zniesienia. Nie wiedziałem co było gorsze, to że jeden wszedł we mnie bez przygotowania, czy to jak dwaj pozostali bawili się moim członkiem.

Gdy mężczyzna doszedł, wysunął się ze mnie i ugryzł w ramię, wiedziałem, że zostanie po tym ślad. Modliłem się tylko o przetrwanie tej nocy.

Chwilę później usłyszałem czyjeś kroki i parę sekund po tym byłem wolny. Płacząc jak małe dziecko, szybko podciągnąłem bokserki i spodnie i uciekałem z miejsca zdarzenia.

- Hej zaczekaj. Nic Ci nie jest? Musisz jechać do szpitala.-słyszałem jak ktoś krzyczał, jednak zignorowałem to. W tamtej chwili pragnąłem znaleźć się, jak najszybciej w mieszkaniu i przytulić się do mojego narzeczonego.


***

Witajcie kurczaczki. Przychodzę do was z drugim rozdziałem. Dajcie znać co o tym myślicie i czy podoba się. No tak więc.. dziękuję i do usłyszenia. xx
Ps miłego dnia xx


SZEWII

Gwałt • Steo | SterekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz