Rozdział 8

581 46 5
                                    

Podświadomość to suka, która sprawia, że im bardziej chcemy o kimś zapomnieć, tym częściej o tej osobie myślimy.

Wakacje spędziłem z rodziną i przyjaciółmi. Jak co roku, zabrałem mamę, ojczyma i Gemmę do Włoch. Moje dwie kobiety uwielbiały to państwo, dlatego podróż tam, stała się taką naszą, małą tradycją. Dla wygody - trzy lata temu - kupiłem niewielki domek z ogrodem w jednym z mniejszych miast. Mama nie była zbytnio zadowolona, ale gdy tylko go zobaczyła, od razu się w nim zakochała. Nie był jakoś przesadzony, jeżeli chodzi o luksus. Był skromny, ale bardzo piękny. Znajdował się na odludziu, czyli z dala od kamer i fleszy. Idealne miejsce na odpoczynek dla sławnych osób. Uznałem natomiast, że Jamajka będzie świetnym miejscem do spędzania czasu z przyjaciółmi. Owszem, chodziliśmy na imprezy, jednak większość zabaw urządzaliśmy sami na jachcie, tańcząc, pijąc, ogólnie bawiąc się na całego. Właśnie z tego miejsca, zobaczyłem jakieś moje zdjęcie, podczas jednej z imprez, na którym byłem pijany i tuliłem się do mojego starego, dobrego przyjaciela. Jednak olałem to! Nagłówki typu: "Harry Styles i jego przyjaciel przytulają się na jachcie. Początek miłości?" - nie robiły na mnie wrażenia. Ludzie zawsze piszą o tym, o czym chcieli przeczytać inni. Było to o tyle śmieszne, że ta moja „nowa miłość" miała żonę, z którą spodziewała się dziecka. Tak to jest, gdy szuka się sensacji, nie sprawdzając wcześniej dokładnych informacji.

~*~

Gdy użalałem się nad swoim życiem i zastanawiałem się co dalej będzie ze mną i z Louisem, dostałem zaproszenie na pokaz mody. Wtedy nie miałem do tego głowy, więc szybko zapomniałem o tej informacji. Jednak po powrocie z wakacji, na stole w jadalni, zobaczyłem otwartą kopertę, która musiała leżeć tam od paru miesięcy, tak jak ją tam zostawiłem. Tak, wtedy byłem tam ostatni raz. Mieszkałem w kilku miejscach, jednak to była moja główna siedziba. Na parterze znajdowała się ogromna kuchnia - Kochałem gotować, więc to był taki mój „must have" - duży salon połączony z jadalnią oraz miejsce na wszelaki sprzęt muzyczny. Natomiast na piętrze, na które prowadziły piękne, metalowe schody, znajdowały się dwie sypialnie. Jedna większa, tam gdzie spałem ja (gdzie spaliśmy), spora łazienka i dużej wielkości garderoba, gdzie były praktycznie wszystkie moje ubrania. Nie ukrywałem, że była to swego rodzaju mini willa, której brakowało tylko basenu w ogrodzie. A przynajmniej do czasu. Ważną rzeczą było to, że tę dzielnice zamieszkiwało wiele sławnych osób oraz bardzo bogatych ludzi, dlatego było to miejsce strzeżone. Między innymi, właśnie to było powodem mojego zakupu. To tutaj, bez żadnych obaw, mogliśmy z Louisem spędzać czas, swobodnie wychodzić na zewnątrz, nie martwiąc się przy tym, że nasze wspólne zdjęcia trafią do sieci. Nie paradowaliśmy po ulicach i nie upublicznialiśmy naszego związku, jednak czuliśmy się tutaj dobrze.

Dostałem zaproszenie na pokaz nowej, eleganckiej kolekcji dla płci żeńskiej i męskiej od Gucciego, który miał odbyć się za dwa dni... DWA DNI?! Od razu kupiłem bilet lotniczy do LA, gdzie miało odbyć się to wydarzenie. Kochałem ich ubrania, więc nie mogłem się tam nie pojawić. Jednym z moich najskrytszych marzeń, zaraz po poślubieniu miłości mojego życia, założeniu rodziny i tworzeniu muzyki, było zostanie twarzą, którejś z ich nowej kolekcji. Nie kręcił mnie modeling ani nic w tym kierunku, ale gdyby nadarzyła się taka okazja, bez zastanowienia przyjąłbym ofertę.

~*~

[połowa października]

Taksówka przywiozła mnie pod luksusowy hotel, który został zarezerwowany specjalnie dla gości, przez organizatorów pokazu. Już na recepcji rozpoznałem wiele znajomych twarzy. Podszedłem do Nicka Grimshawa, z którym przywitałem się buziakiem w policzek. Stał z kilkoma osobami, które również były mi znane. Porozmawialiśmy chwilę, dzięki czemu dowiedziałem się, że oni również przyjechali z wakacji prosto na pokaz. Z tą różnicą, że oni byli już w Los Angeles i nie musieli lecieć tyle godzin. Po krótkiej rozmowie, każdy skierował się do swojego pokoju. Była godzina dziewiąta rano, a do rozpoczęcia miałem jeszcze jedenaście godzin, więc postanowiłem przespać kilka z nich. Byłem wyczerpany podróżą, a czekał mnie wieczór pełen wrażeń.

Przed lustrem spędziłem dobre pół godziny - jak nie więcej – zastanawiając się czy moje włosy są idealnie ułożone i czy nie sterczy mi żaden niechciany włosek. Zapiąłem ostatni guzik od rękawa koszuli, włożyłem wypolerowane sztybelty, a po zabraniu karty, wyszedłem z pokoju. Na dzisiejszy pokaz wybrałem jeden z nowiutkich garniturów, jaki miałem w swojej szafie. Tym razem postawiłem na minimalizm. Czarny garnitur w czerwone paski, a do tego zwykłą koszulę, również koloru czarnego, która zdawała się pasować idealnie. Śmiało mogłem stwierdzić, że wyglądałem zabójczo. Gdyby to był licealny bal, wszystkie oczy zwrócone byłyby na mnie.

Przemiła pani z personelu, pokierowała mnie w stronę krzesełka, na którym wisiała kartka z moim imieniem i nazwiskiem. Zajmowałem miejsce na środku w trzecim rzędzie od sceny. Jak dla mnie świetnie, bo widziałem wszystko bardzo dokładnie. Tuż obok mnie, po lewej stronie siedziały dwie znane modelki, których imion niestety nie zapamiętałem, a po drugiej Nick ze swoim znajomym.

Moją uwagę przykuły dwa wolne miejsca po drugiej stronie wybiegu. Nie dane mi jednak było dłużej się nad tym zastanowić, ponieważ zostałem szturchnięty w tył głowy. Osobą, która siedziała za mną, był oczywiści Ed-słynny-Sheeran w towarzystwie ślicznej blondynki, która była jego dziewczyną. Nie to żebym się nie cieszył z jego obecności, wręcz przeciwnie. Bardzo dawno go nie widziałem, więc to było miłe spotkanie.

- Heej! - uśmiechnąłem się bardzo szeroko, przez co w policzkach zrobiły mi się dołeczki.

- Harold Edward Styles. Osoba bez której ten pokaz byłby bezsensu! Jak miło cię widzieć! Chodź się uściskać! - zawołał, po czym wstał, rozkładając swoje ramiona.

Nachyliłem się przez krzesło, zaraz witając się z nim mocnym, przyjacielskim uściskiem.

- Dobra Harold, starczy tej miłości. Pokaz się chyba zaczyna - wyszeptał prosto do mojego ucha, podśmiechując się cicho. Cały Ed. Brakowało tu tylko Nialla, z którym zaraz po zakończonym występie, powędrowałby do stolików z przekąskami.

Usiadłem wygodnie na swoim krzesełku i jeszcze raz spojrzałem na te miejsca, które wcześniej były puste. Zrobiłem to z czystej ciekawości, nic więcej. Jednak to co wtedy zobaczyłem, a raczej to kogo zobaczyłem, szybko zmyło uśmiech z mojej twarzy, przyprawiając ją o strach, złość i tęsknotę.

Nie mogłem oderwać od niego wzroku. Wyglądał I D E A L N I E. Idealnie ułożone włosy, które musiał układać bardzo długo; idealnie dopasowana, błękitna koszula, odpięta na trzy guziki; idealna, czarna jak noc marynarka wraz ze spodniami, które były zdecydowanie zbyt ciasne, ale na nim prezentowały się świetnie. Gdybym już nie był w nim zakochany, na pewno bym się zakochał. Jego obecność wywołała u mnie masę, niekoniecznie tych miłych uczuć. Mógłbym powiedzieć, że nie chciałem go spotkać. Nie byłem na to przygotowany. W żadnym mniejszym, ani większym stopniu.

Nie pojawił się oczywiście sam. Louisowi nigdy nie spieszyło się do takich wydarzeń. Był osobą towarzyszącą Eleanor, która swoją drogą również wyglądała ślicznie w swojej srebnej, dopasowanej sukience i rozpuszczonych włosach. Pasowali do siebie, co mnie najbardziej zabolało, mimo że wiedziałem, że to tylko gra. Ale gra, którą ja przegrałem.

Mógłbym się w niego wpatrywać przez cały pokaz, ale w porę odwróciłem wzrok, udając, że skupiam się na czymś innym, ponieważ Louis zaczął rozglądać się z ciekawości po zaproszonych gościach. Znałem go tak dobrze, że byłem w stanie wyczuć kiedy jego wzrok był skierowany na mnie. Przez długi czas patrzył w moją stronę, dlatego poczułem się niekomfortowo. Nie wiedziałem co mam zrobić ze swoją głową, rękami, a opadające na oczy włosy, wcale mi nie pomagały. Szybko przeczesałem je ręką i skupiłem wzrok na świecącym banerze, który nagle stał się bardzo interesujący. Na szczęście, już po chwili, światła zgasły i wiązka białego promienia skierowała się na prowadzących. Przedstawienie czas zacząć. Dosłownie. 

Your place is by my side // LarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz