XV

1.8K 113 38
                                    

Stałem pośrodku pokoju wpatrując się w ojca ze smutkiem. Po chwili usłyszałem dźwięk wjeżdżającego na nasz podjazd samochodu. Nie rozumiejąc o co chodzi postanowiłem to sprawdzić. W tym celu wyszedłem na korytarz i chwilę później schodziłem ze schodów. Gdy stanąłem na ostatnim stopniu zatkało mnie. Wszystkiego się spodziewałem, ale nie tego. 

W drzwiach stał uśmiechnięty od ucha do ucha Isaac Lahey, a obok niego sparaliżowany Scott. Chciałem podejść i przytulić blondyna, jednak postanowiłem poczekać na rozwój sytuacji. 

Po nie całej minucie McCall ocknął się i rzucił na Lahey'ego przez co obaj niemal wylądowali na podłodze.

- Co tu robisz kochanie? - zapytał zapłakany Scott wciąż nie puszczając swojego chłopaka.

- Ależ kochanie, przecież obiecałem wam, że przyjadę w odwiedziny, a ja zawsze dotrzymuję słowa. -odpowiedział Lahey łapiąc w dłonie twarz mojego najlepszego przyjaciela.

Po jakimś czasie dotarło do mnie, że omal zepsułem ich związek. Przez cały pobyt u mojego ojca, nie widziałem by Scott choć raz rozmawiał z Isaaciem przez telefon, albo wspomniał o nim choćby słowem. Chłopak był zbyt przejęty moim stanem by myśleć o miłości swojego życia.

Nie wiem co bym zrobił, gdyby oni się rozstali. Chyba zwątpił bym we wszystko dobre co istnieje na tym świecie. Ci dwaj pasowali do siebie jak nikt inny. W życiu nie spotkałem dwóch tak zakochanych w sobie ludzi.
Z rozmyślań wyrwał mnie głos przy uchu. Szybko się ocknąłem i spojrzałem na stojącego obok mnie Lahey'ego.

- Nie przywitasz się już ze starym przyjacielem? -zapytał z wciąż nie schodzącym z twarzy uśmiechem. 

Także się do niego uśmiechnąłem, po czym rzuciłem się mu na szyję na co on tylko zachichotał. Jego śmiech sprawił, że pierwszy raz od paru dni prawdziwe się uśmiechnąłem. 

- Ale się cieszę, że przyjechałeś. -praktycznie wypiszczałem mu do ucha, po czym w końcu się od niego odsunąłem. - Na długo przyjechałeś? -zapytałem patrząc to na blondyna to na stojącego już u jego boku McCalla.

- A co? Już mnie tu nie chcesz? -zapytał, po czym uniósł brwii i lekko cofnął się w stronę drzwi. Wiedziałem, że żartuje, ale i tak złapałem go za rękę.

- Nawet tak nie żartuj. Nigdy cię stąd nie wypuszczę. -powiedziałem z uśmiechem łapiąc za rękę także Scotta i zacząłem ciągnąć ich obu w stronę salonu.

- Tato przyjechał Isaac. -krzyknąłem wchodząc do kuchni by zrobić coś do picia i przynieść jakieś przekąski.

Do wieczoru nie mogliśmy się nagadać. Gdy nadszedł czas na kolacje, tato zadzwonił jeszcze po Melisse i tak wszyscy wylądowaliśmy przy stole. Przy najbliższych znalazłem chwilę spokoju i wreszcie oderwałem myśli od Hale'a i Reakena.
Wszyscy zjedli już posiłek i cieszyli się swoim towarzystwem, gdy nagle Lahey wstał od stołu i z miłością spojrzał na Scotta. Wiedziałem, że coś się święci, jednak nie spodziewałem się czegoś takiego.

- Scott. -zaczął nerwowo Isaac na co chłopak spojrzał na niego zdezorientowany, zresztą tak jak ja, mój tata i Melissa.

- Co jest kochanie? -zapytał zmartwiony McCall, gdy Lahey nie odezwał się przez jakiś czas ani słowem. Chłopak był tak pogrążony w myślach, że ocknął się dopiero, gdy Scott złapał go za dłoń.

Isaac spojrzał na niego, po czym powoli uklęknął na kolano.

- Scotty wiesz, że jesteś dla mnie najważniejszy na całym świecie, ba ty jesteś całym moim światem. Kocham cię odkąd cię poznałem i wiem, że zawsze będę. Wiem także, że też mnie kochasz i jesteś ze mną szczęśliwy. Bo jesteś prawda?- zaczął mówić, lecz w pewnym momencie zawahał się i spojrzał niepewnie na McCalla.

- Jeszcze pytasz? Kocham cię cholernie mocno i nie żałuję ani sekundy spędzonej z tobą. -odpowiedział Scott  ocierając łzy spływające po swoich policzkach.

- A więc, Scotcie* McCall czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moim mężem? -zapytał chłopak wyjmując z kieszeni czarne pudełeczko, po czym je otworzył i naszym oczom ukazała się piękna srebrna obrączka.

- Oczywiście, że tak. -wydusił z siebie Scott po paru sekundach i rzucił się na Isaaca przewracając go tym razem na podłogę. Chwilę później całowali się śmiejąc jednocześnie. Wyciągnąłem szybko telefon i zacząłem ich nagrywać. Kiedy podnieśli się z ziemi wyłączyłem kamerę i odstawiłem telefon na stół, po czym zacząłem bić brawo co także zrobił mój ojciec, a chwilę później i Melissa. Mężczyzni spojrzeli na nas, po czym Lahey założył na palec McCalla obrączkę i ponownie wpił się w jego usta. Gdy oderwali się od siebie, podbiegłem do nich i najpierw mocno przytuliłem Scotta piszcząc cicho gratulacje, po czym rzuciłem się na Lahey'ego.


***

* Nie mam pojęcia czy tak jest poprawnie.

Hej kurczaczki. Zaczynając ten rozdział nie miałam nawet w planach zaręczyn Scotta i Isaaca. Tak jakoś stwierdziłam, że przyda się chociaż jeden szczęśliwy rozdział w tym opowiadaniu, i oto on haha. No nic, dajcie znać co o nim myślicie, bo mogło wyjść trochę dziwne, ponieważ pisałam go o trzeciej w nocy. Dziękuję i do następnego. xx

SZEWII

Gwałt • Steo | SterekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz