Rozdział 5

549 47 5
                                    

Do końca dnia, nic się nie zdarzyło. No może oprócz tego, że Brad - mój ochroniarz - nie odpuścił i przyjechał, zatrzymując się w hotelu obok. Mieliśmy dobre relacje, więc zauważył, że coś jest nie tak. W zawiązku z tym, zaproponował wspólne wyjście do restauracji kilka przecznic dalej. Zgodziłem się, chciałem czymś się zająć, byleby tylko nie myśleć o tym, że Louis dalej się ze mną nie skontaktował. Wiedziałem, że otrzymał i przeczytał mój liścik, bo Lottie kazała mu to zrobić przy niej, a zaraz po tym mi o tym napisała. Już wspominałem, jak bardzo uwielbiałem jego rodzeństwo?

Wybraliśmy się do restauracji o nazwie: „H O M E". Gdy tylko weszliśmy do środka, ludzie zaczęli szeptać: „Czy to Harry Styles?", „Czy to ten członek zespołu 1D?", „Rzeczywiście jego włosy są piękne." Na to ostatnie, uśmiechnąłem się pod nosem. Z racji tego, że było to bardzo wykwintne miejsce, nikt nie podszedł do mnie, nie chcąc zakłócać mojego spokoju. W tym momencie było mi to na rękę. Nie czułem się na siłach, żeby rozmawiać z tymi wszystkimi ludźmi i udawać szczery uśmiech. Nie dzisiaj.

Złożyliśmy swoje zamówienia, a czekając na nie, prowadziliśmy z Bradem luźną rozmowę. Oczywiście nie obyło się bez pytań typu: „Co się stało?", ale widząc moje zakłopotanie po tym pytaniu, B odpuścił i zmienił temat. Na jedzenie nie czekaliśmy długo, ale nawet gdybym musiał czekać dodatkową godzinę, zrobiłbym to, ponieważ dania były o-b-ł-ę-d-n-e. Zamówiliśmy jeszcze deser, bo on zawsze poprawiały mi humor, o czym każdy doskonale wiedział. W którymś momencie, nieco zniecierpliwiony, dyskretnie wysunąłem telefon z kieszeni. Wiem, że nie wypadało używać komórki podczas rozmowy, ale musiałem sprawdzić czy nie mam żadnego połączenia lub chociaż głupiej wiadomości od niego. NIC.

- Harry? - spytał mój ochroniarz. Myślałem, że chce mnie opieprzyć za telefon, on jednak ruchem głowy pokazał mi stojący na podwyższeniu niedaleko nas, piękny, czarny fortepian. - Nie chciałbyś czegoś zagrać? Trzecią rzeczą, która poprawia Ci humor, oprócz lodów i L.... - urwał nie wiedząc czy właściwym będzie powiedzenie jest imienia-  jest muzyka, więc...

Nie dałem mu skończyć. Wstałem i ruszyłem prosto do instrumentu. Kierowałem się intuicją i sercem, nie rozumem. Oczy wszystkich ludzi były skierowane na mnie, ale widziałem w nich podekscytowanie. No tak, w końcu nie codziennie, będąc w restauracji, ma się przyjemność być na prywatnym, niespodziewanym koncercie członka zespołu One Direction. Uśmiechnąłem się delikatnie do wszystkim i usiadłem na krzesełku. Rozciągnąłem palce, po czym zacząłem grać i śpiewać.

I was stumbling, looking in the dark (ohho)
With an empty heart
But you say you feel the same
Could we ever be enough?
Baby we could be enough

And it's alright
Calling out for somebody to hold tonight
When you're lost, I'll find the way
I'll be your light
You'll never feel like you're alone

I'll make this feel like home

So hard that I couldn't take it
Want to wake up and see your face
And remember how good it was being here last night

Still high with a little feeling
I see the smile as it starts to creep in
It was there, I saw it in your eyes

Gdy ucichł ostatni dźwięk fortepianu, nastała sekundowa cisza, po której wszyscy wstali i zaczęli głośno klaskać. Powiedziałem ciche „dziękuję" do mikrofonu i wróciłem do swojego stolika.


Zbliżała się godzina piętnasta, dnia następnego. Byłem już spakowany i czekałem w recepcji, gdzie za chwilę miał podjechać samochód, który miał zabrać mnie do Holmes Chapel. Co czułem zerkając cały czas na swój telefon? Złość, smutek, rozczarowanie i napływające do moich oczy łzy. Odkąd wstałem nie robiłem nic, oprócz wpatrywania się w ten cholerny ekran.

Gdy samochód się zjawił, łzy spływały po moich policzkach. Wyłączyłem telefon. Louis miał swój czas. Już wszystko było jasne. Najwidoczniej nigdy nic dla niego nie znaczyłem. Wychodziło na to, że wszystkie jego słowa były kłamstwem. Jednak w głębi duszy, nie byłem w stanie w to uwierzyć. Nie chciałem.

Wróciłem do domu. Do prawdziwego domu. W drzwiach czekała na mnie mama z Robinem. Przez łzy nie widziałem praktycznie nic. Wbiegłem w jej ramiona i wtuliłem twarz w zagłębienie jej szyi, a po pomieszczeniu rozbrzmiał mój szloch.

Your place is by my side // LarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz