Rozdział 1

1.4K 64 35
                                    

[ 14 czerwiec 2016]

Jak dzisiaj pamiętam ten dzień, gdy czekałem w kolejce. W kolejce do występu, który miał otworzyć mi drogę do show biznesu, albo pokazać, że to jeszcze nie czas, że trzeba jeszcze popracować. Tak naprawdę, w tamtym momencie wyszło lepiej niż się spodziewałem. Na solową karierę nie byłem wystarczająco dobry, ale zauważyli we mnie i w pozostałej czwórce chłopaków to coś, co zadecydowało o połączenia nas w pięcioosobowy boysband. Jako szesnastolatek podobał mi się ten pomysł. Poszedłem zdeterminowany to X Factor, ale wizja solowej kariery w tym wieku (o ile by się udała) odrobinę mnie przerażała. Z biegiem czasu zdobyłem ogromna sławę, miliony fanów na całym świecie, ale przede wszystkim zyskałem coś niesamowitego, przyjaciół. Przyjaciół, którzy stali się dla mnie jak rodzina, a jeden z nich awansował na miłością mojego życia. 

Gdy ogłosiliśmy przerwę zespołu myśleliśmy, że wszystko stanie się łatwiejsze. Odpoczęlibyśmy gdzieś na Hawajach czy w innych gorących miejscach, sami lub ze swoimi drugimi połówkami i wszystko wróciłoby na odpowiedni tor. Oczywiście nic bardziej mylnego. Gdy zgasły światła i ucichły ostatnie dźwięki, a wszyscy wróciliśmy do swoich domów, zaczęły się problemy, o których żaden z nas wtedy nawet nie myślał.

W tamten późny wieczór, po afterze, marzyłem żeby udać się z Louisem do mojego mieszkania. Chciałem poleżeć sobie w ciszy, gdy jego głowa będzie ułożona w miejscu gdzie idealnie pasuje, czyli w zagłębiu mojej szyi, a ja będę mógł poczuć na niej jego ciepły, spokojny oddech. Nasze ciała będą splecione w dziwnej, ale w wygodnej dla nas pozycji i nic oprócz nas samych nie będzie się liczyło. Niestety Louis miał inne plany na tę noc, które nie były ze mną związane.

Powinienem zaznaczyć, że Louis i Niall byli zdecydowanie przeciwni przerwie w zespole w przeciwieństwie do mnie i Liama. W głównej mierze to ja się do tego przyczyniłem ponieważ czułem, że to wszystko mnie przytłacza. Koncertowaliśmy niemal codziennie, a gdy jeden występ dobiegał końca, to od razu musieliśmy wracać do hotelu po walizki i spieszyć się na kolejny lot do innego kraju. Po pięciu latach człowiek ma prawo mieć dość. Nie czuję się winny, ponieważ gdybym postąpił inaczej, wypaliłbym się i pewnie za jakiś czas - tak jak Zayn - odszedłbym z zespołu. A naprawdę to nie było to, czego chciałem. Niestety Louis był na mnie zły i obwiniał mnie za przerwę w zespole. Nie potrafił mnie zrozumieć i strasznie mnie zranił, co prawdopodobnie pociągnęło za sobą każdą kolejną, okropną decyzje, którą podjąłem w tamtym czasie. 

Nie było już żadnych paparazzi, na terenie hali koncertowej, więc swobodnie mogłem podejść do Louisa nie martwiąc się, że ktoś zrobi nam razem zdjęcie. Podszedłem do niego od tyłu, kładąc swoją dłoń na jego ramieniu, przepraszając tym samym Liama, z którym akurat rozmawiał. Payne  uśmiechnął się i odszedł, kręcąc przy okazji cały czas głową. Nadal nie rozumiałem o co mu chodziło. Chyba powinienem zapytać, bo wciąż nie dawało mi to spokoju.

Odwrócił się w moją stronę i staliśmy twarzą w twarz. Louis jednak nie odrywał ode mnie wzroku, ale nie był to wzrok przepełniony miłością, który tak bardzo kochałem i który był mi znany, tylko ten wypełniony smutkiem i żalem. Nie wiedziałem wtedy co robić, nie dlatego że było mi smutno - chociaż to też - ale dlatego, że byłem po prostu zły. Nie miałem zamiaru po raz setny powtarzać mu dlaczego chciałem tej przerwy, podczas gdy on nic by nie mówił, tylko patrzył na mnie z dołu tymi swoimi, lśniącymi oczami. Nigdy nie wyjaśnił mi dlaczego był aż tak zły. Domyślałem się o co mogło mu chodzić, ale chciałem usłyszeć to od niego, aby mieć stu procentową pewność. Między nami panowała aktualnie niezręczna cisza, którą przerwałem, ponieważ to ja chciałem z nim porozmawiać, prawda?

- Co ty na to, żeby wrócić do pokoju hotelowego i odpocząć razem od tego wszystkiego co się dzisiaj wydarzyło? - zapytałem dosyć niepewnie, bojąc się jego odpowiedzi, bo czułem, że tymi słowami rozpoczynam właśnie kłótnię.

- Chyba sobie żartujesz! - wykrzyczał mi prosto w twarz. - W najbliższym czasie nie mam zamiaru spędzać z tobą tej, ani żadnej najbliższej nocy. Chciałeś odpocząć od zespołu, od tego wszystkiego co jest z nim związane, a ja jak dobrze wiesz jestem jego częścią, więc ułatwię Ci to zadanie. Od tego momentu, drogi Harry, zaczynasz swoją upragnioną przerwę. Tego właśnie chciałeś, prawda? - zapytał tym swoim sarkastycznym głosem, a mi po raz drugi zabrało mowę. 

- J-Ja, Louis to nie tak... - Nawet nie wiedziałem co chciałem powiedzieć. Nie spodziewałem się takich słów z jego ust, więc wydukałem te kilka wyrazów na szybko, żeby zyskać trochę na czasie. Niestety z marnym skutkiem.

- Nie wiem dlaczego mi to zrobiłeś, Harry - powiedział już trochę mniej pewnie, jednak od razu wrócił do poprzedniego tonu. - Nie będę wmawiał sobie, że jest to jakaś roczna przerwa, bo ty, Liam czy nawet Niall wiecie, że nie wrócimy do tego co mieliśmy. Nim się obejrzymy, każdy z nas pójdzie w swoją stronę. Poczuje jak to jest być niezależnym od reszty chłopaków, jak to jest nie musieć się podporządkowywać innym, tylko móc tworzyć i robić to co nam samym się tylko podoba. A wiesz co jest w tym wszystkim najgorsze? Że ja wcale tego nie chcę! Słyszysz? NIE CHCĘ TEGO! - powiedział tak głośno, że byłem pewien, że cała hala nas usłyszała. - Nie jestem w psychiczny sposób na to przygotowany. Nie przerywaj mi! - krzyknął na mnie, gdy otworzyłem usta by coś powiedzieć. - Nie mówiłem Ci tego, bo myślałem, że to wiesz. Że widzisz mój sprzeciw w tej sprawie, ale nie! Ty myślałeś tylko o sobie! Nie liczyłem się wtedy dla ciebie, a obiecałeś mi, że zawsze będziesz mnie wspierał i zawsze przy mnie będziesz. Brzydzę się tobą i tymi kłamstwami, Harry! - skończył ze łzami w oczach.

W tamtym momencie czułem się sparaliżowany od szyi aż po same palce u stóp. Nie myślałem nigdy o tym w ten sposób. Może faktycznie za bardzo skupiłem się wtedy na sobie? Miałem swoje plany na następny rok, wiedziałem co będę robić i co chce robić. Część z nich oczywiście była z wiązana z szatynem, jednak większość skupiała się na mojej karierze, niekoniecznie tej muzycznej. Louis na pewno o tym nie myślał, a ja nie zwracałem uwagi na to co wtedy czuł i jak nie mógł poradzić sobie z tą sytuacją. Poczułem się źle. 

- Przepraszam. Nie chciałem, żeby to... - Nie skończyłem, ponieważ niebieskooki wtulił się we mnie niespodziewanie.

Znajome ręce oplotły moją talie, a znajome miękkie włosy łaskotały mnie po szyi i brodzie. 

Słyszałem ciche pociąganie nosem, co oznaczało, że Louis płakał. Zazwyczaj tym sposobem odreagowuje złość lub smutek. Czułem do siebie wstręt, ponieważ miłość mojego życia płakała i to przeze mnie. Objąłem go mocniej i zacząłem zataczać malutkie kółka na jego plecach. Trwało to dłuższą chwilę, gdy nagle wyrwał się z moich objęć, spojrzał na mnie zapłakanymi, ale wciąż pięknymi oczami i powiedział: 

- To ja przepraszam, Harry. Za wszystko. 

Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że osoba, którą kochałem najbardziej na świecie, właśnie ode mnie odeszła. 



Π     Π     Π

Jak wrażenia po pierwszym rozdziale? Mam nadzieję, że choć trochę was zaciekawiło :) Drugi rozdział pojawi się jakoś na dniach, a co do kolejnych to jeszcze nie opracowałam systemu dodawania postów. 

Your place is by my side // LarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz