XXIV

1.2K 69 18
                                    

Kiedy dojechaliśmy na miejsce w szpitalu praktycznie nikogo nie było. Wszyscy trzej wbiegliśmy do środka z Derekiem na rękach i cała uwaga skupiła się na nas.

-Pomóżcie mu! Błagam niech ktoś mu pomoże!- zacząłem krzyczeć przez łzy.

Po niecałej minucie, która wydawała się trwać wieczność zjawiły się pielęgniarki z łóżkiem szpitalnym na którym ułożyliśmy Hale'a i natychmiast został on przewieziony do jakieś sali. Mimo sprzeciwu kobiet nie opuściłem mojego chłopaka ani na chwilę.

Po chwili do pomieszczenia w którym się znajdowaliśmy wszedł lekarz w średnim wieku i pierwsze co zrobił to sprawdził puls bruneta.

-Co się stało? -zapytał zaczynając badać Hale'a.

- Ja ni-nie wiem. Wszy-wszystko było dobrze, na..na nic się nie skarżył.-wyjąkałem ksztusząc się łzami.- Czy on...? Czy on żyje?- zapytałem niepewnie, gdy trochę się uspokoiłem.

W samochodzie co chwilę sprawdzałem czy oddycha, jednak teraz patrząc na jego spokojną twarz i nie unoszącą się klatke piersiową nie miałem pewności czy tak jest.

- Tak, lecz puls jest słaby. -powiedział cicho lekarz wciąż będąc skupionym na badaniu Dereka. Po chwili obrócił jego głowe w bok i naszym oczom ukazała się wielka plama krwii. Mężczyzna lekko oczyścił rane tak by było widać jak jest rozległa, a była faktycznie spora aż zakręciło mi się w głowie.

- Nicole, Meg oczyście proszę dokładnie rane i zawołajcie mnie to ją  zszyjemy, bo jest dość głęboka i rozległa. Ja w tym czasie idę wypełnić papiery.- powiedział zdejmując rękawice jednorazowe i wyrzucając je do kosza, po czym spojrzał na mnie. -Pana natomiast zapraszam ze mną. -wyszedł dość szybkim krokiem z pomieszczenia i skierował się najwyraźniej w stronę swojego gabinetu. Po drodze minęliśmy Isaaca i mojego tate, który uparł się by wejść ze mną do środka. Gdy mężczyna zamykał drzwi dostrzegłem kątem oka zdyszanego Scotta i Melisse.

- Niech mi pan najpierw powie kim pan jest dla pacjenta. Bratem, kuzynem? -zapytał siadając za biurkiem. Zamurowało mnie, nie wiedziałem czy mam otwarcie powiedzieć, że jest moim chłopakiem czy skłamać, że kimś z rodziny.

- To jego narzeczony, a mój prawie zięć. Niech nam pan teraz powie co z nim będzie. - odpowiedział mój tata w chwili, gdy chciałem powiedzieć, że to mój kuzyn.

Lekarz spojrzał dziwnie najpierw na mnie, a później zatrzymał wzrok na moim ojcu.

- Nie jestem pewien czy mogę przekazać panom informacje na temat jego zdrowia skoro nie są państwo formalnie związani z chorym. Najlepiej byłoby gdyby przyjechał ktoś z jego rodziny i wtedy ewentualnie ta osoba mogłaby wprowadzić panów w szczegóły. Plus potrzebne będą dokumenty pana Hale'a. -powiedział patrząc spokojnie w moją stronę.

- Pan chyba sobie żartuje. Mój syn ma prawo wiedzieć co z jego narzeczonym! - wybuchnął mój ojciec wstając z krzesła.

- Niech się pan uspokoi i zawiadomi rodzine pacjenta o zaistniałej sytuacji. Niestety nie mogę obcym osobom udzielać takich informacji bez zgody chorego, a w tym momencie jest on nieprzytomny jak panowie zresztą widzieli. -powiedział zamykając jakąś teczke, po czym wstał i włożył ją pod pache.

- Niestety nie jest to takie proste. Jego prawie cała rodzina nie żyje, a Ci którzy cudem zostali przy życiu wyjechali niewiadomo gdzie. Więc niech mi pan do cholery powie co teraz z nim będzie, bo mamy do tego cholerne prawo skoro mój syn jest jego jedyną rodziną!- wysyczał mój staruszek cały czerwony ze wściekłości. Nie rozumiałem co się z nim dzieje. Nigdy się tak nie zachowywał, a co dopiero wtedy kiedy ktoś przestrzegał obowiązujących zasad. Na pewno wiedział, że ten mężczyna mówi prawdę i naprawdę ciężko byłoby to przeskoczyć.

- No dobrze, niech się pan już uspokoi.- zgodził się w końcu poirytowany mężczyna. - Skoro taka jest prawda to proszę jak najszybciej jechać po dokumenty pana Hale'a, bo bez tego nie ruszymy. - kontynuował powoli kierując się w stronę drzwi. - Ja tym czasem idę do pacjenta jeśli panowie pozwolą. - dodał otwierając je po chwili i wyszedł.

- Tak, dziękuje bardzo.- powiedziałem podchodząc do niego na co on kiwną mi głową i zniknął w sali w której leżał Derek.

***
No cześć wszystkim. Tak wiem, strasznie długo mnie nie było za co przepraszam. No nic łapcie nowy rozdział i dajcie znać czy się podobał. Dziękuje. Do następnego. xx

SZEWII

Gwałt • Steo | SterekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz