Rozdział 7

521 49 6
                                    

[LOUIS pov.]

Harry przyleciał do Manchesteru specjalnie, żeby się ze mną spotkać i wszystko wyjaśnić, ale nie spotkałem się z nim. Nie zrobiłem tego, mimo że wyraźnie napisał, że jak się z nim nie skontaktuję, będzie oznaczało to nasz koniec. To była ostatnia rzecz jaką chciałem. Byłem na niego cholernie zły o tę przerwę, jednak teraz wiedziałam, że złość była przesadzona. Harry codziennie powtarzał, że między nami nic się nie zmieni, że wyjedziemy razem na wakacje, gdzieś daleko, na prywatny kawałek wyspy, gdzie nikt nie będzie nam przeszkadzał. Nikt nie będzie wkładał nam obiektyw aparatu przed oczy, a mikrofon pod usta. Będziemy tylko JA i ON. Na kolejne miesiące również byśmy coś wspólnie wymyślili. Moglibyśmy odwiedzić swoje rodziny i spędzić z nimi miło czas. Te wszystkie plany naprawdę mi się podobały. Tyle, że ja nie chciałem kończyć najpiękniejszych ostatnich lat mojego życia, podczas których zyskałem ogromną sławę, rzeszę kochających fanów, a przede wszystkim najlepszych przyjaciół. Podobało mi się tak jak było. Wszystko było na swoim miejscu. 

Dopiero z czasem zrozumiałem, że byłem egoistą. Wszędzie byłem tylko ja, ja i ja. Cały czas chodziło tylko o mnie. A w związku, trzeba liczyć się również z tą drugą osobą, o czym kompletnie zapomniałem. Przez ten cały stres i emocje związane z przerwą, zaniedbałem Harry'ego. Nie dopuściłem do siebie myśli, że on potrzebuje tej przerwy. Zraniłem go bardzo mocno i nie miałem pojęcia jak to naprawić.

Minął tydzień, a ja nadal nie wiedziałem co zrobić.

Minął kolejny tydzień, a ja nadal myślałem co mu powiedzieć.

Mijały kolejne tygodnie, a w końcu miesiące, a ja nadal oprócz wybrania jego numeru i rozłączania się jeszcze przed usłyszeniem pierwszego sygnału, nie zrobiłem nic.

Każdego dnia, przez ostatnie miesiące, myślałem tylko o tym, jak kurewsko go zraniłem. Patrząc w lustro plułem sobie w twarz. Brzydziłem się i gardziłem sobą. Jak mogłem dopuścić sytuacji, w której najważniejszy mężczyzna mojego życia płakał przeze mnie i przez moje gówniane zachowanie? Dobrze go znałem i byłem pewien, że obwiniał za wszystko siebie, co przecież było totalną bzdurą! Czułem się przez to jeszcze gorzej. Jedynym winnym byłem ja.

Codziennie, gdy kładłem się spać, wracałem wspomnieniami do uśmiechniętego Harry'ego, który opowiadał mi o swoich wzorzystych koszulach, które tak bardzo uwielbia. Kochałem jego głos i mogłem słuchać go godzinami. Nieważne czy opowiadał mi o ostatnich zakupach, o polityce w kraju czy o tym co ostatnio wyczytał w książkach. Tęskniłem za jego żartami, których nawet ja nie rozumiałem, ale widząc go śmiejącego się z tego co sam powiedział, nie potrafiłem zachować powagi. Brakowało mi jego dotyku i ciepła. Nigdy nie byłbym w stanie zapomnieć tych pięknych, zielonych jak trawa oczu, w których zatracałem się za każdym razem, gdy na nie spojrzałem. Tych cudownych malinowych ust, które były delikatniejsze niż obłoczek na niebie. Ich dotyku na mojej szyli lub tego gdy muskał nimi moje wrażliwe miejsce za uchem. Cudownego widoku jego zaspanej twarzy, gdy piąstką przecierał swoje oczy. Jego codziennej czułości w postaci uścisków. Kto nigdy nie był przez niego przytulany w ten sposób, nie wie dlaczego tak bardzo to uwielbiam.

Nie mogłem go stracić, był dla mnie jak powietrze, bez niego nie potrafiłem żyć.

Your place is by my side // LarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz