Rozdział 14

589 39 31
                                    

Louis porozkładał talerze i widelce, a do dwóch dużych kieliszków nalał kupione wcześniej wino. Na stole, w srebnym świeczniku, paliły się trzy świeczki. Zgasił światło w całym domu, zostawiając jedynie to świecące nad stołem. Musiałem przyznać, że panowała naprawdę romantyczna atmosfera. Z półmiskiem pełnym spaghetti, poszedłem do jadalni, kładąc go mniej więcej na środku. Myślałem, że Louis czeka na mnie zniecierpliwiony, jednak jego tam nie było.

- Louuuu, pośpiesz się. Zaraz zrobi się zimne! - zajęczałem.

- Już idę! - krzyknął z góry.

W międzyczasie, nałożyłem nam jedzenie na talerz, usiadłem na krześle i czekałem na swojego księcia z bajki. Zmienił swój wcześniejszy strój. Zszedł ubrany w mój szary sweter i bardzo ciasne, czarne spodnie. Wyglądał słodko.

- Czemu się przebrałeś? - zapytałem, z nutką zaciekawienia w głosie. Naprawdę byłem ciekawy. Nie przeszkadzały mi jego wcześniejsze dresy i bluza.

- Chciałem wyglądać równie dobrze jak ty - odpowiedział na moje pytanie, niewinnie się przy tym uśmiechając.

- To dlatego ubrałeś mój sweter, już rozumiem. Dla mnie nawet nago wyglądałbyś równie dobrze - zaśmiałem się cicho. Chciałem się z nim trochę podroczyć, ale Louis wywrócił tylko oczami.

- Nie dlatego. Po prostu bardzo go lubię, jest miękki, ma może trochę za długie rękawy - wyciągnął ręce przed siebie, pokazując mi podwinięty sweter - ale przede wszystkim pachnie tobą, dlatego go ubrałem. - Uśmiechnął się i usiadł na swoim miejscu.

Poczułem ciepło rozlewające się po moim ciele. Uwielbiałem tę jego słodką i uroczą wersję.

- Smacznego - powiedział Lou, wkładając już widelec do swoich ust.

- Smacznego.

Nałożyłem makaron na sztuciec, jednak zamiast jeść, wpatrywałem się w chłopaka. Skupiłem się na moim swetrze, w którym wyglądał lepiej niż ja. Ale to nie była raczej obiektywna opinia. Musiałem przyznać, że lubiłem gdy chodził w moich ubraniach. Zwłaszcza, gdy spał w moich koszulkach albo chodził w moich bluzach. Były zdecydowanie na niego za duże, a jego małe dłonie nawet nie wystawały z rękawów. Przez to wyglądał na jeszcze mniejszego niż był.

Miałem wielkie szczęścia mając go przy sobie.

- Jedz, Harry. - Jego słowa wyrwały mnie z zamyślenia.

Spojrzałem na niego, a on uśmiechał się od ucha do ucha. Najpiękniejszy widok.

- Jesteś troszkę brudny - oznajmiłem i palcem wskazałem na sobie miejsce w jednym z kącików ust, gdzie miał odrobinę sosu. W końcu zacząłem jeść, mając nadzieję, że posiłek nie był już zimny. Na szczęście tak nie było.

Jedliśmy w ciszy, od czasu do czasu na siebie spoglądając i posyłając sobie uśmiechy. Gdy Louis wreszcie skończył, specjalnie kopnął mnie lekko pod stołem w nogę, na co nie zareagowałem, więc powtórzył to jeszcze parę razy. Udawał oczywiście, że on nic nie robi, tylko jakieś małe krasnale. Co było trochę śmiesznym porównaniem. O czym go poinformowałem, więc posłał mi gniewne spojrzenie i w zemście, kopnął mnie troszkę mocniej. Szybko dostrzegłem ten jego zadziorny uśmieszek, który zaraz zszedł z jego twarzy, gdy mu oddałem. Oczywiście byłem delikatniejszy niż on. Zmrużył lekko oczy i złożył swoje ręce na stole. Zrobiłem to samo co on i wtedy wpatrywaliśmy się w siebie, będąc w tych samych pozycjach. Chłopak zmieniał to rękę, to przekręcał głowę. Ja robiłem dokładnie to samo co on. Starałem się naśladować nawet jego mimikę twarzy. Najzwyczajniej w świecie, zacząłem go przedrzeźniać. Zdenerwowało go to jeszcze bardziej, bo nawet na mnie krzyknął.

Your place is by my side // LarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz