Rozdział 16

470 36 13
                                    

Po dwóch godzinach spakowałem wszystko co nie było mi potrzebne do końca tego dnia i następnego. Zostawiłem, między innymi, szczoteczkę, całą kosmetyczkę i ubrania na jutro. Pozostało mi je tylko wyprasować, co zrobiłem od razu. W końcu miałem cały dzień tylko dla siebie, prawda? Nie śpieszyłem się z niczym, bo nie miałem po co. Louis był zbyt zajęty. Odkąd wyszedłem nie odezwał się ani razu. Schodząc na dół, szybko ogarnąłem jeszcze sypialnie, ścieląc łóżko - czego nie zrobiłem, gdy wstałem - i zbierając ubrania z podłogi. Głównie jego.

Zbliżała się godzina czternasta trzydzieści, czyli odpowiednia po raz na zrobienie jakiegoś obiadu. Wyciągnąłem książkę kucharską i usiadłem na krześle, przeglądając jej strony. Lodówka była pełna, a ja miałem bardzo dużo czasu, dlatego postanowiłem ugotować coś ciekawszego, wymagającego więcej uwagi i zaangażowania.

- Zamawiamy coś dzisiaj czy gotujesz? - Usłyszałem głos zaraz nad swoim uchem, na co lekko podskoczyłem.

Nie spodziewałem się, że szanowny książę, ruszy swoją dupę sprzed telewizora i pofatyguje się żeby tu przyjść. Jednak myśl o tym, że skończył oglądać i chce spędzić ze mną czas była mylna. Przyszedł nalać sobie soku do szklanki.

- Więc jak? - Nie odpowiedziałem, dlatego spytał znowu.

- Gotuję, bo mam bardzo dużo czasu.

- To świetnie – musnął mnie ustami w kark i wrócił do salonu.

Wstałem i odłożyłem książkę na blat, być może zbyt mocno, ale byłem wkurzony. Louis, jak to on nie zdawał sobie sprawy, że robił coś nie tak, że było mi przykro, ponieważ dla niego ważniejszy jest w tym momencie serial niż ja. Przetarłem twarz dłonią i zabrałem się za gotowanie. Zawsze mnie to odprężało, więc miałem nadzieję, że i tym razem tak będzie.

Louis nie pojawił się już więcej.

Po dwóch godzinach spędzonych w kuchni z piekarnika wyszła piękna pierś z kaczki w sosie winnym. Najpierw sam, na spokojnie, zjadłem swoją porcję, delektując się jednocześnie samym daniem jak i wytrawnym czerwonym winem, które otworzyłem. Czułem się jak zraniona nastolatka, której chłopak zapomniał o wspólnej kolacji. Dosłownie. Po odłożeniu naczyń do zmywarki, nałożyłem drugą porcję dla Louisa. Wziąłem ją w ręce i zaniosłem mu do salonu.

- Nie zjesz ze mną? - zapytał i spojrzał na mnie, na co miałem ochotę wywrócić oczami już kolejny raz tego dnia. - Nie to nie – dodał, gdy nie uzyskał odpowiedzi.

Wróciłem po lampkę wina i położyłem się na łóżku w naszej sypialni. Odchodząc usłyszałem jeszcze jak mnie wołał, ale olałem go. Mógłby się chociaż pofatygować i pójść za mną. Pierwszy raz żałowałem, że byłem przeciwny zamontowaniu tutaj telewizora, ponieważ właśnie miałem ochotę włączyć sobie jakiś ckliwy film, który mógłbym obejrzeć z alkoholem.

Obracałem w dłoni pustym kieliszkiem, skupiając na nim całą swoją uwagę, dlatego podskoczyłem, gdy usłyszałem pukanie do drzwi. Były całkowicie otwarte.

- Mogę? - zapytał Louis, opierając się biodrem o futrynę, ale nie odpowiedziałem mu. - Harry?

- To twoja sypialnia, w twoim domu. Możesz wchodzić do niej kiedy chcesz – odparłem z nutką obojętności w głosie, nie spoglądając na niego i nie przestając bawić się szkłem.

- O co ci cho... Spakowałeś się już? - zdziwił się.

- Miałem dzisiaj bardzo dużo czasu, dlatego postanowiłem to zrobić, żeby jutro niczego nie zapomnieć.

- Ale jak to jutro... Już jutro jedziesz?! - Spojrzał na mnie, jakbym mu co najmniej powiedział, że jego ulubiony klub sportowy odpadł z kwalifikacji. – Cholera jasna, wyleciało mi to z głowy.

Your place is by my side // LarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz